Przypadkiem znalazlam sie w Tallaght Library na wystawie grafik kolezanki mojej wspollokatorki.
Slowo „biblioteka” zawsze przywodzi mi na mysl takie miejsce jakie zapamietalam z dziecinstwa i nastolactwa – ze skrzypiaca podloga, wysokimi drewnianymi regalami i skrzyneczkami z katalogiem ksiazek.
Obiekt w Tallaght jak i zapewne inne owczesne biblioteki to pomieszczenie wielkie i przestronne, nowoczesnie umeblowane, ze stanowiskami komputerowymi i czytelnia. Przy wysokiej podswietlanej fututystycznie ladzie stoja panie ktore zamiast kart bibliotecznych operuja juz tymi magnetycznymi.
Zaczelysmy buszowac w filmach DVD i o dziwo mnostwo dobrych pozycji, duzo nowosci i seriali ale tez starocie przez mnie uwielbiane i wielki dzial kina europejskiego gdzie znalazlysmy miedzy innymi Krzyzakow oraz filmy podroznicze i dokumentalne.
W dziale polskich ksiazek natomiast i Szwaja, i Kapuscinski, i Murakami i wiele innych ciekawych autorow.
Coz bylo robic, zapisalysmy sie, czytamy i ogladamy 🙂
Na razie nie przebrnelam przez Szwai „Dom na klifie” – nie wiem czy to przez tematyke (dzieci) czy jej styl mi po prostu nie lezy, ale mamy tez jej inna pozycje wiec sprobuje.
„Rosyjski Kochanek” Nurowskiej czyta sie dobrze i z zaciekawieniem, ale co do historii samej – nie rozumiem jak mozna sie zakochac i z zwiazac z czlowiekiem ktory publicznie gnoi swoja obecna partnerke.
A z Merlina leca „Lalki w ogniu”, „Trzech panow w lodce nie liczac psa”, „Moja wielka grecka przygoda” i „Perska narzeczona”.