Moj biedny laptop znow w tarapatach…tym razem po wylaniu na niego bacardi z truskawkowym milkszejkiem. Z doswiadczenia wiem ze lepiej rozlac biale wino…
Jutro sie dowiem czy musze kupic nowy czy jakos sie wykaraska biedaczek nowa klawiatura…tymczasem pisze na nowiutkim sony pozyczonym od zakochanego we mnie od dawna beznadziejnie pakistanskiego recepsjonisty.
Ha, to znaczy nie jest beznadziejnie pakistanski tylko beznadziejnie zakochany 😉
Jak chcecie o milosci to odsylam na stara Dublinie gdzie jest nowy post. O haslo prosze pisac na dubliniaonet.eu