Opuscilam sie w ogladaniu filmow strasznie 🙂 Bo mam i „Social Network„, i „Single Man” i pare innych wartych zobaczenia i w miare swiezych tytulow ale za kazdym razem jak spedzamy wieczor razem z KMZ to zaczyna sie od najnowszego odcinka „How I met your Mother„, potem to juz MUSIMY na You Tube znalezc slynne „Lets go to the MAll” oraz „2 Beavers Are Better Than 1” i spiewac.
A pozniej nam sie cos innego przypomina, np „Fantazja” i dawaj na balkon, z cygarami, kieliszkami brandy w rece, laptop odwrocony zebysmy widzialy obraz i spiewamy 🙂 Bardzo nam pieknie wychodzi tez FEEl i „Jak Aniola Glos”, powiedzialabym ze lepiej niz oryginal.Tym bardziej ze zmieniamy swobodnie tekst np „na rozstaju drog stoi stary zbuk”, za to wiernie odtwarzamy wszelkie: noł noł noł noł noł noł , jeeeeee
A jak juz mamy dosc to KMZ rzuca haslo: wez sobie zobaczmy „Lejdis” bo juz dawno tego nie ogladalam…albo „Klatke dla Ptakow”. Ten drugi to juz znamy na pamiec i powtarzamy kwestie z aktorami.
Wreszcie udalo mi sie zobaczyc „Black Swan” i „You again” – jak KMZ nie bylo w domu 😉
„You again” niekoniecznie, taka sobie komedyjka ktora bez Sigurney Weaver w ogole nie nadawalaby sie do ogladania.
„Black Swan”…mam mieszane uczucia. Na wstepie jednak napisze ze gdyby przyznawano Oscara w kategorii „najlepszy trailer” to bez watpienia dostalby sie on wlasnie ekipie „Black Swan”. Sam film NIE NUDZI a to juz jest wielka zaleta. Piekna muzyka (no przeciez Jezioro Labedzie) no i naprawde bardzo dobra gra Natalie Porman – to kolejne.
Obraz jest taka mroczna bajka. Swiat baletu od kulis to przed wszystkim wyczerpujaca praca, bol poranionych palcow i zwyrodnialych stawow, ciagla dieta i poswiecenie oraz wielka rywalizacja miedzy tancerkami. I niestety trzeba miec mocna konstrukcje psychiczna zeby sobie z tym poradzic, zwlaszcza jak sie ma jeszcze mamuske z przerosnietymi ambicjami…niestety Nina jest bardzo slaba emocjonalnie i psychicznie. Dodatkowo byla chowana pod kloszem, jest niewinna, nie potrafi wyzwolic w sobie zlych uczuc by zatanczyc czarnego „zlego” labedzia. Powoli jej rola zczyna pochlaniac ja tak bardzo ze Nina przestaje rozrozniac granice miedzy tym co jest realne a co jest wytworem jej wyobrazni.
Oczywiscie ze film wciaga i sie oglada bez bolu…ale po takich entuzjastycznych recenzjach ze wstrzasnal emocjonalnie i ktos byl przez kilka godzin po seansie „zdruzgotany” spodziewalam sie… no sama nie wiem czego. Czegos przypuszczalnie co mna wstrzasnie rowniez i zdruzgota…ale po prostu zobaczylam i juz. I raczej nie zobacze juz wiecej bo sa takie filmy ktore nawet jak mi sie podobaja to moge je tylko raz ogladnac, jak np „Changelling” czy „Lovely Bones”. Za duzo negatywnych emocji a ja wole radosna tworczosc 🙂
Przypisy 😉
Two beavers are better than one:
Let’s go to the Mall:
Fantazja: