I kto by pomyslal ze 4-te urodziny bloga spedze w atmosferze wybitnie zimowej…
Zaczelo sie w sobote rano ale poniewaz mialam przymkniete zaluzje pozostawalam w blogiej nieswiadomosci do poludnia. Wreszcie KMZ przerwala mi bieganie na trainerze wchodzac do living-roomu z podejrzana mina – pewnie sie zastanawiala czemu ja nie obudzily zadne k..wy ani inne przeklenstwa.
-Czy ty wiesz co sie dzieje na dworze? – spytala ostroznie.
-Nie, a co sie ma dziac? – odrzeklam beztrosko.
-No to wygladnij sobie…
I kurcze wszystko biale! A ja oczywiscie jak drogowcy w Polsce – zaskoczona, bo ani butow zimowych nie mam, ani rekawiczek ani skrobaczki do szyb. No ale zeszlej zimy w starym mieszkaniu mialam podziemny parking wiec udawalo mi sie sucha stopa przemykac miedzy domem, praca i superquinnem bez jakichs wiekszych problemow. Teraz bedzie gorzej.
Irlandczycy w pracy zachwyceni. Chodzili z usmiechem Julii Roberts i robili zdjecia. A ja fukam i zlorzecze…
No ale o blogu mialo byc i urodzinach.
Moze zauwazyliscie ze sie troche zmienil – nie chodzi mi o przeprowadzke na bloxa (ktorego notabene kocham za jego mozliwosc moderacji komentarzy) ale o to ze chyba jeszcze bardziej osobiscie tu bywa i pisze juz prawie o wszystkim. Nie wynika to z potrzeby uzewnetrzniania sie ani szokowania – tak, tak, choc mnie sie wydaje ze nie mam czym to jednak podobno szokuje – ale jestem jaka jestem i nie mam zamiaru tego ukrywac, tym bardziej ze blog znajduje sie w kategorii „pamietnik osobisty”. MOje podejscie do zycia, siebie samej, seksu, facetow, przyjazni i swiata – to wszystko tu jest, czarno na bialym. I jesli czegos chce – robie to, nie zastanawiajac sie nad tym czy mi „wypada” i co sobie ktos pomysli. Robie i przewaznie o tym pisze.
Niestety nie wyskoczylam z tortu jak mnie prosila Misspilat, zwale to na snieg ;))) Dostawa sie opoznia 😉
Za to bodajze Una Invitada chciala zebym w poscie rocznicowym napisala o swoim ulubionym miejscu w Irlandii – prosze bardzo 🙂 Ulubione, ukochane wlasciwie miejsce to moje obecne mieszkanie. Pierwsze ktore moge nazwac z czystym sumieniem DOMEM, glownie dlatego ze jest tu ze mna KMZ. Ktora slynie z tego ze wytlukuje wszystkie kieliszki w zasiegu reki – o nie, przepraszam, nie reki tylko CIALA bo ostatnio zbila jeden falujacym posladkiem ;)))) – i nawet myslimy o tym by wystapic w MAM TALENT 😉
Tak wiec gdyby ktos kiedys chcial nam cos dac w prezencie to tylko szklo.
Dedykuje wiec ten wpis mojej MUZIE i przyjaciolce na dobre i zle, Kobiecie Mojego Zycia. Pozdrawiam goraco wszystkich czytajacych, komentujacych, piszacych maile i tych ktorych mialam okazje poznac osobiscie. Wznosze toast wybornym Sauvignon Blanc i niech nam zyje Blog Dublinii 😉