Dzis czyli 18go moj pasierb sie zeni a mnie stuka szesc lat od kiedy postawilam stope (a nawet dwie) na irlandzkiej ziemi.
Pamietam doskonale ten dzien, lecialam z centralwings ktory potem zbankrutowal, za bilet zaplacilam okolo 860 zl. Wczesniej pozegnalam sie z MMZ (Mezczyzna mojego zycia – jak sie okazalo tylko pewnego krotkiego etapiku) – kawa tym razem, na nic innego nie bylo czasu – odwozil mnie maz.
Pierwszym Irlandczykiem z ktorym rozmawialam byl taksowkarz Sean ktory czekal na mnie z wielkim napisem z nazwa hotelu w ktorym mialam pracowac. Byla ciemna noc kiedy dotarlam do Trimu i podniecona krazylam po domku polozonym na polu golfowym w ktorym chwilowo mnie zakwaterowano, na zewnatrz czuc bylo zapach skoszonej trawy.
Jak to milo wspominac chwile kiedy sie czlowiek zakochal – ja sie wtedy zakochalam w Irlandii.
Stali czytelnicy pewnie wiedza iz rok w rok przynudzam ze kazdy jest lepszy od poprzedniego ale to prawda.
Znow bylo duzo pozytywnych zmian – nowa wspollokatorka ktora jest zarazem czytelniczka bloga, kolejna podwyzka, bonusy, ogolnie wiecej pieniedzy. Zrozumialam tez co chce dalej ze swoja kariera robic – zdecydowanie sales & revenue. Doszlo tez do mnie ze w mojej obecnej pracy oprocz pieniedzy to raczej nic wiecej nie osiagne i niczego sie nowego nie naucze, wiec podjelam decyzje o szukaniu czegos bardziej w kierunku revenue wlasnie. Albo czegos co jak w kuchennych rewolucjach wymaga tego cudotworcy (czyt. Dublinii) ktory przyjdzie i wyprowadzi wszystko na wlasciwy tor – bo taka propozycja tez sie pojawila i jesli tylko bedzie odpowiednia reakcja na SHOW ME THE MONEY to bedziecie czytac jak Dublinia sie panoszy w innym hotelu niczym Magda Gessler. Widze przed soba sciezke nowej kariery jako revenue manager i juz ja sie nia szybko wspne na szczyt 😉
Nagle ogarnal mnie tez ped do nauki, koncze kurs wlasnie w temacie revenue managemnet in hospitality i zaczynam serie workshopow na podobny temat od wrzesnia. No i jezyka sie bede uczyc ale jeszcze nie wiem – wloskiego czy francuskiego.
W drugiej polowie roku mozecie sie spodziewac innej rewolucji w zyciu Dub – w zyciu osobistym tym razem: mozecie ale nie musicie. Okaze sie gdzies tak pod koniec roku albo najpozniej na poczatku kolejnego. A jak sie nie okaze to znaczy ze jak niektore rewolucje skonczyla sie malym zarzewkiem o ktorym wspominac nie warto.
A poniewaz Dublinia przy kazdej okazji lubi rozsiewac swa madrosc 😉 to dam Wam tipa ze oprocz wspolpracy ze Wszechswiatem nie zaszkodzi sie wspomoc zapaleniem kilku swieczek w kosciele w intencji danej sprawy 😉