Szybki przeglad tego co mnie ostatnio olsnilo:
Film- Pride (Dumni i Wsciekli) 2014 rok, Wielka Brytania
Ogladalam w wersji angielskiej ale musze wspomniec o tym jak bardzo nie podoba mi sie polskie tlumaczenie tytulu. To chyba mialo sie kojarzyc z „Szybcy i wsciekli” – w sensie zeby przyciagnac do kin bo tematyka oba filmy sie roznia baaaardzo. Brytyjczycy sa mistrzami w tworzeniu gorzkich i wzruszajacych komedii obyczajowych. Tym razem ponownie (rewelacyjny „Full Monty” – Golo i wesolo) wzieto na tapete temat strajkow walijskich gornikow. Historia brzmi nieprawdopodobnie ale wydarzyla sie naprawde – w 1984 roku grupa gejowskich aktywistow postanowila wesprzec gornikow i utworzyc zwiazek „LGSM” – Lesbians and Gays Support the Miners. Mowimy tu o czasach kiedy inna orientacja seksualna byla czyms wysmiewanym, pietnowanym i kojarzyla sie z AIDS. Aktem rzadowym zabraniano „promocji” homoseksualizmu. LGSM byla najbardziej wydajna grupa pomocy i zebrala dla strajkujacych najwiecej pieniedzy, dodatkowo jej czlonkowie odwiedzali gornicze miasteczka i integrowali z ich mieszkancami. Gornicy nie zapomnieli o nieoczekiwanym sojuszniku – juz po strajku delegacje z miast walijskich wziely udzial w paradzie gejowskiej w Londynie. Zwiazek zawodowy gornikow wsparl prawa gejow na obradach Partii Pracy w sprawie rezolucji zobowiazujacej partie do dzialan na rzecz gejow i lesbijek. Prywatne przyjaznie zawarte miedzy rodzinami walijskimi a londynskimi gejami trwaly dlugo i w filmie dokumentalnym „All out! Dancing in Dulais” pokazano tez jak gornicy odwiedzali gejow ktorzy umierali na Aids w hospicjach i szpitalach.
„Pride” to film piekny, pozostawiajacy w sercu cieplo i nadzieje ze mozna sie przyjaznic, wspierac i zrozumiec niezaleznie od tego jakie srodowisko i przynaleznosc do konkretnej grupy sie reprezentuje. Komizm wynika glownie ze zderzenia dwoch zupelnie roznych srodowisk. Podczas jednego z prywatnych spotkan zona i matka – typowa kura domowa – wypytuje pare gejow: To wy tak zyjecie jak zona i maz? Tak – potwierdzaja. A czy moge wam zadac pytanie? Jak to jest u was z …no wiecie, kto…no kto…no ktory z was sie zajmuje domem? Rozbroila mnie tez starsza urocza pani matkujaca dwom homoseksualnym dziewczynom – kiedy przyjechala na parade gejow rozgladala sie wkolo wolajac – gdzie moje lesbijki? gdzie moje lesbijki? A , tu jestescie.
Aktorzy sa swietni, oprocz znanych i cenionych filarow brytyjskiej kinematografii Billa Nighy i Imeldy Staunton mamy cala mase mlodych i obiecujacych adeptow sztuki fimowej, z zapadajacym w pamiec Benem Schnetzerem (o dziwo Amerykanin) grajacym charyzmatycznego lidera grupy LGSM. Ale mnie osobiscie najbardziej zadziwil Dominic West ktorego jakos tam kojarzylam glownie z „Usmiechu Mony Lizy” ale nigdy na mnie jakiegos szczegolnego wrazenia nie zrobil. A w „Pride” jego rola jest chyba najlepsza. Dlatego na zakonczenie tej krotkiej recenzji klip w ktorym postac grana przez Westa pokazuje Walijczykom jak sie tanczy disco 😉
Ksiazka: The girl on the train (Dziewczyna z pociagu) Paula Hawkins
Te pozycje w wersji papierowej i w oryginale zarekomendowala mi a potem sprezentowala mama C. To jeden z najszybciej sprzedajacych sie debiutow brytyjskich w historii. Konstrukcja jest interesujaca – narratorkami sa trzy kobiety w pewien sposob z soba polaczone. Rachel to alkoholiczka ktorej zwiazek rozpadl sie z powodu jej uzaleznienia. Dziewczyna stacza sie powoli na dno – stracila meza, prace, urode, szacunek do samej siebie. Mieszka katem u przyjaciolki przed ktora udaje ze wciaz ma prace – codziennie jedzie pociagiem do Londynu, tam wloczy sie po miescie by pozniej wrocic i zapijac wieczor. Po drodze Rachel mija osiedle gdzie wciaz mieszka jej eks z nowa zona i dzieckiem – to rani mocno bo ona sama nie mogla zajsc w ciaze i to tez bylo powodem wpadniecia w alkoholizm. Na tym samym osiedlu jest tez dom ktory Rachel z uporem maniaka obseruje, wyobrazajac sobie ze jego mieszkancy – mloda para – maja idealne zycie i idealny zwiazek. Nadaje im nawet imiona i wyobraza sobie kim sa, co robia.
Ta wlasnie widziana z pociagu kobieta jest drugim narratorem – to Megan. Ani jej malzenstwo nie jest tak idealne jak sie to z daleka wydaje, ani ona sama tez nie jest. Jej maz jest obsesyjnie zazdrosny, ona sama potrzebuje pomocy psychoterapeuty. Ukrywa pewna tajemnice z przeszlosci.
I wreszcie trzecia kobieta – Anna, druga zona eks meza Rachel. Swiezo upieczona mama, szczesliwa, kochajaca, jednakze ciagle obawiajaca sie Rachel ktora wedlug niej ciagle maci w ich nowym zyciu i w jakis sposob zagraza jej szczesciu.
Choc ksiazka opowiedziana jest z punktu widzenia trzech postaci to jednak Rachel jest tu narratorka i postacia dominujaca. Pewnego dnia zszokowana widzi jak obserwowana przez nia kobieta caluje sie na tarasie z obcym mezczyzna. A zaraz potem znika i policja zaczyna poszukiwania, podejrzewajac meza. Rachel postanawia pojsc na policje i zeznac co widziala, Potraktowana nieco lekcewazaco jako niewiarygodny swiadek, dziewczyna postanawia sprzymierzyc sie z mezem zaginionej Megan.
Ksiazka jest bardzo w stylu „Zaginionej dziewczyny” i jesli ktos te pozycje lubi moze siegnac po Dziewczyne z pociagu w ciemno. Mamy w niej rowniez „lepkich” nie wzbudzajacych sympatii ale tez intrygujacych bohaterow, mnostwo psychologicznego tla i wreszcie zaskakujace zakonczenie. Powstaje juz film w ktorym role Rachel ma zagrac Emily Blunt. Mam nadzieje ze powstanie cos dobrego na miare ekranizacji Zaginionej dziewczyny, a nie gniot jak „Mroczny zakatek” tej samej autorki.
Teatr – The importance of being honest Billy Trainor
Bylam w przeciagu ostatniego miesiacu na kilku dobrych sztukach teatralnych – chocby wyroznie The Lonesome West napisana przez autora scenariusza In Bruges (Najpierw strzelaj potem zwiedzaj) Martina McDonagh. Ale bardziej jednak zapadla mi w pamiec jednoaktowka The importance of being honest. Wielbiciele Oscara Wilde’a (do ktorych sie zaliczam) na pewna znaja jego utwor The importance of being Earnest– polski tytul Badzmy powazni na serio lub Brat Marnotrawny (polecam doskonala ekranizacje w Rupertem Everettem i Colinem Firthem). Otoz autorka pokusila na stworzenie jakby dalszego ciagu, ukazujacego kobiece bohaterki sztuki Wilde’a – Gwendolin i Cecile, 20 lat pozniej. Jest juz rok 1913. Cecile idzie z duchem czasu, ubiera sie w krotsze sukienki, porzucila gorset, oddaje sie malowaniu, tancowi, medytacjom. Gwendoline natomiast to zagorzala konserwatystka nalezaca duchem i mentalnoscia do poprzedniego stulecia, pietnujaca „nowoczesnosc”. Sztuka Wilde’a jest lekka, zabawna historia ale jej kontynuacja, choc zaczynajaca sie rowniez lekko i przyjemnie, okazuje sie byc silnym feministycznym manifestem. Panie od poczatkowcych pitu pitu na tematy domu, gospodarstwa i sporu nad wyzszoscia zycia w Londynie nad zyciem na wsi i odwrotnie, przechodza do powaznych – choc wciaz w zabawnej, komediowej formie – rozpraw o pozycji kobiet w swiecie. Do tego autorka doskonale wpisala sie w styl Wilde’a i bohaterki przerzucaja sie zlotymi, iscie „wilde’owskimi” myslami.
Szuka krazy po Irlandii i mam nadzieje ze kiedys zostanie przetlumaczona na polski i wystawiana.
Serial telewizyjny – Grantchester (Wielka Brytania)
Wystylizowane i eleganckie seriale brytyjskie – to jest to co tygryski lubia najbardziej 😉 Lata 50-te minionego wieku. Male, malownicze miasteczko i ksiadz ktory przejawia moze ciut za duzo przywiazania do alkoholu i jazzu, dodatkowo boryka sie z powojenna trauma i niespelnionym uczuciem (to pastor wiec mu wolno). Dodatkowo jest BARDZO przystojny…Nawet gdyby serial byl nudny to z checia ogladalalabym go tylko po to by podziwiac ascetyczna twarz bohatera i jego wysoka, smukla sylwetke.
Ale serial nudny nie jest, parafianie padaja jak muchy tylko po to by uroczy pastor mogl rozwiazywac kryminalne zagadki w duecie z miejscowym policjantem. Wszystko bardzo w klimacie Agathy Christie.