Odkrylam przepiekny, dziki i surowy skrawek Irlandii – Beara Peninsula.
Ring of Beara jest znacznie mniej „turystyczny” niz slawny Ring of Kerry i zdecydowanie piekniejszy. Za kazdym zakretem pojawia sie widok zapierajacy dech w piersiach.
Nic nie jedzie z naprzeciwka, autokary z wycieczkami tak by sie nie pomiescily na waskich sciezkach. Male nieliczne miasteczka czaruja kolorowymi fasadami. Puste plaze zachecaja do dlugich spacerow.
I choc podczas weekendu bylam rowniez w parku narodowym w Killarney, w Kinsale, Cobh i Youghal, to wlasnie polwysep Beara oczarowal mnie tak bardzo ze tylko on zapisal sie w pamieci.
I on i malownicza trasa z Waterford do Dublina, zachod slonca i tecze po drodze.





