Świąteczne paździerze część pierwsza.

Ponownie maltretuję świąteczne filmy. Nie wiem, czemu to robię. To jest jakaś chora tradycja, albo uzależnienie, które trzeba leczyć. Nie tylko mnie to dotknęło, znalazłam w koledze z pracy towarzysza niedoli. On też od dawna zastanawia się, dlaczego 99% bohaterek tego typu produkcji ma długie bądź półdługie włosy w LOKI. Czemu loki?

Tej zimy postanowiłam po każdym christmasowym badziewiu od razu zapodać sobie jakiś dobry film. Tak na odtrutkę. Dlatego po krótkiej opinii na temat paździerzy, będzie okazja przepitki. Mam też zasadę, że wszystkie świąteczniaki są albo z tego roku, albo z poprzedniego. Nie żeby to w czymś pomogło, bo w tego typu filmach nic się tak naprawdę nie zmienia.

Na pierwszy ogień idzie Netflix i Best.Christmas.Ever. Czemu taka pisownia z kropkami, ch.j wie. NETFLIX przynajmniej zatrudnił aktorów, których kojarzę nie tylko z badziewi, a więc Heather Graham i Jasona Biggsa w roli małżonków, oraz piosenkarkę Brandy. Heather Graham gra Charlotte, cała w blond lokach, która co roku dostaje od swej koleżanki z college’u taki świąteczny newsletter, w którym ta opisuje wspaniałe osiągnięcia swej rodziny. Zakompleksiona Charlotte, której ambicje nigdy się nie spełniły, czuje się z tego powodu jeszcze gorzej.

I oto moi drodzy, jadąc na święta do siostry, Charlotte nieopatrznie zajeżdża do wypasionej willi owej kumpeli, bo jej syn przestawił adres w GPS. Pierwsza wielka bzdura, bo nawet nie wiedząc dokładnie, jak dojechać do własnej siostry, chyba się można zorientować, że kurna coś trasa jest nie tego i raczej jedziemy w innym kierunku… no ale ok. Rzecz jasna kumpela jest w domu, w zajebistych ciuchach, z mężem jak z argentyńskiej telenoweli i córką geniuszem. No i oczywiście spadnie taki śnieg, że zazdrosna o koleżankę Charlotte i jej rodzina będą zmuszeni zostać tam na święta.

Film, który został przez Guardiana radośnie okrzyknięty najgorszym w sezonie, jest kolekcją scen, w których Charlotte usiłuje dowieść, że koleżanka na pewno kłamie i jej życie nie jest takie, jakim go opisuje. Bo wiecie, człowiek od razu się lepiej czuje, jak inni mają gorzej, a przynajmniej tak samo. Co za piękne świąteczne przesłanie. Mogła ta produkcja iść w stronę dark comedy, ale niestety jest tylko bardzo mało śmieszną komedyjką, na którą nie powinno się wydawać funduszy stacji. Do tego skąd ta obsesja, by dzieci wierzyły w Starego Dziada, tzn tfu, w Swiętego Mikołaja, jak najdłużej? Mamy na końcu filmu kuriozalną akcję latania w balonie nad miastem, gdzie Charlotte ryzykuje życiem, by udawać Santę. Plizzzz….

Mam nadzieję, że nie będziecie oglądać tego gniota, więc rzucę spojlerem, a mianowicie jak to było do przewidzenia, Charlotte uspokoi swą obsesję na punkcie idealnej koleżanki, kiedy okaże sie, że ta straciła syna. Znów, jakie to k.wa okropne. Czy ktoś się dziwi, dlaczego blondyna w lokach absolutnie nie wzbudziła mojej sympatii? Jest to tego typu film, że gówno nas obchodzi, co się dzieje, jak się skończy i niech wszyscy się potrują zupą grzybową, przynajmniej byłoby to oryginalne. Film oceniam na 1 bąbkę w skali 10. Dlatego na jedną, bo zobaczyłam gorszy twór, ale o tym potem.

Na odtrutkę zapodałam sobie mój ulubiony fim Woody’ego Allena: Bullets over Broadway. Kocham filmy o produkcji filmu czy sztuki 🙂 Ten to jest arcydzieło, widziałam go z 12 razy, a grającą w nim Jennifer Tilly miałam okazję oglądać na żywo, nie w sztuce co prawda ale podczas turnieju pokera w Dublinie. Jedną z postaci jest członek mafii, niejaki Cheech, grany przez Chazza Palmintieri. Cheech okazuje się być niezwykle utalentowanym pisarzem, który zaczyna pomagać autorowi sztuki w jej ulepszaniu. I patrząc na to myślałam, że taki Cheech to by się przydał w Netflixie, może mógłby podratować kiepskie filmy jak opisany powyżej.

Hallmark wypuszcza świąteczne produkcje niczym serie z karabinu maszynowego, więc miałam duży wybór. Padło na A Merry Scottish Christmas, bo wiadomo, szkockie jest zawsze lepsze niż inne. Jak jest beznadziejnie, to przynajmniej akcent jest seksowny. W fimie wystąpili aktorzy, których widziałam już w wielu innych hallmarkowych produkcjach. Czy Hallmark ma jakąś wyłączność na ich aktorów? Czy to jest jakaś nisza dla tych, co w miarę umią grać, w miarę wyglądają, ale nie na tyle, by występować w uznanych dziełach?

A może Hallmark stosuje jakieś kruczki w kontrakcie, że jak się wsiąknie, to po wsze czasy w naszych filmach grać będziesz. W każdym razie pani bohaterka ma loki, czarne tym razem. Wykorzystano jeden z tradycyjnych plotów, czyli nagle przeciętna rodzina z Ameryki okazuje się być arystokratyczną rodziną o szkockich korzeniach, która na święta ląduje w znienacka odziedziczonym zamku. A propos korzeni, to oczywiście będzie tam wysoki i przystojny Szkot. Zakończenie filmu jest przeraźliwe przewidywalne, ale aktor Szkot dużo mówi, ma piękny głos i akcent, więc w sumie nie uważam czasu za stracony 😉 Daję aż 5 bąbek , z czego 3 są za szkocki akcent i zajebisty zamek, no i rzecz jasna za kilt.

Aż tak nie potrzebowałam odtrutki, ale i tak zobaczyłam nowy film Netflixa Fair Play. Nie, żeby to było arcydzieło, ale tę historię o parze brokerów z Wall Street, którzy są też parą w życiu osobistym, mogę polecić. Emily i Luke z powodu klauzuli w kontrakcie trzymają swój bardzo udany związek w tajemnicy. Wszystko się pięknie układa, dopóki Emily nie dostanie awansu, którego spodziewał się Luke. Ogólnie film opowiada o nierówności płci, zarówno w związku jak i w życiu zawodowym. Jak kobiecie trudno jest wybić się w zawodach zdominowanych przez mężczyzn a także jak jej sukces może obnażyć prawdę o partnerze. Interesujące.

Ostatni film (jak na razie) jest tak zły, że Best.Christmas.Ever wydaje się być arcydziełem. Trafiłam na niego na Amazon Prime i jestem w szoku, że takie coś zostało nakręcone. Przede wszystkim nie wygląda to jak profesjonalna produkcja, ale jakby kilkoro przyjaciół, filmowców amatorów, nakręciło coś sobie tak jako wprawkę. Aktorstwo, reżyseria, scenariusz są nieistniejące. Co to w ogóle jest??? Żart?

Christmas at the Holly Hotel, tak się to nazywa. Jest pani w lokach, krytyk kulinarny, co do której przyszłości i życia każdy ma wyrobioną opinię. Bo przecież to nie my wiemy, co jest dla nas najlepsze, ale znajomi, rodzina i… duchy. Tak. A więc każdy wypowiada tu kwestie, że przecież ty jesteś stworzona do bycia szefem kuchni, marnujesz się jako krytyk. Przecież ty będziesz szczęśliwa w rodzinnym miasteczku, nie w wielkim mieście. Przecież o niczym innym nie marzysz, jak o zakochaniu się w lokalnym prostaczku. Tak, bo przecież mając fajne, niezależne życie w Nowym Yorku i pracę krytyka kulinarnego dla The Times, nie można być szczęśliwą. Trzeba zapierdalać w kuchni i mieć męża, a wszystko to na prowincji.

Dialogi są tak napisane, żeby dowiedzieć się z nich o przeszłości bohaterki (jestem twoją jedyną ciotką i to ja cię wychowałam – przykład). Wiecie, to jest tak nienaturalne, przecież, jakby to zauważył Cheech, ludzie tak nie mówią. Dźwięk jest straszny, jakieś echo w pomieszczeniach, na dworze świszczy wiatr zagłuszając bohaterów. Aktorstwo drętwe, między parą nie ma żadnej chemii, facet, obiekt uczuć, jest okropny. Montaż to jakiś dowcip jest. W jednej scenie mieszkający z mamusią policjant, czyli pożądany obiekt westchnień, mówi, że musi jechać za swą kobietą, by ją zawrócić z drogi i wyznać miłość (zakochał się w kilka dni) a w drugiej już jej samochód stoi na poboczu, on jej wyznaje uczucia. Chłam. Daję minus 5 bąbek na 10. MINUS.

Po tym czymś naprawdę potrzebowałam rewelacji. Disney podsunął mi A Haunting in Venice, kolejną próbę Kennetha Branagha, by udowodnić, że jest dobrym Poirotem i że potrafi zrobić super film na podstawie dzieł Agathy Christie. I jak z Orient Expressem i Śmiercią na Nilu mu nie wyszło, to A Haunting in Venice jest swietnym filmem i nawet wąsy Branagha nie są aż tak zielone.

Wenecja jest przepiękna, tak samo jak willa, gdzie rozgrywa się większość akcji. Atmosfera jest pełna napięcia, bo tym razem w sprawę zaangażowane są duchy i medium. Reżyseria jest absolutnie bezbłędna, tak samo jak scenariusz i aktorstwo. Kilka razy podskoczyłam na krześle 😉 To bardzo inny Poirot, mniej arogancki, nawet wątpiący w siebie. Polecam bardzo.

13 uwag do wpisu “Świąteczne paździerze część pierwsza.

  1. No ja już nie męczę świątecznych produkcji, w większości to zło. Nawet książki świąteczne ograniczyłam do pewników tak zwanych.
    Za to co do tej najnowszej ekranizacji Agathy Chrisitie , to mi ostatnio znajoma polecała, że właśnie pięknie Wenecja przedstawiona.

    Polubione przez 1 osoba

  2. Dammar's awatar Dammar

    Ja na razie obejrzalam Holiday, taka moja tradycja, otwarcie sezonu. A przed chwila skonczylam Szosty zmysl, juz zapomnialam ze to byl dobry film.
    Ciekawa jestem nowego Poirota, bo akurat lubie filmy na podstawie ksiazek Agathy Christie. Jak bedzie okazja, to obejrze.
    A w sobote idziemy z kolezanka do kina na polska komedie Uwierz w Mikolaja.

    Polubione przez 1 osoba

  3. ❤️ Actually już oglądałam, jeszcze Holiday przede mną, a reszta to szmira faktycznie, chyba sobie daruję, chyba że z serii czarna komedia, gdzie na początku kolędy i „magia świąt”;) a na końcu przewrócona choinka się dymi, co najmniej dwa trupy koło niej leżą (albo chociaż ranni są;), a na światło wywleczone zostały wszystkie grzeszki biesiadników;) Jakoś ostatnio takie mi się podobają i już mam na oku dwie polskie produkcje;)
    A zamiast tych wszystkich wypolerowanych filmików można sobie włączyć taką piękną i długą reklamę pewnej sieci jubilerskiej, najlepiej z dorobioną piosenką;) i trochę się pośmiać:)
    Problem tych „świątecznych komedii” jest taki, że próbują podrobić albo LA albo Holiday , ale nikomu to jeszcze nie wyszło.

    Polubione przez 1 osoba

  4. Milena Salega's awatar Milena Salega

    Dublinia, ale Ty pisalas w ostatnich latach o kilku filmach swiatecznych, ktore co prawda moze nie sa w tej samej lidze co The Holiday i Love Actually, ale wg Ciebie byly na dosc wysokiej bombkowej pozycji. Daloby prosze rade, zebys zrobila moze ranking wszechczasow np. 10 filmow. Albo nawet chociaz 5, pretty please 🙂 🙂 🙂
    Serdecznie pozdrawiam, swiatecznie, oczywiscie 😉
    M.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj odpowiedź do Ewa (Dublinia) Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.