Pisze te slowa w pokoju hotelowym w Pszczynie.
Co za wspaniala pogoda! Cieplo, slonecznie, prawdziwa polska zlota jesien. Rano i wieczorem tajemnicze mgielki ktore tylko dodaja uroku aurze.
Przyjechalam 1go w nocy i od razu wyladowalam w jednej z lepszych restauracji w jakiej mi sie zdarzylo byc – we Frykowce na Rynku. Interesujace polaczenie kuchni staropolskiej z innymi, bardzo ciekawe menu i ogromny wybor wszystkiego, nawet mnie bedacej na ciaglej diecie tzw slinka ciekla.
Wczoraj odwiedzilam swojego dentyste ktory oczywiscie – jak przewidzialam – godzine ze mna rozmawial zanim zabral sie ogladanie jamy ustnej, a potem kontynuowal rozmowe tylko ze ja juz moglam jedynie poruszac glowa ze zrozumieniem bo w miedzyczasie on wiercil mi w zebie. Jeden nowy malutki ubytek i trzy plomby przyszyjkowe do wymiany – szybciutko i bezbolesnie. Jutro wybieram sie juz tylko na piaskowianie i kolejna porcje ploteczek.
Wczoraj rowniez odkrylam kolejne swietne miejsce w Pszczynie mianowicie kawiarnie Piano Nobile. Rewelacyjny wybor lodowych deserow, koktaili owocowych , kaw i rowniez lekkie menu na brunch/lunch. Zamowilam szaszlyk owocowy w musie truskawkowym – niebo w gebie.
Ale tzw CLUE wieczoru bylo spotkanie pierwszy raz oko w oko a nie facebook w facebook ze swoja siostra. Najprawdziwsza siostra chociaz po roznych rodzicach :)))
Siostra mieszka w lesie, a raczej pod lasem, w pieknym domku ktory mnie zachwycil tym ze jest zaplanowany na tzw open space – living room laczy sie z kuchnia i nie ma zadnych scianek, oraz ogromna iloscia okien przez ktore wpada zachodzace i tez wstajace slonce. Siostra jako milosniaczka kotow ma ich sztuk dwa plus jednego dochadzacego grubaska. Niestety nie chcialy ze mna spac a szkoda 😦
Podobno rodziny sie nie wybiera z czym sie absolutnie nie zgadzam, ja sobie wybralam siostre i juz 🙂 I mam tez siostrzenca automatycznie, niestety nie mialam okazji go poznac bo to juz duzy chlop i ma swoje mieszkanie.
Siostra podkarmila mnie wczorej ogorkowa i pasztecikami, ale co mnie najbardziej zachwycilo to JABLKA w garazu – malinowki i zlote renety. Nie widzialam takich juz od ponad 5ciu lat i myslalam ze wszystkie inne gatunki oprocz golden delicjusz i pink lady wyginely.
Wiecej napisze Wam jeszcze po powrocie, na razie korzystajac z pogody ide na Rynek do muzeum zamkowego i poogladac zubry. Niestety nie wzielam z soba nowego aparatu tylko ten stary dla MAUPY, ale mam nadzieje ze jakies tam zdjecia mi wyjda.