Dzis podrywala mnie w Blanchardstown lesbijska sprzedawczyni.
A wszystko przez to ze chcialam kupic KMZ kartke na Walentynki i wybralam taka z napisem: For My Girlfriend.
Nie pierwszy raz zreszta wzbudzilam zainteresowanie plci wlasnej, nie jestem co prawda INTO IT ale dobrze wiedziec ze sie ma tez inna opcje. Tym bardziej ze wiecej zdecydowanie jest atrakcyjnych kobiet wkolo niz atrakcyjnych mezczyzn.
KMZ przyszla z pracy krzyczac od progu ze na korytarzu czai sie na scianie wielka mucha. Przypuszczalnie brat lub inna blizsza rodzina osobnika ktorego KMZ zabila dzien wczesniej i zwloki wrzucila do ubikacji.
Wyszlam sprawdzic – istotnie byla. Milczaca, ogromna czarna mucha patrzaca z wyrzutem i niemym okrzykiem : morderca!
Groze sytuacji poglebil fakt ze kiedy moj Skarb otworzyl drzwi do swojego pokoju ujrzalysmy kolejne wielkie muszysko siedzace nieruchomo na dywanie. Zanim zdazylam stwierdzic czy owad ow byl zywy czy nie (przykladajac lusterko do otworu gebowego i obserwujac czy pojawi sie para) KMZ niczym ninja rzucila sie z wrzaskiem do przodu i skomplikowanym polobrotem rabnela muche pantoflem, az sie meble zatrzesly.
A potem wziela trupa za skrzydlo, wyszla na korytarz, pomachala scierwem ostrzegawczo przed siedzaca nadal na scianie mucha i krzyknela:
-Ty bedziesz nastepny CH…U!!!
A poza tym mam dzis wreszcie czas na ogladanie filmow wiec biore sie za Tamare Drewe.