I tak po prostu… kupa gówna.

Zaczęłam się ostatnio zastanawiać, jaki jest sens reaktywowania seriali, które zakończyły się lata temu. No, oczywiście oprócz kasy dla twórców. To się chyba fachowo nazywa reboot, i doczekały się go między innymi Gossip Girl, Prince of Bel Air, The Twillight Zone, Beverly Hills 90210 oraz Dexter i Sex and The City.
Rebooty mogą liczyć na popularność, bo w końcu na pewno jest masa fanów starego show, którzy chętnie będą śledzić swoich ulubieńców w kolejnych odsłonach. Osobiście uważam, że to, co się skończyło dekadę temu, nie powinno być reaktywowane, bo zazwyczaj kończy się to niesmakiem. To tak, jak napotkanie na swojej drodze mężczyzny, którego w młodości uważałyście za super cool przystojniaka, co jeździł na MZtce i miał falowane od lokówki włosy, tudzież był wysoki, starszy i już pracował. Fast forward 10 lat do przodu i mamy zaniedbanego górnika bez dwóch zębów, z pałętającą się wokół nóg dzieciarnią. True story 😉

Ostatnio na ekranie, prawie w tym samym czasie, mieliśmy dwa oczekiwane przez fanów rebooty – Dextera i And Just Like That (kontynuacja Sex and The City). Co do Dextera – ponoć powstał on dla miłośników serialu, którzy byli bardzo niezadowoleni z finału. Wiecie, jak napisać reboota dla fanów niezadowolonych z finału oryginału? Tak, żeby jego zakończenie było DUŻO GORSZE i jeszcze bardziej wkurzyło fanów. I choć reboot nie był zły i dało się oglądać, to jego zakończenie spowodowało, że naprawdę chciałam pojechać do LA, odszukać twórców i dać im po łbie. NIE UZNAJĘ tego zakończenia. Dexter to moja ukochana postać ekranowa i jak dla mnie cały czas rżnie drwa w tartaku gdzieś na Alasce.

Zupełnie inaczej sprawa się ma z AJLT. Reboot jest tak zły, że aż nie można go było przestać oglądać. Największą radość sprawiali mi youtuberzy, omawiający każdy kiepski odcinek na swoich kanałach. Co do k.urfa było??? Kto to napisał? Bo na pewno nie ci, którzy znali oryginalny serial. Już się tu pastwiłam na blogu po obejrzeniu pierwszych dwóch odcinków, ale serial jest tak kiepski i wręcz obraźliwy dla fanów SATC, że muszę się popastwić raz jeszcze. Co poszło nie tak? Wszystko, ale postaram się to ująć w punktach.

50 is the new 70

Według twórców serialu, młodość trwa do lat 50-ciu, a potem to już z górki. A przecież pamiętamy Samanthę, która w oryginalnym sezonie skończyła 50 lat, w którymś z filmów przechodziła menopauzę, a zachowywała się normalnie, nic się tak naprawdę w jej życiu nie zmieniło, wciąż była fabulous. W reboocie wszyscy na każdym kroku podkreślają, jacy to są starzy. Wszystkie panie jakby dostały lekkiej demencji, nie potrafią się odnaleźć w świecie, snują się z ponurymi minami po ulicach. Miranda jest siwa jak gołąbek, Carrie ze swoimi ściągniętymi do tyłu włosami wygląda jak u progu śmierci, Charlotte jest tak zbotoksowana, że ledwo mówi. Ile razy słyszymy w odcinkach: I’m old, we are old… Kiedy na początku bodajże 4go odcinka zobaczyłam, jak Carrie wchodzi po schodach wspierając się na parasolu jak na lasce, o mało co się nie przewróciłam. Okazało się, że musi mieć wymienione biodro. Steve, mąż Mirandy, który też jako postać nie może mieć więcej niż około 55 lat, to już zramolały, niedosłyszący dziad z aparatem słuchowym, który gubi się na mieście jak niedołężny staruszek. Kiedy Carrie idzie z Anthonym do chirurga plastycznego, wyłącznie jako wsparcie moralne, chirurg mówi, że Anthony jest HOT, za to Carrie… oj, mógłby jej odjąć 15 lat. Cała ta scena nie miała innego zadania, jak tylko znów uświadomić nam, jak stara jest Carrie. Naprawdę, jeśli to będzie oglądać ktoś młody, to przed pięćdziesiątką będzie chcieć popełnić samobójstwo.

Nie ma Samanthy, nie ma zabawy

Po zobaczeniu rebootu uświadomiłam sobie, że oryginalne sezony były zabawne głównie ze względu na Samanthę i to ona była moją ulubioną postacią. Reszta pań (i panów) mnie raczej irytowała, ale to Samatha trzymała poziom całego serialu. Może z tego powodu między SJ Parker a Kim Cattrall nie było dobrej atmosfery, a zazdrość SJ Parker o to, że fani zdecydowanie wolą postać Sam niż Carrie, jest legendarna. Gdyby w serialu nie było Sam, to zostały by tylko dwa za przeproszeniem pustaki, szukające miłości i męża za wszelka cenę (Carrie i Charlotte) oraz zakompleksiona i oceniająca wszystkich prawniczka (Miranda). Gdyby w serialu nie było Sam… to mielibyśmy And Just like That. No właśnie. Nieobecność Samanthy w AJLT wytłumaczono tym, że obraziła się na Carrie, zerwała kontakt z wszystkimi i wyjechała do Anglii. Jakkolwiek to brzmiało, trzeba to było zostawić, zamiast pokazywać nam, jak to Carrie raz za czas wysyła do niej smsy i nawet ponoć obie spotykają się w Paryżu (czy w Londynie), choć na ekranie jest to przemilczane.

Znikające wątki

Serial jest złożony z zupełnie oderwanych od siebie wątków i historii, które zaczynają się ni stąd ni zowąd, ale do niczego nie prowadzą. Tak naprawdę jedyną tzw storyline od początku do końca jest relacja Mirandy z gender fluid CHE, notabene Miranda chyba miała za duży wpływ na kształ AJLK, bo go całkiem zdominowała (reżyserowała też niektóre odcinki). Dla przykładu – po śmierci Biga nagle poznajemy jego asystentkę, która zabiera na tyle dużo czasu ekranowego, dodatkowo histeryzując na pogrzebie, że można się spodziewać, iż jej postać odegra jakąś rolę w serialu. Ale nie. Carrie niby odkrywa jakieś tajemnice w życiu Biga, chce się dorwać do jego laptopa, śledzi jego pierwszą żonę – i nic z tego nie wyniknie. Carrie zacznie pisać nową książkę, skończy ją, pójdzie do wydawcy, będą rozmowy na temat okładki – i nic. Carrie pozna sąsiadkę z dołu, młodą projektantkę biżuterii – i nic. Miranda popija non stop z małpeczek, które nosi z sobą w torbie, co bardzo martwi Charlotte, spodziewamy się jakiegoś pociągnięcia tego wątku, ale nie. Urywa się, jak wszystkie inne. Nic się tu nie trzyma kupy, nic się z sobą nie wiąże, nowe postaci są wprowadzone po nic.

Idiotyczne wątki

Wszystkie znikające wątki są idiotyczne, ale na nich lista się nie kończy. Carrie jest teraz bogata, po śmierci Biga jej majątek może wynosić około 10 mln. Postanowi więc kupić mieszkanie i wybierze jakieś strasznie drogie i ekskluzywne, które jej się nie podoba, bo jest tak słoneczne, że musi w nim siedzieć w okularach przeciwsłonecznych (ja też czasem muszę w swoim 😉 ) Ale zanim dowiemy się że je kupiła, Carrie pyta o radę przyjaciółki. Nie kupuj – radzą. Już za późno, kupiłam – mówi Carrie. Ponoć nie chciała zrobić przykrości agentce, więc wywaliła lekką rączką kika milionów. Ale tam, sprzeda się – mówi agentka i Carrie wraca na stare śmieci, do swojego starego mieszkania. Po co to było?? Znajomi Mirandy, czarnoskóra para, która ma problemy z płodnością, guzik mnie obchodzi. Co oni wnoszą do serialu? Przysposobiona córka Charlotte zajęła pół odcinka swymi problemami z założeniem tamponu. ?? Nowa przyjaciółka pań, Sima, zwana przez złośliwych fanów serii Simanthą, nie wypełniła dziury po Sam. Kiedy tylko złapała faceta, olała Carrrie i pewnie i resztę. Big, uśmiercony przez atak serca, który mógłby żyć, gdyby Carrie zadzwoniła po pogotowie, zamiast szlochać i go obejmować.

Scenarzyści nie znają oryginału

Scenarzysta forsę wziął, potem zaczął pić
I z dialogów wyszło dno, zero czyli nic…
Budka Suflera

No wziął, a raczej wzięli. Czy poszli pić, nie wiem, na pewno nie zobaczyli oryginalnej serii. Nie wiedzieli na przkład, że Miranda była świetnym prawnikiem, partnerem w firmie. Dlatego zrobili z niej kobietę z inteligencją jak po lobotomii, która robi jakieś kursy i jej wielką ambicją jej darmowy staż. Miranda mówi w pewnym momencie, że jej małżeństwo ze Stevem nigdy się nie układało… helou?? To była bardzo zgrana i fajna para! Miranda rzuca wszystko, w sensie kurs i staż, by jechać gdzieś jako groupie za swoją nową miłością? A czy przepraszam bardzo, nie mówiła Carrie w poprzedniej serii, jakie to głupie wszystko rzucać i jechać za Ruskim do Paryża? Podczas pocastu, w którym uczestniczy Carrie, pada pytanie o najgorszy break up. Każdy fan wie, że wg Carrie najgorsze zerwanie było wtedy, kiedy Burger czy jak mu tam, zostawił jej samoprzylepną karteczkę ze słowami: I’m sorry, I can’t, Don’t hate me. Ale scenarzyści postanowili, że Carrie uzna, iż jej najgorsze zerwanie to śmierć męża. My husband died – mówi. Bo, o czym zapomniałam wspomnieć, Carrie w tym sezonie nie ma żadnej osobowości i tylko: my husband died ją jakoś określa.

Dwa penisy są lepsze niż jeden

Mam taką teorię, że twórcy wiedzieli, że piszą gówno, więc postanowili podbić oglądalność pokazaniem nie jednego penisa, ale dwóch, i to w jednym odcinku. Nie jestem pruderyjna, trochę penisów się naoglądałam, nie szokuje mnie to. Ale po co? Jaki to miało sens? Pierwszy penis widzimy, kiedy Carrie odwiedza swoją sąsiadkę z dołu, a drzwi otwiera dobrze zbudowany młodzieniec w ręczniku. Ręcznik się mu obsuwa, i my i Carrie widzimy penisa, a młodzieniec mówi: sorry m’am (na co Carrie się oburza – nie widokiem penisa, ale że ktoś ją nazwał m’am, czyli potwierdził, jaka jest stara). Drugi raz mamy akcję w łazience, kiedy Charlotte chce zrobić blow job mężowi. Na to do środka wchodzi ich córka – wiadomo, że drzwi do łazienki się nie zamyka, bo po co – i wtedy Charlotte jej zapodaje historyjkę, że tatuś może mieć raka a ona szukała mu na wacku guza… No żesz…

Okropne nastolatki

Wg niektórych komentatorów, obserwowanie bachorów, na jakie wyrosły dzieci Mirandy i Charlotte, może skutecznie zniechęcić do prokreacji. Adoptowana Chinka to paskudna, rozpieszczona dziewucha, która największe dramy prowokuje wtedy, kiedy matka jest zajęta, na przykład na moment przed przyjściem gości. Druga córka chce być chłopcem i każe nazywać się Rock. Przeboje z barmizwah Rocka, który/a wyprawia cyrk za cyrkiem, wprawiają w zdziwienie, że Charlotte jeszcze nie zwariowała. Brady, syn Mirandy, jeszcze niepełnoletni, sprowadził sobie do domu dziewczynę, z którą uprawia głośny seks pod okiem mamy i rozrzuca kondomy po mieszkaniu.

Bardzo źle i szkodliwie poprowadzona poprawność polityczna.

Jeśli czytacie moje posty to wiecie, że nie mam żadnych problemów z aktorami przeróżnych kolorów, nawet jak grają elfy. Nie mam problemów z żadną orientacją seksualną i świat, to znaczy jego cywilizowana część, bez problemu akceptuje bi, pan, trans, homo itp seksualność. Nie wiem zatem, po co w ANJT mniejszości seksualne tak walczą o … no o co? i na każdym rogu wykrzykują że…no że co? Nie musicie już walczyć o wasze prawa, ludzie, ani o to, by się do was zwracać jak chcecie. Przynajmniej nie w Nowym Yorku. Praktycznie wszystkie osoby o innej orientacji lub nie określające płci są w serialu pokazane jako osobniki niesympatyczne, bojowo nastawione, wrzeszczące, że są jacy są, i to jest OK. Jedna z takich osób, do której Miranda zwraca się jako SHE, czyli jak do kobiety, obrażona mówi: oj, taka szybka jesteś w określaniu mnie zaimkiem… Kurwa, wyglądasz jak SHE, to mówię do ciebie jak do kobiety, jak mam mówić WY czy TO, to daj sobie napis na bluzce, albo grzecznie mnie skoryguj, że wolisz by mówiono do ciebie tak czy siak.

Najbardziej antypatyczną postacią jest CHE, niebinarna komik i twórca podcastu, która w serialu wykreowana jest na najsławniejszą osobę nie binarną w Nowym Yorku, obleganą przez fanów, choć jej dowcipy są nudne i nieśmieszne. Che uważa, że może palić jointy wszędzie, uprawiać seks wszędzie, zachowywać się chamsko, no bo jest niebinarna więc jak ktoś zwróci uwagę, to ją dyskryminuje. Che to wielka miłość Mirandy, traktowanej resztą przez nią/niego/to? skandalicznie. Scenarzyści nie wiedzieli oczywiście, że Miranda próbowała w oryginalnym serialu z lesbijką, ale stwierdziła stanowczo, że nie. No ale w końcu Che nie jest lesbijką, nie jest kobietą, nie jest mężczyzną.

Kolejna sprawa to osoby nie białe, których ponoć było za mało w SATC, choć ja pamiętam przynajmniej 2 istotne postaci. Dano więc nam niebiałą zastępczynię Samanthy, Simanthę. Charlotte też dorwała kolorową nową psiapsiółkę, którą zaprosiła na obiad, po czym biegała po całej okolicy, by z łapanki zgarnąć inne czarne osoby, żeby tylko kobieta nie pomyślała, że Charlotte nie zna żadnych innych czarnych. Miranda natomiast lata po mieście jako white savior, by „ratować” czarnoskóre osoby przed ewentualną dyskryminacją.

Koszmarna „moda”

Nigdy nie byłam fanką przestylizowanych ałtfitów Carrie i innych pań z SATC, ale to co się dzieje w AJLT przechodzi wszelkie pojęcie. Ciuchy są straszne. Miranda lubuje się w kratkach oraz niedopasowanych kiecach, Charlotte w różowych infantylnych sukieneczkach z bufkami a Carrie nosi przedziwne rzeczy i kapelusze. Jeden z nich był chyba inspirowany filmem Forget Paris i sceną z gołębiem, który przylepił się do włosów bohaterki.

Zakończenie

Carrie spotyka się z bratem Biga, który pyta: Gdzie jest John? Na to Carrie odpowiada przyciszonym głosem: John is dead… Na to brat – no wiem, że jest dead, ale gdzie są jego prochy?
Takie mamy dialogi w tym serialu, proszę państwa. No ale – Carrie trzyma prochy Biga w urnie koło swoich ulubionych butów już od roku. I w nocy ma epifanię, że musi je rozrzucić w Biga ulubionym miejscu, czyli… PARYŻU! Od kiedy to Paryż był jego ulubionym miejscem? Ale przynajmniej Carrie ma pretekst do założenia okropnej pomarańczowej sukni, która wygląda tak, jakby była poszwą na łóżko, i pojechania do Paryża. To akurat trafne podsumowanie Carrie, która zawsze troszczyła się głównie o siebie i często zachowywała się jak asshole. Potem Carrie wraca do NY i zaczyna swój własny podcast, w którym udziela „rad” typu: Nie wiem. Nikt tego nie wie. Życie jest nieprzewidywalne. I całuje się z producentem. THE END

Serial spotkał się z ogromną krytyką. Panie zarobiły po 10 milinonów. I to by było na tyle.

11 uwag do wpisu “I tak po prostu… kupa gówna.

  1. Nie, nie wyrzuce kasy, zeby to obejrzec (nie mam HBO) ale jak bedzie na Amazon Prime, to obejrze, w sumie nie wiem po co, dla masochizmu chyba;)
    Tez słyszałam tylko jak najgorsze opinie, a juz sam fakt, ze bez Samanthy… ona robila ten serial tak naprawdę i to dla niej go oglądałam.
    A co do ciuchow, to 🤦‍♀️🤦‍♀️🤦‍♀️🤦‍♀️🤦‍♀️
    Na tym zdjeciu w chuscie i rękawiczkach wyglada, jakby szła czyścić kible publiczne, nie ubliżając paniom to robiacym, z których każda wyglada lepiej, niż ona.

    Polubione przez 1 osoba

  2. Dammar

    Czytajac ttwoje podsumowanie, przylacze sie do Budki Suflera, scenarzysta forse wzial, potem zaczal pic. Ja sobie daruje ten nowy serial.
    Pamietam odcinek z Samatha gdy obchodzila 50 lat. I wygladala super. Tez bym tak chciala wygladac jako 50 latka.
    PS. Odnosnie prochow, moja kolezanka z poprzedniej pracy, przyznala sie, ze trzyma urny z prochami rodzicow w sypialni. Powiedzialam jej troche sarkastycznie, ze bardzo romantycznie. Tlumaczyla sie, ze gdy jest jej zle to przytula sie do tych urn i czuje sie lepiej. Nie wiem czemu do urn, nie do meza z ktorym dzieli sypialnie, ale nie chcialam dopytywac.

    Polubione przez 1 osoba

  3. Dammar, przytulaniem sie do urny zrobilas mi dzien:) Ale, co kto lubi, co komu potrzeba, jak to pomoga, to why not.
    Ja tez pamietam odcinek urodzin Samanthy „fifty and fabulous” i zdecydowania blizej mi do niej, niz do podpierajacych sie laska (sorry parasolem;) strachow na wroble czy wybotoksowanych zombi.
    O ile ciuchy Carrie w oryginale przy odrobinie dobrej woli mozna bylo nazwac ekstrawaganckimi, to teraz (z tego co widze na zdjeciach) rece (i gumowe rekawice;) opadaja.
    I moze, gdyby nie biegala non stop na 15 cm. obcasach, trzeba czy nie, to nie musialaby miec robionej operacji biodra.
    Pomysl na jeden z odcinkow nastepnego sezonu (bo podobno ma byc;): wytoczenie procesu Manolo Blahnik;)

    Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.