W Co Meath

Co Meath, a wlasciwie Trim town, to bylo moje pierwsze spotkanie z Irlandia.

W ciagu zaledwie 2, 5 miesiaca mieszkalam na polu golfowym (w domku, nie na trawie 😉 potem w luksusowych apartamentach naprzeciwko slynnego zamku, wreszcie w duzym domu zaraz kolo hotelu w ktorym pracowalam.

Prawie codziennie pokonywalam trase zamek-ruiny opactwa w celach rekreacji 🙂 czesto zachodzac do biblioteki zeby emailowac z owczesnym mezczyzna mojego zycia.

Wieczorami chodzilo sie do sasiadow – wszyscy pracowali w tym samym hotelu –  gralo sie w mafie i pilo wermut z cola. Niedaleko byl malutki pub Marcy’s i tam bywalo sie na najlepszym Guinnessie jaki w zyciu pilam.

Raz w tygodniu robilo sie zakupy w Lidlu bo nic innego w okolicy nie bylo, potem czekalo sie wieki na taksowke ktora chyba byla tylko w miasteczku bo jakims trafem ciagle ta sama podjezdzala z tym samym kierowca Seanem.

Potem odkrylo sie Navan ktore po malenkim Trimie wydawalo sie MIASTEM i mialo shopping centre z Pennisem. A jeszcze potem zaczelo sie jezdzic do Dublina w ktorym wowczas rzadzily wielkie kroliki na OConnel Street.

Z ulga pozegnalam Trim. Nie lubilam ludzi z ktorymi pracowalam ale o tym to pewnie czytaliscie na poprzednim blogu. Miasteczko okupowali Polacy ktorzy nazdjezdzali sie podczas boomu celtyckiego tygrysa i wszyscy wszystkich znali, owszem bylo kilkoro fajnych osob ale ogolnie towarzystwo bardzo pospolite. Z jednym archeologiem ktory przeorywal ziemie wkolo zamku to nawet sie z nudow „spotykalam” do momentu kiedy powiedzial mi ze on chce zebym mu kiedys urodzila „malego czlowieka”.

Od momentu wyprowadzki wpadalam czasem do miasteczka do paru znajomych, ale wkrotce obie wrocily do Polski wiec kontakt sie calkiem urwal.

Skoro jednak postanowilysmy z Alex objechac ruiny w Co Meath to wlasnie od Trimu chcialam zaczac zeby sprawdzic czy cos sie pozmienialo tam czy nie. No nic specjalnie, te same puby, ten sam spokoj i cisza, zadbane domki i tylko Marcy’s Pub dorobil sie szyldu i stolikow na zewnatrz a za zamkiem postawiono dyby.

Trim ma ciekawa historie, sam Sw Patryk zbudowal w nim kosciol a zamek byl siedziba znanego magnata Hugh de Lacy. Pomieszkiwal w nim rowniez Jonathan Swift, autor Pozrozy Gulivera. Obecnie miasteczko reklamuje sie jako miejsce gdzie krecono Braveheart.

Przeszlysmy te sama trase od zamku do ruin opactwa i cmentarza i z powrotem ktora znalam na pamiec, mijajac mieszkancow ktorzy usmiechali sie i pozdrawiali nas glosnym HI.

Z Trimu ruszylysmy do zamku Dunsany ktory jest ciagle w posiadaniu tej samej rodziny, nie byle jakiej bo majacej wsrod przodkow pisarza Edwarda Johna Moreton Drax Plunketta, znanego bardziej jako XVIII Lord Dunsany oraz Olivera Plunketta. Niestety kiedy wjezdzalysmy przez brame zatrzymal nas jadacy od strony zamku gentleman, zapewne sam kolejny Lord Dunsany, ktory bardzo nie po lordowsku powiedzial ze wyjezdza wiec musi zamknac brame i sorry ale musimy wrocic. Oczywiscie lordowska mosc nie wiedziala ze ma do czynienia z tajna grupa znana jako zakapturzone turystki ktore skacza przez ploty byle tylko zobaczyc i uwiecznic  na zdjeciach dziedzictwo kulturowe. Kiedy wiec tylko oddalil sie, owinawszy wczesniej brame lancuchem i zamknawszy na klodke, my zaparkowalysmy na uboczu i rozpoczelysmy ogledziny ogrodzenia.

Naprawde nie wiem po co zamykac glowna brame skoro obok jest otwarta furtka, przytrzymana tylko od wewnatrz pustakiem ktorego z latwoscia popchnelam. I tak oto weszlysmy na teren posiadlosci.

Zamek robi imponujace wrazenie choc tylko jedna z jego czesci jest oryginalna pozostaloscia z 1180 roku. Poczatkowo byl siedziba samego Hugh de Lacy ale to normalne bo ten pan sie panoszyl po calej okolicy i nie tylko (Carrickfergus). Mozna go zwiedzac po uprzednim emailowym ugadaniu sie z wlascicielami – nie opanowalysmy jeszcze wlamywania sie do zamieszkalych posiadlosci 😉

Naprzeciw budynku znajduja sie ruiny kosciola i maly cmentarz ze skromnym grobem 20go Lorda Dunsany ktory zmarl w 2011 roku. Wracajac do samochodu zaczelysmy sie zastanawiac nad kupnem jakiegos specjalnego maskujacego ubrania skoro mamy zamiar kontynuowac dzialalnosc. Moze jakies kurtki moro ze sztuczna trawa, zeby w razie czego rozplaszczyc sie na ziemi albo skoczyc w krzaki…

Z Dunsany tylko rzut beretem do Killeen Castle ktorego wlasciciele to ta sama rodzina. Rowniez ma ciekawa historie ktora o malo nie zakonczyla sie w 1981 r kiedy to zamek zostal spalony i byl przez kilka lat opuszczony. Obecnie to luksusowy hotel i spa a takze pole golfowe. Przyuwazylysmy maly helikopter zaparkowany tuz przy zamku 🙂

Obok sa ruiny Killenn Abbey z 1400 ktoregos roku.

Jakies 15 min dalej znajduje sie przepiekne Bective Abbey gdzie juz sie nie trzeba wlamywac, wrecz przeciwnie, jest bardzo ladny parking i drozka. Tylko napis ostrzega zeby nie pozostawiac nic w samochodzie ze wzgledu na zlodziei. Ledwo zaparkowalysmy, zaraz podjechaly dwa inne samochody, moze to byli owi zlodzieje 😉

Kiedy wchodzi sie na teren zabytku pierwsze co sie widzi to zaciemniony korytarz po prawej stronie do ktorego wpada swiatlo przez lukowe okna – wspaniale wrazenie! A kto byl pierwotnie pochowany tam? No oczywiscie Hugh de Lacy, zanim zostal przeniesiony do Dublina.

Po wyjechaniu z Bective Abbey znalazlysmy sie w Navan gdzie chcialysmy zatrzymac sie na lunch. I wtedy wlasnie uswiadomilam sobie ze nie mam telefonu przy sobie. Droga dedukcji doszlysmy do wniosku ze jedyne miejsce gdzie moglam go zgubic to byl wlasnie Trim, bo tylko tam sciagnelam z siebie kurtke i nioslam ja w reku, a komorka byla w kieszeni i latwo mogla wypasc.

Pal szesc telefon i nawet numery, oraz moje zdjecia w bieliznie i bez a takze shower movies z Ciachem w roli glownej… obawialam sie tylko ze ktos mi zacznie wydzwaniac nie wiadomo gdzie i nabije rachunek.

Podjechalysmy wiec z powrotem do Trimu i postanowilysmy isc najpierw na cmentarz, potem kierowac sie do zamka ta sama trasa ktora przeszlysmy rano. Na cemntarzu rozdzielilysmy sie i Alex miala za zadanie dzwonic na moj numer. I kiedy tylko zaczela, uslyszalymy sygnal mojej Nokii ktora doslownie lezala pod stopami. O malo co ja zreszta podeptalam w ataku radosci polaczonej z podskokami.

A skoro juz bylysmy w Trimie to na lunch poszlysmy do Brogan’s Bar gdzie podaja takie OGROMNE porcje ze ostatnio takie wielkie widzialam w knajpie w Tarragonie pare lat temu. Ale jedzenie dobre choc nie jestem fanka barowego menu.

Ostatnie na mapie wyprawy bylo wzgorze Slane, ale zjechalysmy wczesniej do Donaghmore gdzie jest bardzo ladna okragla wieza a przed nia doslownie jedna sciana kosciola w bardzo szczatkowym stanie. Rowniez jedna porosnieta bluszczem sciana zostala z Ardmuchlan Castle z ktorego rozciaga sie sliczny widok na zakola rzeki Boyne.

Zamek Slane jest niestety otwarty do zwiedzania tylko w lecie, zrobilysmy jedynie zdjecie z oddali. Wzgorze slynie z tego ze Sw Patrick zapalil tam ogien paschalny symbolizujacy zwyciestwo chrzescijanstwa nad poganstwem. Widac ze jest to miejsce przechadzek mieszkancow a okoliczna mlodziez hasa po ruinach.

Hrabstwo Meath na pewno kryje w sobie jeszcze duzo ciekawych miejsc oprocz tych najbardziej znanych jak Newgrange (bylam raz, bylo interesujaco bo jedna pani utknela w waskim przejciu i trzeba ja bylo wypychac na zewnatrz) oraz Hill of Tara (obecnie pastwisko dla owiec pokryte bobkami).

Krotki fotoreportaz:

Trim:

Zamek w Trimie

Ten domek to chyba byl ul…

Trim:

Killeen Castle:

Dunsany Castle:

Kosciol naprzeciwko Dunsany Castle – zdjecie  zrobione przez Alex

Bective Abbey:

Slane Castle:

Donaghmore:

Hill of Slane (zrobione przez Alex):

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.