Tallinn tytułem wstępu czyli zaskoczenia i oczarowania

Nigdzie nie widziałam tak wielu naturalnych blondynów i blondynek jak w Tallinnie. Moja znajoma Estonka uważa się za Skandynawkę i rzeczywiście podobieństwo wizualne mieszkańców Tallinna do Skandynawów jest spore. Język estoński pochodzi z grupy ugrofińskiej do której należy fiński i …węgierski. Nie wiem jak w pozostałej części kraju ale w stolicy przywiązanie do sąsiedniej Finlandii widać i czuć na każdym kroku. Promy do Helsinek kursują non stop i mówi się o zbudowaniu tunelu pod morzem łączącym oba kraje, co na pewno ułatwiłoby życie tym Tallińczykom którzy tam pracują , a jest ich niemało.

Tallinn
Tallinn to miasto które zachowało oryginalną średniowieczną strukturę w swej najstarszej części. Spacerując po niej przechadzamy się nietkniętym od XIII wieku układzie ulic, podziwiając oryginalne mury i budynki, kościoły i kamienice. Tylko 25% zabudowy ucierpiało podczas II wojny światowej.

Kiedy Związek Radziecki zaanektował kraj, jedynie w Tallinnie łapało się fińską telewizję a więc miało się dostęp do programów takich jak opery mydlane typu Dynastia czy Dallas. W 1987 roku a dokładnie 24go czerwca do stolicy zaczęli ściagać ci Estończycy którzy mieli tam rodzinę bądź znajomych. Drogi dojazdowe zakorkowały sie jak nigdy. Ten gwałtowny ruch samochodowy spowodowany był emisją erotycznego filmu Emmanuelle który wyświetlała fińska telewizja. Było to takie wydarzenie że do tej pory wspomina się go z sentymentem. Podobno 9 miesięcy później w mieście urodziła się rekordowa liczba dzieci 😉

Tallinn wystawy sklepowe
Tallińczycy wykazują niezwykłe upodobanie do wystaw sklepowych z udziałem zwierząt które wyglądają czasem jak żywe. Trochę to dziwne ale wolę to niż upieczone świnie z jabłkiem w zębach jakie widywałam w oknach niektórych restauracji w Edynburgu.

Skandynawska uroda Tallińczyków była dla mnie pewnym zaskoczeniem, ale też i inne rzeczy których się nie spodziewałam, albo spodziewałam się czegoś wręcz przeciwnego.
Bo na przykład nasłuchałam i naczytałam się że Tallinn jest zapchany turystami i przecisnąć się między nimi nie można, bo zatrzymują się tam statki rejsowe z których wysypują się półdniowi zwiedzający. Nie wiem, może miałam jakieś wyjątkowe szczęście ale pomimo pełni sezonu i do tego tych dwóch jedynych dni kiedy występuje zjawisko białych nocy, wcale nie było tłoczno. Liczba turystów była całkiem umiarkowana, a po siódmej wieczorem to niektóre ulice pustoszały zupełnie. Jako że jasno było do północy, można było wtedy spokojnie obejść miasto i jego punkty widokowe by zrobić zdjęcia przy każdej atrakcji bez przechodniów.

Słyszałam przed przyjazdem że w całym mieście jest darmowe WI FI – to już jest nieaktualne. Powiedziano mi że dostępna sieć była słabo zabezpieczona więc z niej zrezygnowano. Ale warto wspomnieć że Estonia jest bardzo nowoczesna pod względem korzystania z internetu – podatki rozlicza się online oraz głosuje również przez internet, nie trzeba biegać do urn. Uważam że to super sprawa.

Tallinn
Nie wszystko na ulicach jest takie średniowieczne 😉 To mi wygląda na robota z Gwiezdnych Wojen.

Miasto jest bardzo czyste pomimo niewielkiej ilości koszy na śmieci. Nie wiem jak się to ogarnia ale nawet jednego papierka na ulicy nie zobaczyłam, a nie widziałam też żadnych ekip sprzątających.

Jeśli chodzi o ceny – są dublińskie a więc mnie nie szokowały, w końcu mieszkam w drogim dla turysty kraju. Zapomnijcie o lampce wina w restauracji za 70 centów jak na Malcie czy butelce w sklepie za 2 euro 50 jak we Włoszech czy Portugalii. Najdrożej jest w granicach starych murów a więc w ścisłym Starym Mieście, zwłaszcza w renomowanych restauracjach choćby w Olde Hansa (którą bardzo polecam). Najtaniej a dobrze można zjeść w dzielnicy Telliskivi gdzie znajduje się farmer’s market i mnóstwo punktów z tzw street food. Bardzo popularną siecią sklepów jest RIMI które są rozsiane dosłownie wszędzie, i tam też można przy kasie kupić znaczki pocztowe – tylko tam i na poczcie.

Tallinn
Podoba mi się to że na niektórych budynkach zachowano fragmenty poprzedniego wyglądu.

Wracając jednak do samych mieszkańców Tallinna i ogólnie Estończyków (których nazywałam Targaryenami z powodu tego blondu) – zaskoczył mnie fakt że 65% deklaruje się jako ateiści. To mi się bardzo spodobało i aż pomyślałam że super byłoby mieszkać w takim kraju ale zaraz potem dowiedziałam się że przeciętne wynagrodzenie miesięczne to 1200 euro i odechciało mi się 😉 Nie dziwota że kto może pracuje w Helsinkach gdzie zarobi 3 razy tyle. Tallińczycy młodzi, tacy około 20-25 lat wydali mi się bardzo otwarci i mili, ale czym starzej tym gorzej. Jest wiele pań tak po sześdziesiątce które wyglądają i zachowują się jak żywcem wyjęte z komunistycznych czasów. Tacy starsi wiekiem kierowcy autobusów czy tramwajów, panie w sklepach czy w kasie przy jakiejś atrakcji turystycznej są naburmuszeni i milczący. W ortodoksyjnym kościele nie wolno było robić zdjęć, zauważyłam jak jednemu Japończykowi usiłującego coś sfocić telefonem pilnujący dał dosłownie klapsa po łapie 😉 Od kiedy mieszkam w kraju nadmiernej uprzejmości, zwłaszcza w strefie hospitality czyli turystyki, jakoś mnie to szczególnie uderza po oczach.

Tallinn
Rynek przy Ratuszu to najbardziej gwarne miejsce w starej części Tallinna, zwłaszcza wczesnym popołudniem zanim odpłyną promy i statki z półdniowymi turystami.

Słynne białe noce oczywiście nie są tak całkiem białe. Do około północy było jasno i mój organizm trochę zgłupiał bo jak tu być śpiącym kiedy na dworze jest tak jakby do wieczora było sporo czasu a tu już prawie dwunasta! Właśnie po północy można było obserwować przepiękny zachód słońca a potem…wcale nie było specjalnie ciemno. Słońce wschodziło ponownie koło czwartej nad ranem. Spacerowaliśmy o pierwszej w nocy i naprawdę oświetlenie ulic było zbędne. Te dwa dni są świętem w Estonii i jak w niedzielę niektóre atrakcje turystyczne były otwarte, tak w poniedziałek wszystko się pozamykało. Tradycją jest zapalanie tzw bonfires czyli płonących stosików. Jeden kanał w telewizji emitował taki płonacy stosik całe dwie doby non stop.

Tallinn
Nocą miasto staje się jeszcze bardziej magiczne niż za dnia 🙂

Najbardziej jednak zaskoczyła mnie uroda miasta i spory rozmiar jego starej części. Jestem bardzo podatna na atmosferę i magię a Tallinn ma tej magii w nadmiarze. Brukowane nierówne uliczki (zapomnijcie o szpilkach), ukryte podwórka, tajemne przejścia, średniowieczne budynki, nawiedzone ulice, cudne drzwi 😉 To jest to co tygryski lubią najbardziej. Do tego słońce ale nie w przesadzie i łagodna bryza, delikatne szmery rozmów przy stolikach wystawionych na zewnątrz, występy performerów i spontaniczne tańce – bardzo fajny vibe ma to miasto! Od razu zapragnęłam pojechać tam znów w zimie ale niestety nie mam bezpośrednich lotów, natomiast na pewno wybiorę się tam ponownie latem, może już za rok.

Więcej opiszę w kolejnych postach, między innymi ukryty bar prowadzony przez była modelkę Playboya oraz lokalnego celebrytę Stevena Seagulla 🙂

Drzwi
Drzwi z Talllinna są bohaterami pocztówek i kalendarzy – w pełni zrozumiałe.

16 uwag do wpisu “Tallinn tytułem wstępu czyli zaskoczenia i oczarowania

  1. Tessa

    Im bardziej gorące lata tu, gdzie mieszkam (40 stopni!), tym bardziej ciągnie mnie na północ;)
    Myślę, że w następnych latach zaczniemy tam wypady, najlepiej właśnie w czerwcu, że względu na wiele dodatkowych wolnych dni;) Obecnie marzę o Islandii, ale już cały urlop rozparcelowany;)

    Polubione przez 1 osoba

  2. Przypuszczalnie 1200 Euro to i tak pulap ktorego wielu mieszkancow Estonii nie osiaga, tym gorzej dla nich skoro we wlasnej stolicy nie moga sie napic wina w ludzkiej cenie. Z drugiej zas strony Tallin robi kase na Finach wpadajacych tam na pol dnia, dla Finow pewnie i tak jest nadal tanio. Podobno rownie droga jest Ryga.

    Polubione przez 1 osoba

  3. Przyznam Ci, że generalnie nie przepadam za wpisami podróżniczymi. Blogi podróżnicze omijam szerokim łukiem, bo mnie nużą, i generalnie czyjeś wrażenia z podróży albo mnie nudzą (bo co mnie to obchodzi?), albo frustrują (mój wewnętrzny Janusz zazdrości, że oni podróżują, a ja nie😉)
    Dlatego tym bardziej jestem w szoku jak bardzo lubię Twoje relacje z podróży- każdy wpis z tej serii czytam z żywym zainteresowaniem i czuję taka satysfakcję, jakbym sama tam była!🙂
    Masz naprawdę unikalny sposób patrzenia i opowiadania świata, już się nie mogę doczekać kolejnej części tej relacji!🙂❤️

    Polubione przez 1 osoba

      1. BudapesztWyspaPolska

        Ja się podpisuje obiema rękami pod tym, co napisała StaraPannaZKotem! Ostatnio z różnych względów nie mogę podróżować, a Ty stajesz się moim okiem – tak to roboczo nazywam ☺️

        Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.