Moj samochodzik przechodzil dzis przez NCT czyli National Car Testing.
Przedtem oczywiscie odbyl wizyte u mechanika gdzie oprocz sprawdzenia czy wszystko jest ok, wymiany plynow, paskow i wycieraczki tylnej, pozbyl sie paskudnego stluczenia ktore powstalo w wyniku walniecia mnie – a raczej samochodu – przez ciezarowke na autostradzie.
Nie pisalam o tym wczesniej bo uznalam to za malo wazny incydent, tak czy siak tylko wspomne ze jak nie ma swiadkow a kierowca sie nie przyzna do winy to wez sie czlowieku sadz. Jechalam lewym pasem bo wjezdzalam na exit N7, a ciezarowka obok sobie po prostu skrecila prosto na mnie. Cud ze mnie rabnela tylko w prawy tylny bok i w sumie nic sie nie stalo.
Po polrocznym prawie wyklocaniu sie z ubezpieczycielami i druga strona zajscia postanowilam zaplacic za naprawe sama. Karma sprawiedliwa, niech sie ona tym panem zajmie 🙂 Tak czy siak postepowanie jest ciagle w toku i moze za jakies pare lat sie sprawa rozstrzygnie 🙂
Samochod zostal tez wyczyszczony przeze mnie w srodku – ile smieci tam bylo, o Boszzz… tylko kondomow brakowalo ale pewnie dlatego ze nie uzywam. Korzyscia wielka mieszkania na parterze jest to ze moge sobie mojego Henry’ego wystawic na taras i po prostu odkurzyc wnetrze. Nawet do myjni sie wybralam, a co. Ledwo umylam to od razu zaczal deszcz lac ale to normalne jest. Mysle ze powinni mnie posylac w rejony gdzie panuje susza – tylko bym podjechala do myjni i zaraz by lunelo.
Na NCT oddaje sie wehikul w obce rece i idzie sie do waiting room ktory skojarzyl mi sie z izba poporodowa, taka gdzie noworodki mozna ogladac zza szyby. Tak wszyscy stali przy oknach i sie gapili. Kolo mnie stanela jakas kobieta i spytala wskazujac glowa na moja Toyotke: is that yours?
No mowie Wam chcialam odpowiedziec: tak, moj, trzy kilo trzydzisci, 10 pkt w skali Apgar 😉
A czekajac az moj samochod przestanie byc torturowany na tych wszystkich przyrzadach, tak sobie myslalam jak pies Pankracy 😉 i przyszlo mi na mysl przede wszystkim ze za rowny miesiac bede sobie podrozowac po Umbrii 🙂
Ale i ze naprawde nie mam o czym ostatnio pisac! Wszystko sie uklada gladko bez zadnych wyryp ze sie wyraze 😉 – nie zebym narzekala, wrecz przeciwnie, o to prosilam Wszechswiat! A wiec praca – coraz lepiej, coraz wiecej: uznania, wynikow, pieniedzy, wyzwan. Dom – wszystko bosko, czasem sie alarm popsuje albo boiler i juz. Przyjaciele – wspaniali, nowe znajomosci rewelacyjne, wolne wekeendy spowodowaly to ze czesciej wyjezdzam poza Dublin i sie ukulturniam. Cialo – szczuple, brzuch plaski, zdrowie jak u konia 🙂 Uroda – w rozkwicie 🙂 Zycie seksualne – na najwyzszym poziomie. Mezczyzna ten sam, a ze sie nie boczy i jest niekonfliktowy to zadnych szarpanin nie ma, ze dwa razy usilowalam rzucic ale mi cos nie wychodzi wiec sobie na razie dalam spokoj.
(Tak mi sie skojarzylo co mi Alex opowiadala o kolezance ktora poszla do wroza co czyta z reki. Kobiety przed nia wychodzily z gabinetu po godzinie z placzem, a ona weszla, facet spojrzal na dlon i powiedzial: a pani po co tu przyszla, wszystko ok, zdrowie jest,maz wierny, kocha, dzieci super, niech pani idzie do domu. A ona rozczarowana mu te reke podtyka pod nos: ale na pewno nic nie ma? Nic? No i znowu mi sie skojarzylo z Beata Tyszkiewicz co mowila ze u Rosjan to taka dusza jest ze sie musi cos dziac, jakas tragedia. A jak sie nic nie dzieje to zona z nudow mowi: A wiesz stary ze Stiopa to nie twoj syn jest? No i on za siekiere i ja goni, choc wie ze Stiopa jego jest, ale jaka piekna tragedia echhhh!)
O swoich pogladach na zycie, zwiazki, singielstwo tez mi sie coraz mniej chce wypowiadac bo niestety wiekszosc osob ciagle tkwi w stereotypach albo ma klapki na oczach – nie mowie tu o czytelnikach ale ogolnie wiec sie prosze nie obrazac – albo po prostu uznaje tylko taki model zycia jaki im zostal narzucony lub jaki im odpowiada.
Moze zaczne w koncu te ksiazke pisac 🙂