O tęczach i wszechświecie

No i konca swiata nie ma, choc ciagle jest szansa ze jednak bedzie bo wlasnie w radiu podali ze ma to sie stac o 21.06 (tylko jakiego czasu???)

Moja mama martwila sie tym koncem juz od dawna, i prosze jakie rozczarowanie. Czlowiek narzeka, czarnowidzi, jeczy, kweka, a potem nic z tego. Trzeba kwekac nad czyms innym. A ja zawsze powtarzam – a niech pierdolnie 🙂 Zycie do tej pory mialam rewelacyjne, zadnych nierozwiazanych spraw nie posiadam, smierci sie nie boje a jedynie bolu przed i podczas, wiec dla mnie takie BUUUMMM i po problemie byloby jak znalazl.

Wyglada jednak na to ze kolejne 20 – o przepraszam, 19 – lat pozyje. Bo tak sobie postanowilam – max 60tka i dziekuje, zegnam.

Ale nie o tym mialam pisac ale o tym ze wszechswiat znow spelnil niemozliwe zyczenie, a wiec po raz drugi usnunal i upokorzyl pewna bicz ktora mi stanela na drodze, niestety  majac poparcie ogromne firmy ktora nadzoruje (nadzorowala) nasz hotel.

Sprawa wygladala beznadziejnie ale wszechswiat wszystko moze, wiec skoro pani samej usunac nie mogl, to usunal tez firme nadzorujaca. Wiecej bedzie na starym blogu jak sie w koncu otrzasne z euforii.

Poniewaz owa pani zagrazala a i wkurzala niezmiernie mojego bossa, bardzo nas ta sprawa skonsolidowala. Wspolny wrog jednoczy, to fakt. Poniewaz nikt inny u mnie w pracy „does give a shit” oprocz mnie i nikt nie walczyl ani sie nie przeciwstawial, nagle ja i moj boss stalismy sie tymi dwoma kowbojami na bialych koniach, razem przeciw zlu. 

Ja sie wykazalam ogromna  lojalnoscia i poparciem (po raz ktorys z rzedu) a on to ponownie zobaczyl i docenil. I choc sie czesto klocimy i nie zgadzamy, to jest obopolny szacunek i jak przyjdzie co do czego, to jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. 

Co nie znaczy ze nie szukam nowej pracy 🙂

Wiem ze moja wiara we wszechswiat sie moze wydawac dziwna badz smieszna.

Ja sama czasem nie pisze wszystkiego bo nie chce byscie mnie uznali za wariatke. Ale ostatnio wszechswiat nie tylko spelnia moje prosby ale jeszcze sie ze mna komunikuje!

Koncem sierpnia wracalam M50 do domu i myslalam o pewnej beznadziejnej sprawie ktora byla skazana na niepowodzenie, wiec powiedzialam: daj mi znak, daj mi znak ze jest nadzieja.

Odwrocilam glowe i co widze: piekna, zajebista gruba tecza ni stad ni zowad na niebie.

Dzien pozniej sprawa rozstrzygnela sie na moja korzysc.

Pare dni temu bylo podobnie. Wracalam z Tesco, podjezdzalam pod dom majac glowe zaprzatnieta ta jedna rzecza. Zaczal padac deszczyk i pomyslalam- wszechswecie, jesli mam w to brnac dalej to daj mi znak, daj mi ponownie tecze. Podjechalam pod dom, zaparkowalam i nagle patrze – tecza.

Oczywiscie mogl to byc zbieg okolicznosci. Podczas deszczu i slonca przewaznie tecza jest.

Ale ja wierze ze to byla wiadomosc dla mnie i niech mnie sobie kto chce uwaza za wariatke 🙂

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.