Nie ma to jak dobry sąsiad ;)

Pozno bo pozno ale rozpoczelysmy z KMZ sezon wypadow poza miasto – skromnie bo od Powerscout Gardens i Glendalough.

Podczas spaceru wokol dwoch jezior w Wicklow KMZ zlapala mnie w pewnym momencie za ramie i szepnela pokazujac na krzaki – patrz, dzik, dzik!

Byla to oczywiscie sarna ale jak pewnie pamietacie w Phenix Parku moja kochana wspollokatorka pomylila to zwierzatko z koza wiec wyraznie nastapil pewien postep 😉

Po powrocie siedzialysmy w salonie popijajac drinki, spiewajac (tak tak 😉 i napawajac sie swiezo zainstalowanym netem kiedy to rozleglo sie pukanie do drzwi…

I tu cofne sie o pare dni w tyl: KMZ odkryla ze nasi sasiedzi maja kota. „Musimy go zlapac i przekabacic na swoja strone” doniosla mi smsem i od tej pory obie czailysmy sie zeby owego kota przydybac. A tu okazalo sie ze az czterech przedstawicieli tego gatunku spaceruje po  naszym tarasie, raz jeden wszedl na chwile do salonu ale nie byl zbyt skory do zawierania znajomosci. Zastanawialysmy ktoz to moze obok mieszkac – stara panna 😉 czy po prostu jakas czy jakis wielbiciel czworonogow.

No i wlasnie zagadka rozwiklala sie owego wieczora. Pukanie do drzwi – patrzymy po sobie bo godzina juz byla pozna, pytamy sie wzajemnie: czekasz na kogos? Ja? Skad…

No wiec ide do przedpokoju, patrze: na stoliczku nie ma kluczy.

-O fuck… JUST A MINUTE!

Szukam kluczy po kieszeniach plaszcza i slysze meski baryton: That’s ok.

Wreszcie otwieram a tam… calkiem apetyczne dwudziestokilkuletnie cialo bez butow, w skarpetkach ( a wiec domyslam sie – sasiad) i zaczynam sie zastanawiac czy aby nie spiewalam za glosno arii Carmen, ale okazuje sie ze nie bo sasiad przyszedl zapytac czy mamy internet i skad.

KMZ zwabiona jego glosem jak marynarz spiewem syreny dolaczyla do mnie i zaczelismy bardzo sypatyczna rozmowe ktora z neta szybko przeszla na tematy typu: od kiedy tu mieszkamy, jakie sa puby w okolicy a w ogole to jak mamy na imie bo on jest Cathal i mu bardzo milo nas poznac.

-A czy ty masz przypadkiem kota?-spytala KMZ

-Mam dwa koty- odpowiedzial  a my westchnelysmy myslac: GEJ…no coz, szkoda…

-….Zostawila mi je eks dziewczyna.

-O! – ozywilysmy sie ponownie.

Koty nazywaja sie Diego i Lila, oczywiscie zadeklarowalysmy chec opieki nad nimi gdyby takowa byla potrzebna.

-A w sumie co my tak tu stoimy – powiedzialam w koncu kiedy po dokladnych ogledzinach stwierdzilam ze Cathal choc Irlandczyk jest calkiem przystojny i sexy – Moze wpadniesz na kawe albo na drinka?

Wpadl. Ma 23 lata czyli akurat dla mnie, oczywiscie gdybym nie byla z Iksem. W koncu wkraczam w wiek pani Robinson i uwodzenie mlodych chlopakow jest mi zwyczajowo wrecz nakazane. Ha, tylko jak tu ich uwodzic kiedy ta dzisiejsza mlodziez przejmuje inicjatywe i sie wcale nie wzbrania jak Dustin Hoffman tylko wrecz przechodzi do ataku. Wiem z doswiadczenia 😉

Tak czy siak mamy sie razem zorganizowac na wyjscie do pubu.

Iksowi powiedzialam jakiego to milego sasiada mamy unikajac jednakowoz okreslen typu: „niezly tylek” i „fajnie umiesniony” a skupilam sie na „chyba gej i hoduje koty”. Zreszta dla Cathala dobra bo ostatnio okazalo sie ze Iks jest niezly w rzucaniu klatw. Pisalam w jednym z poprzednich postow ze moj GM zauwazyl jakie to mam niesamowite oczy. Donioslam o tym Iksowi a on zazartowal:

-Niech on uwaza bo kto za dlugo patrzy w „MY HONEY’S EYES” tego dosiegnie moja klatwa.

No i przychodze wczoraj do pracy po dwoch dniach wolnych i czego sie dowiaduje? Ze GM mial niegrozny zawal i lezy w szpitalu. Moze zbieg okolicznosci ale ostroznosci nigdy za wiele 😉

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.