Perła Adriatyku

Piszac o Dubrovniku nie sposob nie wspomniec o wojnie ktorej pamiec jest wciaz zywa, i trudno sie dziwic skoro bylo to tak niedawno. 

Jak to wygladalo mozna zobaczyc TU

Kiedy wchodzi sie do miasta na Stradun od bramy Ploce, zaraz po prawej stronie wypada odwiedzic izbe pamieci poswiecona tym ktorzy zgineli. 

Na szczescie Stare Miasto nie nosi juz zadnych sladow zniszczen – oprocz tych emocjonalnych – i na nowo olsniewa turystow.

Mieszkalam w dzielnicy Ploce, w apartamencie z ktorego tarasu rozciagal sie wspanialy widok na morze, wyspe Lokrum i Stare Miasto. Wlascicielki – Lora i Nikola czekaly na mnie na dole by pomoc wniesc walizke i objasnic mi co i jak. To bardzo cicha dzielnica, czasem kiedy siedzialam z laptopem na tarasie nie bylo slychac doslownie nic, tylko raz na jakis czas kroki sasiadki Chorwatki ktora przechodzila obok plotu i rzucala mi usmiech lub pare slow pozdrowienia

Moja obsesja na punkcie fitnessu miala sie doskonale bo na sam dol, do wspomnianej bramy Ploce bylo co prawda tylko 10 minut, ale za to bylo tez rowno 333 stopnie (liczylam). Bylo tez pare innych lzejszych drog, ale oczywiscie ja  z upodobaniem wspinalam sie w gore po owych 333 schodkach. 

Rzadko udawalo mi sie przebyc te droge bez przystankow, i to nie z powodu zmeczenia bynajmniej ale po to by sfocic jakiegos kota lub kilka kotow, albo by pozamieniac pare uwag na ich temat z mieszkancami ktorzy wynosili im jedzenie. 

Samo Stare Miasto – tego sie nie da opisac, to trzeba zobaczyc. Owszem, sporo turystow tzw jedniodniowych, ale okolo popoludnia robi sie spokojniej, a nawet i w porze szczytu wystarczy wspiac sie w gore – znow po niezliczonych schodkach – by byc samemu z kotami. Tam wlasnie, w gorze, sa najfajniejsze knajpki, tam jest wciaz cicho i nie tak goraco jak na rozpalonym sloncem Stradunie.

Na szczescie nie ma wszechobecnych jak w innych znanych miastach straganow z kiczowatymi pamiatkami rozlozonymi tuz przed najwiekszymi zabytkami. Nie ma nic bardziej irytujacego jak badziewny kramik zaraz przy Sagrada Familia albo na placu we Florencji. 

Owszem, sklepikow w pamiatkami jest zatrzesienie ale wszystkie sa w lokalach bedacych czescia budynkow i ladnie chowaja sie w tle. 

Dubrovnik ma ciekawa historie o ktorej mozecie poczytac w internecie, jego zlote lata przypadaja na wiek XVI i XVII, odkrycie Ameryki a tym samym nowe szlaki handlowe polozyly kres prosperity, a wielkie tresienie ziemi w 1667 roku tez nie pomoglo.

Teraz jednak wyglada na to ze miasto ktore z powodu blasku bijacego z glownego budulca – piaskowca -powinno skrasc Wenecji tytul La Serenissima – Najjasniejsza, przezywa kolejny zloty okres.

Nie dajcie sie zwiesc malemu rozmiarowi – pewnie ze mozna obejsc miasto i w 3-4 godziny, ale aby spokojnie je poznac na pewno trzeba tam pobyc  co najmniej 3 dni, zwlaszcza jesli jak ja chce sie przesiedziec najwieksze upaly na tarasie popijac wino i palac cygara, a nie latac z wywieszonych jezorem by „zaliczyc” wszystkie popularne punkty.

A te popularne punkty to na pewno Stradun ktory kiedys byl korytem wodnym dopoki dwie grupy ludzi mieszkajce po jego przeciwnych stronach nie zdecydowaly sie go zasypac i sie polaczyc w jedna osade. Po obu stronach tej ulicy koscioly i klasztory, ciekawe muzem w starej aptece i przy samym koncu, przy bramie Pile – fontanna Onofrianska zwana wielka, bo mala znajduje sie z kolei przy bramie Ploce na glownym placu Luza.

W centrum placu stoi pomnik Orlanda lub tez Rolanda, z platformy nad posagiem owego mlodzienca odczytywano kiedys wszelakie newsy 😉 a u jego stop wystawiano na widok publiczny przestepcow. Ciekawostka – u podnoza posagu zobaczyc mozna lekko zatarta linie, to miara lokcia ktora niegdys poslugiwano sie w handlu. Mieszkancy Dubrovnika po zakupach mogli sie tam udac i sprawdzic czy kupiec uczciwie odmierzyl zakupiona tkanine. Reka posagu Rolanda od lokcia do przegubu tez mierzy przepisowe 52 cm.

Przy placu same piekne budowle – wieza zegarowa i palac Sponza a takze kosciol sw Blazeja, ktory jest patronem miasta, pewnie datego ze ukazal sie w snie jednemu duchownemu by przestrzec przed atakiem Wenecjan, dzieki czemu przygotowani mieszkancy ow atak odparli.

Palac Rektora to kolejna ciekawa budowla ktora byla kiedys siedziba rektora republiki. Wg mojego przewodnika rektora wybierano tylko na jeden miesiac by ustrzec sie korupcji, wg pani ktora prowadzila walking tour po starym miescie, rektora wybieralo sie co 2miesiace. 

Nad placem goruje katedra, niestety nie ta oryginalna zbudowana podobno przez samego Ryszarda Lwie Serce (o nim jeszcze bedzie) bo ta ulegla zniszczeniu podczas trzesienia ziemi, ale barokowa z XVIII wieku.

Kolejnym pieknym placem jest Plac Gundulicia ktory rano jest miejscem targowym, a po poludniu pokrywa sie stoikami restauracyjnymi. 

Trzeba pokrecic sie po starym porcie, a najlepiej usiac na jednej z lawek na molo i poogladac walesajace sie koty i turystow. Wybralam sie tam drugiego dnia kiedy morze bylo dosc niespokojne, dziwnie pusto bylo ale to mnie jednak nie zniechecilo. Nie zniechecila mnie tez woda zalegajaca na drozce okalajacej mur, prowadzacej do molo – wreszcie zorientowalam sie ze nadciaga fala i zaraz chlupnie. Dokonalam szybkiego odwrotu i udalo mi sie umknac doslownie na sekunde zanim woda bryzgnela na mur, oszczedzilo mi to dokumentnego przysznicu. 

Jak juz wspomnialam warto powlazic schodami w gore i poplatac sie po pustych uliczkach by postraszyc uciekajace z lopotem skrzydel golebie. Kiedy sie to robi od strony poludniowej, na pewno czlowiek natknie sie na dziure w murze gdzie wejdzie zwabiony widokiem lazurowego morza – a tam moi drodzy inny swiat! Phil Collins spiewa „Against all odds”, ponizej na skalach rozlozone sa stoliki a kelnerzy roznosza drinki. Poczulam sie jak bohatowie Seksmiji kiedy odkryli „koczowisko dekadencji” 😉

Ten bar ktory nazywa sie Cafe Buza jest bardzo ladnie widoczny z murow po ktorych po prostu trzeba sie przespacerowac. Piekne widoki i na las czerwonych dachowek, i na morze, i na twierdze Lovrijenac. Kolejna atrakcja ktora jest „a must” to cable car, wyciag na wzgorze z ktorego widac i caly Dubrownik, i lotnisko, i wyspy Elafickie i gory Herzegoviny. 

Poplynelam tez na wyspe Lokrum i teraz bedzie o Ryszardzie Lwie Serce – podobno jego okret rozbil sie tam pod koniec XII. Rozbil sie czy nie- wyspa to prawdziwa oaza spokoju zaledwie 15 min stateczkiem od portu. Polecam wejsc do pierwszej restauracji na fantastyczny lunch i jeszcze lepsze koktajle – pan nie pozalowal rumu w Pina Coladzie 😉 

-Uziwajte – powiedzial przynoszac mi zamowiona salatke „Tri sir” (trzy sery) a ja myslalam jak jezyk chorwacki jest podobny do polskiego, naprawde latwo zrozumiec, choc czasem owszem zrozumie sie ale opacznie, bo np pravo to nie prawo ale prosto, wrijedna to nie wredna a pracowita a godina to nie godzina ale rok.

Ale wracajac do Lokrum – glowna atrakcja wyspy to fakt ze jest to jeden duzy las i mozna zrobic sobie dlugi spacer miedzy drzewami, majac tez piekne widoki na morze, gory i Dubrovnik. Nietypowymi mieszkancami Lokrum sa pawie – jest ich mnostwo, daja sie karmic i glaskac, przechadzaja sie miedzy turystami bez zadnych obaw. Korcilo mnie zeby wyrwac jedno piorko 😉 

Bardzo romantycznie jest w ruinach klasztoru vis a vis zaniedbanego ogrodu botanicznego. Na wypie jest tez zasolone jezioro zwane Dead Sea i ruiny fortu, niestety tam nie dotarlam bo droga byla zamknieta. Polecam Lokrum tym ktorzy chca poplywac, poopalac sie czy popiknikowac z dala odzgielku. Woda w zatoczkach lsni jak od rozrzuconych diamentow.

Bardzo ladna i cicha plaze odkrylam tez na ladzie, zwabiona jej opisem na pewnym angielskim blogu ktorego autorka nazwala ja sekretnym miejscem tylko dla wtajemnicznych. Jak tam dojsc- od bramy Ploce trzeba isc w kierunku hotelu Excelsior, miajac po prawej rozreklamowana Banje Beach. Mijamy Ville Aregntina i kierujemy sie w ulice wzdluz morza, to ulica Vlaha Bukovca. Nie jezdza tamtedy zadne prawie pojazdy, jest cicho i pusto. Ulica doprowadzi do Klasztoru Sw Jakuba, dalej za nim zobaczymy strzalke kierujaca na plaze Sw Jacov. 

Jesli pojdzie sie troche dalej i minie stara brame z napisem Belvedere, dojdzie sie do ruin hotelu ktory ostrzelany podczas wojny juz nigdy nie zostal odbudowany. Gdyby ktos mial wystarczajace fundusze na odkupienie i wyremontowanie tego budynku, bylby to swietny punkt. 

Zanim przejde do porad praktycznych dla tych co zamierzaja odwiedzic Dubrownik podsumuje tylko swoje wrazenia – to miasto to prawdziwa perla, jest piekne o kazdej porze, zwlaszcza kiedy zachodzi slonce, jest piekne nawet w deszczu – niestety padalo tylko przez godzine a pozniej znow bylo upalnie. Wieczorem na ulice wychodza „zywe rzezby” i muzycy, odbywaja sie koncerty na katedralnych schodach, gdzies w tle przewijaja sie panny mlode w bialych sukniach w wybrankami, pozujac do zdjec. Jesli do tego dodac koty – idealne miejsce na krotkie wakacje lub chocby tylko na city break. Dla tych ktorzy maja wiecej czasu- mnogosc wycieczek zadowoli kazdego, mozna wybrac sie na okoliczne wyspy albo odwiedzic Montenegro i Herzegovine (co zrobilam ja i o czym napisze innym razem) bardziej „sophisticated customer” moze wykupic wycieczke jeepem czy konna, czy wyczarterowac jacht. Jest tez cos dla naiwnych katolikow – najwiekszy scam w historii czyli Medjugrje ( o tym tez napisze). No i mozna z portu Gruz udac sie promem do Bari do Wloch. 

No to porady praktyczne:

Waluta – nie przejmujcie sie wymiana pieniedzy. Prawie wszedzie mozna placic albo karta albo euro, ceny podane sa i w jednej i w drugiej walucie. Jedynym miejscem gdzie musialam placic w kunach to rejs stateczkiem na Lokrum. Zatrzesienie bankomatow.

Autobus z i na lotnisko- autobus podstawiany jest po kazdym przylocie tuz przy wyjsciu z lotniska, kursuje tez z miasta ale uwaga – nie ma stalego rozkladu bo jezdzi 90 min przed krajowym i 2 godz przed kazdym miedzynarodowym lotem. Ta strona publikuje rozklad na kazde 2 kolejne dni, sa tam tez objasnione przystanki. Przed odjazdem na pewno zjawi sie prywatny mini bus proponujac podwiezienie na lonisko za te sama cene – 35 kuna lub 5 euro.

Poczta – nie sposob znalezc bez pewnego wysilku. Udalo mi sie podwoch dniach;) Liczac od bramy w Pile, szosta uliczka w prawo, mniej wiecejw polowie po prawej stronie, dobrze ukryta i przeslonieta parasolem z restauracji, znajduje sie poczta

Ceny – ceny irlandzkie. W Chorwacji nie zyje sie lekko, bezrobocie jest wciaz wysokie, nawet w Dubrovniku mieszkancy szalu z zarobkami nie maja. Dlatego tipowalam bardzo hojnie. 

Internet – zatrzesienie Internet cafe, 15 minut w granicach 10 kuna.

Bezpieczenstwo – Dubrownik uchodzi za bardzo bezpieczne miasto, nie spotkalam sie z zadnymi ostrzezeniami przed kieszonkowcami, lazilam o roznych porach dnia po roznych dziwnych zakamarkach bez zadnego poczucia jakiegokolwiek potencjalnego zagrozenia (czego nie mozna powiedziec o np Mostarze) Nie ma zadnych zebrzacych dzieci, nachalnych sprzedawcow czajacych sie w bramach z falszywymi RayBanami, oprocz naganiaczy restauracyjnych na ulicy Prijeko czlowiek nie jest przez nikogo nagabywany.

Wycieczki fakultatywne -korzystalam z Adriatic Explore d wukrotnie, male grupy, fajna przewodniczka, nie lubie zorganizowanych tourow ale niestety zDubrovnika tak najprosciej, no chyba ze sie pozyczy samochod.

Jezyk – angielski w powszechnym uzyciu.

Na tarasie

Widok ze wzgorza Srd

Widok z wyspy Lokrum

Idac ulica Vlaha Bukovca

Widok z przechadzki po murach obronnych

Stare miasto by night

Stradun

Paw na Lokrum

Stare miasto ze wgorza Srd – aparat z duzym przyblizeniem to jest to 😉

Idylliczny poranek na tarasie

Widok z murow – ta pani ma bardzo ujednolicony gust w zakresie bielizny

Bar Buza

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.