No i jak tu zyc po Euro panie premierze, jak zyc???
Czlowiek przezywal, ogladal prawie kazdy mecz, dyskutowal z kolegami, zakladal sie, czytal sportowa prase, sledzil wpisy na profilach fejsbukowych pilkarzy no i nagle PUSTKA…
Hiszpania siegnela po trzeci z kolei mistrzowski puchar pewnie, dobijajac Wlochow w finalowej rozgrywce. Pokazala ze pilka nozna to gra w ktorej liczy sie inteligencja, strategia, dokladne podania i przede wszystkim dzialanie jako team a nie zbior jednostek z ktorych jedna lub dwie sa „gwiazdami”.
No ale mecze sie skonczyly i smutek jakis …
To poszlam do teatru 😉
Kolezanka Alex wyrezyserowala sztuke Oscara Wilde’a „The Importance of being Earnest” i wystawila prapremiere na Temple Bar, dla bardzo malego ekskluzywnego grona (ktore nazwe nieskromnie vipami 😉
Wilde’a uwielbiam i uwazam ze to musial byc jeden z najznamienitszych umyslow swego czasu, blyskotliwy, cyniczny, rzucajacy aforyzmami na prawo i lewo jak to robi wiekszosc bohaterow jego utworow (tu mi sie niebezpiecznie skojarzylo z tekstem pani Kolakowskiej -kabaret Hrabi – uzyty w Spadkobiercach”: „Co ty mowisz? Nie wiem, otwieram usta i jedzie…)
Niestety Wilde nie stworzyl tylu arcydziel ile by mogl – oskarzony o homoseksualizm (w rzeczywistosci byl biseksualny) wyladowal w wiezieniu z ktorego wyszedl z podupadlym zdrowiem, reputacja i finansami, i wkrotce zmarl. Czy wiecie ze wciaz zyje jedyny wnuk Oscara, Merlin ?
The Importance of Being Earnest to tytul bedacy tzw gra slow: Ernest to imie ktore uzurpowali sobie dwaj glowni bohaterowie, natomiast Earnest znaczy: szczery, powazny.
Oczywiscie na j. polski nie dalo sie tego doslownie przetlumaczyc wiec sztuka jest znana jako „Badzmy powazni na serio”.
Bohaterami sa dwaj przyjaciele, Jack i Algernon, z ktorych jeden rezyduje glownie na wsi a drugi w Londynie. Oboje niezaleznie od siebie wpadli na swietny sposob by wyrywac sie kiedy dusza zapragnie z domu, unikajac towarzyskich zobowiazan i obiadow w towarzystwie nudnych ciotek: Jack wymyslil ze ma w stolicy brata Ernesta ktory wciaz popada w jakies tarapaty i trzeba go z nich wyciagac, Algie stworzyl sobie wyimaginowanego przyjaciela o nazwisku Banbury, tak chorowitego ze co rusz trzeba odwiedzac go konajacego w wiejskiej posiadlosci.
Wszystko szlo niezle dopoki obaj panowie nie zakochali sie i wtedy sprawa zaczela sie ze tak wyraze „rypac” 😉
Sztuka jest przezabawna i mimo ze i tytul i plot wskazywalby ze to pierwszy z mlodziencow jest glowna postacia, to jednak Algernon, jest bohaterem zdecydowanie ciekawszym. Jego postawa zyciowa moglaby byc zawarta w tym stwierdzeniu: „That we should treat all trivial things in life very seriously, and all serious things of life with a sincere and studied triviality.” Oczywsicie sztuka jest tez satyra na owczesna arystokracje, milosc, malzenstwo, obyczaje.
Powstal naprawde dobry film z Rupertem Everettem i Colinem Firthem w rolach glownych ktory mozna zobaczyc np na netflixie (Rupert Everett jest stworzony do odgrywania angielskich dandysow i wystapil tez w innej swietnej ekranizacji sztuki Wilde’a „Idealny maz”)
Rezyserka wczorajszego przedstawienia postanowila przeniesc je w nowoczesne realia, choc w zasadzie polegalo to tylko na tym ze bohaterowie mieli wspolczesne ciuchy, komorki w rekach i laptopy na stole. Inaczej tez niz rezyser filmu zinterpretowala postaci dwoch panow: Ernest/Jack byl bardziej ciapowaty i nerwowy niz bohater Firtha, Algernon bardziej „evil” i mroczny, a i przyjazn miedzy panami nie byla az tak wyrazna.
Aktorzy zagrali swietnie i wybuchy smiechu na widowni nie gasly, przybierajac apogeum kiedy Algi i Jack zjadali mufinki 😉 Rewelacyjna byla tez kobieta grajaca matke ukochanej Jacka ktora w filmie kreowala Judi Dench.
Niestety fakt ze prowadzilam samochod uniemozliwil mi pojscie na drinka z Alex i cala ekipa po skonczonym przedstawieniu i to byl jedyny minusik tego wspanialego wieczoru 😉 Za to na niebie znow PELNIA!