Come on Barbie let’s go party!

Mój stosunek do lalek od zawsze był bardziej niż obojętny. Jako dziecko czytające i piszące od 4go roku życia, do tego ciut dziwne i nad wiek poważne, nie rozumiałam, po co te lalki niby mają być. Mama pamięta (i ja zresztą też) jak kiedyś odwiedziły mnie dwie dziewczynki, córki sąsiadów, ze swoimi paskudnymi lalkami przypominającymi małe dzieci, i chciały się bawić „w dom”. Powiedziałam im, że są głupie i poszłam czytać książkę. Serio, ja w wieku 8 lat miałam opanowanego Pana Tadeusza i recytowałam Stepy Akermańskie, gdzie mi tam było do zabaw plastikowymi bachorami.

Kiedy miałam 10 lat, spędziliśmy z rodzicami miesiąc we Francji, gdzie po pierwsze przekonałam się, że nie wszędzie jest tak jak w Polsce, czyli że ludzie nie muszą stać w kolejkach po papier toaletowy a w sklepach jest towar zamiast pustych haków i echa, a po drugie dostałam w prezencie lalkę Barbie-podobną, bo produkowaną we Francji. Była zgrabną blondyną o długich nogach, wielkim biuście i błękitnych oczach, w niebieskim topie, długej i obcisłej zamszowej spódnicy, brązowych wysokich kozaczkach i białym futrze. Nie bardzo wiedziałam, co mam z nią robić i szczerze mówiąc nie pamiętam, gdzie ta lalka skończyła, przypuszczalnie na śmietniku.

Ale idea lalki w postaci dorosłej kobiety, nie dziecka, dużo bardziej do mnie przemawiała. Nigdy nie podobało mi się indoktrynowanie małych dziewczynek do rokl matki, wciskając im lalki bachorki do karmienia butelką i wożenia w wózkach. Nie uznaję poglądu, że Barbie była antyfeministyczna, bo uosabiała zbyt idealną i piękną blondynę. Wręcz przeciwnie – Barbie w jej wszystkich odsłonach – jako doktor, polityk, stewardessa, nauczycielka i tak dalej, miała pokazywać dziewczynkom drogę kariery. Jeśli kogoś jej nierealne proporcje wpędzały w kompleksy – cóż… Uroda jest w cenie od tysiącleci i piękno fizyczne było, jest i będzie, tak jak i ci, którzy nie mogą sobie z tym poradzić. Lepsza idealna plastikowa lalka, niż ówczesne plastikowe celebrytki.

O tym, że powstaje film o Barbie, wiedziałam już od dobrych kilku lat. Miała w nim grać Amy Schumer, za którą nie przepadam, więc zaczęłam się interesować tematem dopiero po zmianie obsady. Kiedy za scenariusz i reżyserię wzięli się Greta Gerwig i Noah Baumach (Małe kobietki, Lady Bird, Marriage Story) byłam pewna, że to będzie Film przez duże F. Spodziewałam się czegoś tak oryginalnego i nieprzeciętnego jak Jo Jo Rabit, Parasite i Everything Everywhere All At Once i dostałam to. Od razu mówię – to nie jest film dla dzieci! Jestem w szoku czytając opinie ludzi, którzy na filmie co prawda nie byli, ale zaśmiewają się ekscytacją filmem o LALCE… Nie bierzcie do kina dzieci. Nie dlatego, że są tam jakieś nieodpowiednie sceny, po prostu nie zrozumieją, o co chodzi.

Marketing filmu, który miał premierę razem z kompletnie rożnym Oppenheimerem, był genialny. Sami fani wypchnęli te dwa tytuły jako wydarzenie, poprzez wykreowanie Barbenheimera i mnóstwa posterów i memów z połączonymi razem bohaterami obu filmów. Margot Robbie grająca Barbie pojawiała się na premierach w kostiumach będącymi kopiami prawdziwych kreacji z kolekcji lalki, a Ryan Gosling (Ken) dzielnie towarzyszył jej w pastelach. Rewelacyjna piosenka Dua Lipy powędrowała na top list przebojów a różowy zdaje się być znów modny. Zresztą widzowie zaczęli przychodzić na seanse w różowych ubraniach czy dodatkach, co jest super sympatyczne. Ja też wygrzebałam swoją jedyną wściekle różową bluzkę na seans, a C. (który się uparł, żeby iść ze mną) miał blado-różową koszulę. Prawie wszyscy widzowie na sali też ubrali się stosownie do okazji i świetnie, że było sporo panów, a nawet grupka młodzieńców w wieku około 16-18 lat. Bo tak samo, jak nie jest to film dla dzieci, tak też nie jest to film bardziej dla kobiet.

Film mnie jednocześnie zachwycił i zaskoczył. Jest wizualnie przepiękny, a prawdziwi fani Barbie i całej otoczki z nią związanej na pewno wychwycą różne smaczki, bo Barbieland jest stworzony z tych samych produktów, jakie można było kupić w sklepach – wszystkie domki, samochody, ciuchy, sprzęty. Początek jak z Odysei Kosmicznej od razu wprowadza w dobry nastrój a potem jak w Truman Show – niby wszystko jest pięknie w idealnym życiu lalki, ale coś powoli zaczyna się psuć, coś jest nie tak… Barbie zaczyna myśleć o śmierci, jej stopy ukształtowane w taki sposób, by pasowały do szpilek, spłaszczają się i jedynym wytłumaczeniem jest to, że dziewczynka, która się nią bawi w rzeczywistym świecie, ma jakieś problemy. Barbie wyrusza więc do prawdziwego świata, a towarzyszy jej pasażer na gapę -Ken.

Naprawdę trudno jest bez spojlerów opisać, jaki ten film jest dobry. Po prostu zaufajcie mi i idźcie do kina. Śmiałam się, ale i wzruszałam. W pewnym momencie miałam łzy w oczach, a na sali było cicho, jak makiem zasiał. C. określił film jako empowering i nie słuchajcie samców alfa którzy mówią, że to jest feministyczna anty męska bzdura. Ma on wiele warstw i myślę, że każdy wydobędzie z niego co innego, jak dla mnie głównym przekazem było to, że ani matriachat ani patriarchat nie jest dobry. Musimy się nauczyć wzajemnego szacunku i zrozumienia, bo demaskulinizacja i szowinizm są złe. Do tego kobiety same siebie katują nadmiernymi wymaganiami, a mężczyźni też nie całkiem radzą sobie z tym, jacy mają być w tym nowym świecie z równymi zasadami. Niestety moje panie ale dużo winy jak mężczyźni się wobec kobiet zachowują, ponosimy my. Czy pamiętacie taki film Moje wielkie greckie wesele? To kombinowanie kobiet, żeby facet „głowa rodziny” sam wpadł na jakiś pomysł, bo wtedy się będzie czuł wspaniale, że jest taki mądry? Udawanie, że nie potrafimy czegoś zrobić, bo on lubi tłumaczyć? Niby chcemy, żeby mężczyzna był wrażliwy i miły, ale lecimy na chamów na motorach, którzy komuś lutną jak przyjdzie co do czego, bo to takie męskie 😉

Droga, którą przechodzi Barbie (jak to zostało wspaniale zagrane) to droga, jaką przechodzi każda kobieta. Kim ja jestem? Co jest dla mnie ważne? Czy chcę być matką, żoną, czy chcę robić karierę? Dlaczego się tyle ode mnie oczekuje? Dlaczego nigdy nie jestem wystarczająco dobra w swoich oczach? Dlaczego społeczeństwo mnie ocenia? Dlaczego mam się wtłoczyć w jakieś ramy? Ale Ken też ma swoje problemy. Nie jest szczęliwy, będąc dodatkiem do Barbie, ale nie będzie też szczęśliwy, zaprowadzając w Barbielandzie patriarchat. Bo Ken – jak i wielu mężczyzn – też nie wie, czego chce, czego się od niego oczekuje, do tego czuje się źle, bo tak naprawdę nie jest kobietom potrzebny. Kiedy one radzą sobie świetnie same, czym on im zaimponuje? Więc trzymają się panowie tego patriarchatu jak mogą, a raczej jego resztek.

Film o lalce naprawdę przemyca tyle ważnych treści, choćby to, jak nasza płeć jest największym swoim samokrytykiem ale i krytykiem innych kobiet, zamiast je wspierać. Konsumpcjonizm, macierzyństwo, ale przede wszystkim o czym już wspomniałam, seksizm i feminizm. Do tego jest tu tyle humoru i ogólnie serducha 🙂 Muszę go zobaczyć jeszcze raz! Wspomnicie moje słowa – będą nominacje do Oscarów!

8 uwag do wpisu “Come on Barbie let’s go party!

  1. Ja kolei miałam sporo Barbie bo przyjaciółka Mamy, której dziećmi w dużej mierze moja Mama zajmowała się podczas saksów przyjaciółki w USA, przysyłała mi w paczkach. Miałam też po córce tejże przyjaciółki, więc miałam całą rodzinę, Barbie, Kena i ich córkę? siostrę Barbie? (nie znałam tych rodzinnych koniugacji, Skipper). Lubiłam się bawić, miałam dwupiętrowy dom Barbie (w szafce z odsuwanymi szklanymi drzwiami urządziłyśmy) i było super. Ja akurat z tych dziewczynek, którym lalki nie przeszkadzały ani nie odrzucałam z obrzydzeniem, jak Ty 😛 miałam też kolekcję resoraków (jedno auto mi ktoś zajumał w podstawówce, do dziś się złoszczę bo to był super terenowy samochód 😉 ). Ogólnie jak bawiłyśmy się w Barbie to na zasadzie odzworowywania życia, koleżanka nawet wpychała jej pod ubrania jakieś materiały i Barbie była w ciąży itd. A co do filmu, to dowiedziałam się o nim, że powstanie przez przypadek, u Margi, która udostępniła zdjęcia bohaterów w różu i nie przypuszczałam wtedy, że to będzie tak dobry film ale jak to wczoraj do P. powiedziałam, to, że ta dwójka nie zlekceważyła tej propozycji i zgłosiła się na casting (tak to sobie wyobrażam, chociaż może inaczej ich zatrudnili) świadczy o ich mądrości jako aktorów i myślę, jak Ty, będą Oskary za tę produkcję, wygrali tym wiele, idąc w tę produkcję mimo, że wciąż niektórzy chcą ją ośmieszyć. O, ale się rozpisałam 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Nie bylo castingu, Margot Robbie jest producentka I poprosila rezyserke o wybranie aktorki, ale ta chciala wylacznie ja 🙂 Margot powiedziala Ryanowi, ze w kazdy dzien filmowania dostanie od niej prezent I fajtycznie tak bylo 🙂 nie trzeba go bylo zreszta dlugo przekonywac – on ma bodajze 3 corki I w ogrodzie znalazl lalke Kena w blocie, twarza do dolu. Zrobil zdjecie, wyslal Grecie Gerwig z podpisem: bede Twoim Kenem 🙂 naogladalam sie wywiadow:)

      Polubione przez 1 osoba

      1. O, czyli widzisz, potwierdza się moja teoria o tym, że mieli niesamowitego nosa do tej produkcji. Cieszę się, że żadne z nich nie bało się zaszufladkowania i głupich opinii na ten temat ale to też wynika z tego, kto się tym filmem zajmował całościowo. No, klapa się nie zapowiadała z pewnością !

        Polubione przez 1 osoba

  2. Tez w wieku 10 lat dostalam Barbie od mojej hiszpanskiej „cioci” i bylam zachwycona bo jako biedne nauczycielskie dziecko nie moglam liczyc na takie cymesy 😉 Mialam jakies tam lalki i misie kurzace sie na polkach bo wprawdzie nie Pana Tadzia i Stepy, a tablice Mendelejewa z encyklopedii przyswajalam tudziez wierszyki po rosyjsku ktorego sie nauczylam przed polskim 🙂 No ale mialam tez te Barbie i potem kolejna, wiele sie nimi nie nabawilam ale pamietam ze mialam dla nich kolekcje fajnych szpilek. Barbie zawsze mi sie jawila jako wzorzec dla dziewczynek zeby wiedzialy jak maja wygladac jak dorosna i to byla taka wizualna aspiracja a nie zadna tam kariera. Film na pewno obejrze choc niekoniecznie w kinie, jestem team Oppenheimer i temu filmowi kibicuje;)

    Polubione przez 1 osoba

  3. Barbie nigdy nie mielam, mialam za to dwie ruskie lalki „chodzace” i mowiace;) nazwalam je bardzo kreatywnie: Blondynka i Brunetka;)
    Ja uwielbialam „budowac” domy z kartonow i je urzadzac, moglam to robic godzinami, tak samo, jak szyc sukienki dla lalaek, to bylo moje glowne zajecie:)
    Ale, jak nauczylam sie czytac, to oczywiscie ksiazki wygrywaly.
    Na oba filmy sie wybieram (y), wrocilam wlasnie z urlopu, bo juz bym na nie poszla:)

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj odpowiedź do Marysia S. Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.