Patrzcie dzis na niebo w nocy – nadchodzi SUPERKSIEZYC – nasz satelita bedzie o 16% jasniejszy niz przy zwyklej pelni, bedzie rowniez najblizej ziemi co sprawi ze wyda sie bardzo wielki.
Jesli ktos ogladal znakomity film Moonstruck ( a jesli nie to polecam goraco) to pamieta ze tego typu zjawisko moze powodowac rozne dziwne zachowania (np spontaniczne pojscie do lozka z bratem swojego narzeczonego). Ciekawa jestem co sie dzis mnie przytrafi – a wlasciwie nam, mnie i Alex – bo spedzimy wieczor i zapewne czesc nocy w najbardziej nawiedzonym zamku w Irlandii – Charleville Castle o ktorym pisalam tu.
Ukulturniac sie bedziemy a raczej umuzyczniac podczas sluchania arii operetkowych polaczonym z piciem wina. Oczywiscie w miedzyczasie bedziemy wloczyc sie wkolo zamku robiac ksiezycowi zdjecia. Moze jakis mily i atrakcyjny duch sie napatoczy, a moze nawet wilkolak bo to one przeciez lubia takie klimaty. Niechby wygladal jak Joe Manganiello w Czystej Krwii…
Wolne weekendy zaowocowaly wzmozonym going out – pod koniec kwietnia spedzilam dwa dni z czytelniczka bloga Marta w Co Louth odwiedzajac po drodze Monasterboice i Mellifont Abbey, a takze zawsze urocze Carlingford. Udalo nam sie znalezc tzw MAGIC HILL czyli miejsce gdzie samochod sam wjezdza pod gorke (pole magnetyczne czy cos) ale niestety moja Toyota nie reagowala wiec bylysmy ciut rozczarowane.
Tu wspomne ze Marta moze sie pojawiac czasem wzmiankowo na blogu jako ze od konca maja bedziemy wspollokatorkami 🙂
(Nie, L. mnie nie rzuca ani ja jej, po prostu postanowila ponownie sprobowac ze swoim chlopakiem ktory dla niej ma zamiar przeniesc sie do Irlandii i z nia zamieszkac)
Tydzien temu zas pojechalysmy z Alex zobaczyc zamek Enyi w Killiney ktory najlepiej widac – jakby ktos byl zainteresowany – ze wzgorza Killiney. Lunch jadlysmy w swietnej restauracji Cavistons w Sandycove – crostini z kozim serem i figami to po prostu NIEBO W GEBIE.
A w przyszla sobote chcemy odwiedzic kolejny zamek ktory jest w posiadaniu sekty i mieszka w nim przerazajaco wygladajaca kaplanka ktora na zdjeciach sprawia wrazenie jakby ci miala wyjac serce i zjesc na surowo, w rzeczywistosci pewnie jest mila pania ktora robi na drutach szaliki dla wnuczkow. W razie czego jednak jakby wpisy sie przestaly ukazywac to znaczy ze jednak wersja z sercem byla prawdziwa 😉
W pracy jak zwykle na wysokich obrotach ale to jest przeciez to co Dublinia lubi najbardziej.
Ponadto kolejny pan dolaczyl do tych potwierdzajcych teze ze wierny maz to zjawisko w przyrodzie rownie rzadkie jak ciele z dwoma glowami. Tym razem VIP i celebryta z gatunku sport o ktorym sobie mozna poczytac w necie. Do niczego rzecz jasna nie doszlo ale to dlatego ze nie bylam zainteresowana.
I to by bylo na tyle bo pogoda piekna wiec pora na poranne cygaro na tarasie i spacerek po Phenix Park zanim sie zaczne przygotowywac do wieczornego wyjscia. Milego weekendu!