Wicked Little Letters czyli Wredne Liściki.

Będąc w marcu w Londynie, zajrzałam do kina w ciemno, postanawiając iść na to, co akurat będzie lecieć. I trafiłam na Wicked Little Letters, po polsku Wredne Liściki. Ponieważ nie jest to jakiś wielki przebój i pewnie zaginął pośród innych premier, chcę go Wam polecić, bo w piątek pokaże się na Netflixie. No, przynajmniej w moim kraju. Ale widzę, że Pan Raczek już puścił recenzję na You Tube, więc może w Polsce dopiero wszedł do kin.

Najpierw bez spojlerów: humor brytyjski jest specyficzny i jego znawcy na pewno będą usatysfakcjonowani tą czarną raczej komedią, albo lepiej: komediowym dramatem. Do tego mamy śmietankę aktorską, a więc Olivię Coleman, Gemmę Jones, Jessie Buckley i Hugh Skinnera (przy okazji polecam świetny film z nim również na Netflixie: Falling for Figaro).  Co ciekawe, scenariusz powstał na podstawie prawdziwej historii, choć został podrasowany i jak to teraz bywa, kilka osób zmieniło kolor.

Akcja dzieje się w 1920 roku w małym brytyjskim miasteczku, gdzie stara panna Edith, uosobienie przyzwoitości i cnót wszelakich, mieszka wciąż z rodzicami w atmosferze bigoterii i tyranii ojca. Niespodziewanie Edith zaprzyjaźnia się z nieco zwariowaną sąsiadką, Irlandką Rose, która jest dość wyzwolona, zagląda na drinka do pubu, ma niewyparzoną gębę i jest matką dziewczynki, która ponoć jest owocem jej małżeństwa z żołnierzem zmarłym na froncie podczas drugiej wojny światowej. Ale ma też dochodzącego pana. Kiedy Edith i Rose pokłóciły się, Rose zaczęła dostawać bardzo złośliwe anonimowe liściki, pełne ostrych wulgaryzmów.

Któż może pisać takie rzeczy takim językiem, obrażając wrażliwe uszęta starej panny, jak nie Rose? Listy przychodzą i przychodzą, więc ojciec Edith postanawia zgłosić sprawę policji. Rose zostaje aresztowana i choć udaje jej się wyjść za kaucją, by w domu czekać na proces, sprawa stanowczo nie wygląda dobrze. A do tego liściki są już wysyłane nie tylko do Edith i jej ojca, ale też innych mieszkańców. W niewinność Irlandki wierzy tylko kobieta – policjant, pani Gladys Moss (która w filmie jest Hinduską). Ona i kilka kobiet z miasteczka.

Skąd my to znamy. Przecież teraz, w dobie social media, cały ogrom osób czerpie przyjemność z anonimowego i nie tylko obrażania innych i wypisywania w komentarzach tekstu typu: ale masz stary ryj: to było do pani Joanny Koroniewskiej. Chęć obrażania może  wynikać z różnych względów: albo ktoś jest zakompleksiony i chce się w ten sposób wyżyć lub podnieść ego. Albo stłamszony jakimiś normami społecznymi: np incel nienawidzący kobiet chce je obrażać w sieci. Albo ma coś z główką. Pamiętam, że jak byłam w wieku licealnym, moja koleżanka dostawała anonimy szkalujące ją i jej chłopaka – ona to miała w nosie i wyrzucała do kosza. Nigdy nie wyszło, kto za tym stał, ale ktoś znał dużo szczegółów, więc zakrawało na zazdrosną koleżankę. Ja w ogóle mam alergię na anonimy i donosy, więc nie podoba mi się także motyw Penelope w Bridgerton, która jest taką stłamszoną i nieszczęśliwie zakochaną, niby to nieszkodliwą panienką, a tu proszę: w wolnym czasie wyżywa się na towarzystwie pisząc paszkwile jako Lady Whistledown.

Zobaczcie ten świetnie zagrany, napisany i wyreżyserowany film, który naprawdę skłania do myślenia na tematy przeróżne – emancypacji kobiet, wpływu kościoła i surowego wychowania, bigoterii i ludzkiej natury. W zalewie tych wszystkich przeciętniaków typu Mother of the Bride i Family Affair, to jest naprawdę perełka.
A poniżej spojlery dla tych, którzy już widzieli lub nie chcą oglądać, ale chcą wiedzieć więcej o prawdziwej historii i o filmie.

W rzeczywistości cała afera rozegrała się w 1918 roku, Rose nie była Irlandką i miała córkę, owszem, ale z obecnym partnerem, co prawda bez ślubu. Cała reszta zgadza się prawie w 100 procentach, choć pani policjantka Gladys nie była Hinduską. Za to była pierwszą kobietą oficerem policji w Sussex, i pierwszą jeżdzącą na motorze. A czy to faktycznie Rose pisała te obrzydliwe listy? Nie, to sama Edith to robiła. W rzeczywistości kobieta była najprawdopodobniej chora psychicznie. W filmie jej zachowanie wynika głównie z tego, jak jej głos i osobowość były tłamszone przez okropnego ojca i normy społeczne. Edit chyba zazdrościła Rose wolności, faceta, tego, że była otwarta i szczera. A ona, z łatką zdziwaczałej, bogobojnej starej panny, musiała jakoś dać ujście tej całej złości i zawiści.

Przypominiało mi się przysłowie, że ktoś modli się pod figurą, a diabła za skórą. Często osoby, które coś cały czas udają, muszą nosić jakąś maskę, coś hamują w swym codzinnym życiu, mogą przez to wykształcić jakieś zachowania, o których nikt nie wie, może prócz bliskich. Kochający mężowie, którzy leją żony w zaciszu domowym, taki pierwszy z brzegu przykład. Albo sfrustrowani niespełnieniem w pracy nieudacznicy, którzy potem wyżywają się krzykiem na dzieciach i małżonku/żonie.

A taka Edith musiała to wszystko, co chciała wykrzyczeć swemu tatusiowi, to, co chętnie wyplułaby w twarz sąsiadce, co gdzieś tam siedziało i narastało, wypisac w swych liścikach. I na początku było to formą wypowiedzi, a potem stało się narzędziem zemsty na innej kobiecie, która miała odwagę być inna, uprawiać seks, bawić się i śmiać. Skąd my to znamy.

6 uwag do wpisu “Wicked Little Letters czyli Wredne Liściki.

  1. Dammar's awatar Dammar

    Ten film skojarzyl mi sie z ksiazka Zatrute Pioro Agaty Christie. Tam co prawda myslano ze to jakas stlamszona stara panna wysyla anonimy, a w rzeczywistosci chodzilo o morderstwo. Mysle ze film jest wart by go obejrzec, Bede miec okazje na pewno to zrobie.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj odpowiedź do Dammar Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.