Sales training, prohibicja i drony

Nie wiem, jak to się stało, ale zaangażowałam się w organizację służbowego eventu w Polsce. Początkowo miało być tylko odwiedzenie dwóch hoteli z mojego portfolio – w Krakowie i Rzeszowie – razem z koleżanką z działu sprzedaży. Zaproponowałam przy okazji, że skoro i tak przyleci aż z Afryki, to może zorganizujemy spotkanie dla wszystkich polskich hoteli. I tak narodził się pomysł na networking i sales training. Kraków był kompletnie niedostępny – hotele zabukowane po brzegi, ceny zaporowe – więc stanęło na Rzeszowie. Może mniej reprezentacyjnie, ale praktycznie.

Moja rola miała się ograniczyć do wysłania zaproszeń i rezerwacji pokoi. W praktyce doszło do tego znalezienie venue, wybór menu, negocjacje cen i koordynacja wszystkiego między hotelem, restauracją i koleżankami z sales. Niby nieduża impreza, ale logistycznie – sporo zamieszania.

Oczywiście nie mogło obyć się bez atrakcji:

  • jednej koleżance odwołano lot,
  • klub, w którym mieliśmy mieć kolację, zmienił właściciela i nagle „sorry, nie mamy koncesji na alkohol” (pomyślałam: dobra, to zrobimy after na mieście, a co),
  • a w dzień eventu o 7 rano dostaję wiadomość od GMa z Rzeszowa: „Ewa, czy Wy już jesteście w Polsce? Bo przestrzeń powietrzna zamknięta, drony, dramat, wojna prawie”.

Jedna koleżanka leciała właśnie gdzieś między Dubajem a Krakowem, druga utknęła w Amsterdamie, a ja już widziałam nagłówki: „Historyczne szkolenie sprzedaży bez działu sprzedaży”. Na szczęście wszystko okazało się przesadzone, każdy doleciał, a event wypalił.

A impreza w klubie, mimo prohibicji, była hitem – zamiast alkoholu dostaliśmy żetony do gier i… ludzie rzucili się na nie jak na promocję w Lidlu. Po wszystkim i tak skończyliśmy w hotelowym barze, gdzie rozmowy toczyły się do rana. Drugi dzień również przebiegł świetnie i już planujemy powtórkę za rok. Może tym razem w Łodzi – w końcu ktoś musi odwiedzać Łódź.

Kilka refleksji z pobytu w Polsce:

  • Wsiadanie do pociągu z walizką to sport ekstremalny. Serio, ten przeskok między peronem a schodkiem to selekcja naturalna.
  • Pierwsza klasa w PKP? To chyba żart zrobiony na próbę cierpliwości. Druga pewnie wygląda jak poligon.
  • Ceny – oprócz alkoholu i knajp – wysokie jak Tatry. To ja się pytam: kiedy to się stało?
  • Taksówkarz mojego znajomego zrobił mu „wycieczkę krajoznawczą” połączoną z lekkim skubnięciem portfela. Może przypadek, może znak, że polscy taksówkarze też zaczynają grać w grę pt. „turysta płaci dwa razy”.

Po części służbowej spędziłam jeszcze trzy dni prywatnie w Krakowie:
✔ odwiedziłam Bunny Cafe (króliki fajne, ale wolę koty),
✔ strzelałam na strzelnicy,
✔ tańczyłam Pod Jaszczurami,
✔ zwiedziłam Auschwitz-Birkenau,
✔ kupiłam sukienkę od Christian Lacroix w Desigual,
✔ zaliczyłam obowiązkowo Pijaną Wiśnię (okazało się, że ma sekretną salę jak w Harrym Potterze),
✔ wpadłam do baru mlecznego na Brackiej i na dymiący koktajl w Ministerstwie Tajemnic.

Mieszkanie z jacuzzi, które wynajęłam, było sztosem – chętnie tam wrócę. A po powrocie… czekał mnie remont kuchni. Teraz mam czajnik i mikrofalę w sypialni, jak w AirBnb, a pudła ze szklankami robią za dekorację. Jeszcze tylko kilka dni i będzie po wszystkim. Oby.

7 uwag do wpisu “Sales training, prohibicja i drony

    1. Milena's awatar Milena

      Przepraszam, ze tak wtracam tutaj out of the blue, ale probowalam niedawno dostac sie na Twojego bloga Kat i nie udalo mi sie go zlokalizowac, czy juz nie piszesz?

      Ewo, klaniam sie nisko i przepraszam za prywate na Twoim podworku. Oczywiscie u Ciebie na blogu pojawiam sie regularnie, przepraszam za brak komentarzy i dziekuje serdecznie za Twoje posty, sa zawsze swietne 🙂

      Polubione przez 1 osoba

  1. Milena's awatar Milena

    Ogromne dzieki, bo u Dity tez masa swietnych rekomendacji i fajnie tez pisze, szkoda baaardzo mi, ze przestala, ale wiadomo, nalezy przede wszystkim dbac o siebie, na pewno ma powody swoje 🙂 W kazdym razie pozdrawiam serdecznie.

    To jest w ogole dosc niesamowite, jak czesto to wirtualne ( w tym wypadku blogowe) srodowisko zahacza o realny swiat, ja czesto mysle o Tobie, gdy jestem w Londynie na przyklad, albo w Inverness w Scotch and Rye, bo o ile dobrze pamietam pisalas, ze Ci ten pub sie spodobal na naszym koncu swiata szkockim, no nie takim koncu, Inverness to w suie city przeciez jest 😉 😉 😉

    Serdecznie pozdriawiam i zycze,z eby Ci wszystko sie wiodlo wspaniale, czyli jak ma byc 🙂

    M.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.