Jestem pewna ze obecny wlasciciel Larchill Garden traktuje to przedsiewziecie jako hobby a nie zrodlo dochodu. Ogrod nie jest atrakcja ktora by przyciagnela wielu turystow, nawet lokalni mieszkancy o niej nie wiedza (kolezanka mieszka 10 min jazdy samochodem od ogrodu i nigdy o nim nie slyszala). Zreszta nie sadze by oplata 7,5 euro zachecala miejscowych do niedzielnych spacerow wokol jeziora, sciezkami ktore sa dosc dzikie i po deszczu trzeba sie spodziewac kompletnego przemokniecia butow, skarpet i spodni az po kolana.
Taki ogrod to cos dla wielbicieli tematu 🙂 i zapalonych kolekcjonerow follies.
Tak wlasnie trafilam na slad Larchill – szukajac follies ktore tropie i fotografuje. Ogrod jest nieczesto otwarty dla zwiedzajacych, w lipcu np byl caly czas zamkniety wiec musialam cierpliwie czekac na sierpien.
Podjechalam tam w zeszla niedziele – brama byla zatrzasnieta. Nacisnelam na dzwonek i po chwili pojawil sie sympatyczny pan ktory mi otworzyl i pokazal gdzie zaparkowac. Kiedy doszlo do placenia za wstep, zorientowalam sie ze 50e ktore powinnam miec w gotowce wydalam dzien wczesniej i wygrzebalam jedynie jakies 5 e w bilonie…Naprawde bylo mi glupio i zaproponowalam milemu panu ze zawroce do najblizszego miasteczka i znajde bankomat,ale on tylko machnal reka i powiedzial ze nie ma sprawy. Wreczyl mi ulotke, poinformowal gdzie sa toalety i wiecej go nie zobaczylam.
Cala idea ogrodow arkadii jakim jest Larchill polegala na polaczeniu farmy z dekoracyjnym terenem zielonym, z jeziorem, rzezbami i innymi ozdobkami. Mialo to symbolizowac harmonie czlowieka z natura. Mode te zapoczatkowala sama Maria Antonina tworzac taka farme (ferme ornee) w Wersalu po ktorej przechadzala sie w stroju pasterki.
Larchill jest jedynym takim zachowanym przykladem w Irlandii a ponoc i w Europie. Zaprojektowala go w XVIII wieku rodzina Prentice. Kolejnym wlascicielem byli Watsonowie. Pan Watson zabil podczas polowan tyle lisow ze kiedy na starosc lekko sfiksowal, byl przekonany ze za kare odrodzi sie po smierci jako to zwierze. Zbudowal wiec na terenie parku „The Foxes Earth” – schronienie dla siebie jako lisa, jedno z 10 follies znajdujacych sie w Larchill.
Bardzo ciekawa jest wieza „The Shell Tower” stojaca w rogu zabudowanego ogrodu otoczonego murem. Niejaka Mrs Watson – chyba zona Pana Lisa – uwielbiala ja i wylozyla w srodku muszlami. Duch owej damy podobno nawiedza teraz okolice. Wejscie do wiezy jest dokladnie zamaskowane ogromnymi liscmi rabarbaru ale udalo mi sie wlezc na tyle gleboko by zrobic zdjecia.
Nieopodal znajduje sie The Dairy – urocza loggia z trzema lukami.
Idac dalej przechodzi sie przez maly lasek w ktorym po drzewach biegaja wiewiorki. Na jego koncu jest maly staw komplenie pokryty zielona zawiesina – wyglada jak jakies zatrute zrodelko z bajki. Zupelnie niesamowicie!
Kiedy wracalam, na jego srodku siedzial labedz, nieruchomy niczym rzezba.
Wreszcie spoza drzew widac najwieksza atrakcje – duze jezioro ze stojaca posrodku statua Bachusa, miniatura twierdzy Gibraltar i swiatynia.
Spacer po parku zajmuje nie wiecej ponad godzine. Oprocz mnie zawitala tam para z wozkiem ale zrezygnowali z obejscia jeziora. Sciezka wokol niego jest wydeptana w wysokiej trawie wiec nie byli w stanie tego wozka tam pchac.
W Larchill odbywaja sie targi drobiu jakby ktos byl zainteresowany – najblizsze 31go sierpnia.