Moi drodzy i moje drogie, postanowilam ze nie bede Wam truc o zadnych szczegolach historycznych ani rozpisywac sie na pare postow jesli chodzi o miejsca ktore zwiedzilam bo nie o to chodzi.
Poczujcie klimat Umbrii i okolic, zobaczcie zdjecia i moze pomyslcie sami o wakacjach tam bo naprawde warto.
Cisza i spokoj, maki, sredniowieczne miasteczka na wzgorzach, boskie jedzenie i wino, cudowne widoki – to jest to co tygryski lubia najbardziej 🙂
No to zaczynam:

Ta chmurka widziana z Amelii przypomina krokodyla. Lubie chmury, nie przepadam za czystym niebem bo jest nudne. Lubie tez deszcz bo w koncu dzieki niemu sa tecze 🙂

Takie piekne widoki rozciagaja sie z Amelii (ale z ktorego to innego miejsca polozonego na wzgorzu sie nie rozciagaja). Czy zauwazyliscie te toskansko wygladajace cyprysy?
Apeniny – Gory Sybillinskie:

Dzika czesc Umbrii powala. W Gory Sybillinskie zaciagnela mnie Alex ktora wyczytala ze tam gdzies po drodze sa pola makowe w ktore mialysmy zamiar sie rzucic i zrobic sesje zdjeciowa, po czym wic wianki spiewajac: „wila wianki i rzucala je do falujacej wody…”
Makow nie bylo (znalazlysmy je gdzie indziej) ale widoki po prostu oszalamiajace.
Asyz:

Jak sie dobrze przyjrzycie to zauwazycie resztki teczy. Przepiekne miasto zbudowane z rozowego kamienia, slynne glownie dzieki Sw Franciszkowi. Paradoksalnie ten swiety nawolywujacy do ubostwa zostal upamietniony ogromna, zbytkowna katedra.
Asyz to rowniez platanina waskich uliczek, placyki, fontanny i Rocca na samym szczycie.
Polecam restauracje Fortezza – gwiazdki Michelina ale ceny bardzo umiarkowane.

(Zdjecie powyzej zrobione przez Alex)

To etruskie miasto nie ma zbyt wiele do zaoferowania oprocz uroku i pieknych widokow, miedzy innymi Asyzu.
Bevagna – MUST SEE

Urocze i romantyczne miasteczko ktore kiedys bylo rzymska Mevania, zachowalo sie prawie bez zmian do dzis. Piazza Silvestri ocalal nawet cudem podczas slynnego trzesienia ziemi w 1997r. Bevagna to mieszanka sakralnych i swieckich budynkow glownie w stylu romanskim i gotyckim, z wieloma pozostalosciami po Rzymianach jak np mozaikami ktore mozna ogladac z przewodnikiem.
Bylysmy tez w jednym z najmniejszych w Europie teatrze w ktorym akurat trwala proba do „Grease”.

Bevagna jest – oprocz Bargi i Wenecji – na mojej liscie miejsc w ktorych moglabym miec trzeci slub 🙂


Az trudno uwierzyc ze ten 160 m wodospad jest dzielem rzymskich architektow a nie natury, i ze wlacza sie go i wylacza o okreslonych porach.


Zawitalysmy tam podczas siesty i jak w kazdym malym miasteczku w porze siesty nie uswiadczylysmy zywego ducha (poza jedna pania ktora sie w koncu pojawila gdzies).
Ciekawostka sa mury na tyle grube ze mieszcza sie w nich mieszkania, galerie i pasaze.

W Derucie wyrabia sie ceramike juz od XIII w. czego trudno nie zauwazyc bo w srodku jest mnostwo sklepikow i warsztatow oraz dekoracji na budynkach.
Jednak niektore elewacje sa w zupelnie innym stylu i przez to rzucaja sie w oczy:

Ferentillo:

Zaskakujaco interesujace male miasteczko z ruinami dwoch blizniaczych zamkow na szczycie. W krypcie kosciola Sw Stefana chowano kiedys zmarlych ktorych ciala z powodu obecnych tam mikroskopijnych grzybow ulegly mumifikacji. Do ogladania wystawiono kilkanascie mumii.
Gubbio:

Najpierw kolejka podjechalymy do kosciola Sw Ubalda gdzie w museum mozna zobaczyc na ekranie tradycyjny bieg ze swiecami. Gubbio jest piekne i dosc spore, z wieloma palazzami i kosciolami. Na wygladajacym jak ogromny balkon Piazza Grande odbywal sie akurat slub. Gubbio ma tez dosc dobrze zachowany rzymski amfiteatr.


Slynne z wina i oliwy, widokow i oczywiscie malowniczych uliczek.


Bardzo wysoko polozone,niestety nie udalo nam sie znalezc zamku ktory podobno tam jest.

Sliczne sredniowieczne miasto z widocznymi sladami rzymskiej przeszlosci. Tam chcialabym jeszcze wrocic.

Krolestwo szynki z dzika.
Orvieto:

Orvieto to przede wszystkim slynna katedra i biale wino.

Weszlysmy do studni Sw Patryka ktora zostala zbudowana w bardzo przemyslny sposob, posiada dwa rzedy schodow, jeden pod drugim, co powodowalo ze jeden woz z woda mogl zjezdzac w dol a drugi jednoczesnie wjezdzac w przeciwnym kierunku i oba nigdy sie nie spotkaly.

A to znow „toskanskie” widoki choc to wciaz Umbria:

Perugia, stolica regionu, nie zrobila na mnie duzego wrazenia. Troche ladnych zaulkow i ciekawych budynkow ale wole male miasteczka, Perugia nie ma tego specyficznego uroku.

Piediluco:

Raz porzadnie lunelo, nie na dlugo ale postanowilysmy przeczekac w restauracji hotelowej z takim wlasnie widokiem jak powyzej, na jezioro i Piediluco.

Dotarlysmy tam tuz przed zachodem slonca i na pewno kiedys tam pojade jeszcze raz za dnia, bo Spoleto jest piekne i ma wiele do zaoferowania: Rocce, stary rzymski wiadukt, amfiteatr, piekna katedre i taka jakas fajna atmosfere 🙂


Pelne uroku warowne miasto wzniesione z tego samego rozowego kamienia co Asyz.Tam tez produkuje sie swietne kosmetyki z oliwy z oliwek i winogron.
Natkelam sie na przedziwny wizerunek Madonny ktora ma dosc wyraznie widoczne pod suknia piersi i sutki…


Zupelnie chyba nie odwiedzane przez turystow Stroncone jest dosc mile dla oka, niestety nie posiada typowej dla innych miasteczek piazzy gdzie mozna usiasc i napic sie cappuccino.
Todi:

Na tym rynku Zeffirelli krecil Romea i Julie.

Wielbiciele wina beda zachwyceni miejscowym muzeum tego trunku oraz sklepem w ktorym sprzedaje swietnie mowiacy po angielsku mily pan.
Lazio – to tam wlasnie czekal na mnie jeden z najpiekniejszych widokow jakie w zyciu widzialam: ogladane na tle gor „umierajace miasto” Civita do Bagnoregio, wygladajace jak cos nieprawdziwego co za chwile zniknie.

Civita zostala zalozona przez Etruskow i po dlugim okresie wzglednej prosperity, okolo XVI wieku zaczela podupadac z powodu swego polozenia w duzej izolacji od sasiada Bagnoregio, poglebiajacego sie w wyniku erozji.
Teraz to cudowne miejsce zyje tylko z turystyki. Mieszka tam okolo 12stu stalych mieszkancow choc w lecie liczba ta moze wzrastac i do 100.
W srodku nie ma zbyt wiele do ogladania oprocz kotow i przystojnego Fabrizia ktory przyradza rewelacyjne bruschetty 🙂 Niestety Civita jest na liscie 100 najbardziej zagrozonym zniknieciem miejsc – erozja niestety.
W Lazio warto zajrzec tez do Villi Farnese w Capraroli.

Ten wspanialy pektagonalny budynek jest w srodku caly pokryty malowidlami, niektore sa stworzone jako iluzja optyczna (np widac w rogach kolumny jak prawdziwe, a to tylko obraz).
Niby nie wolno robic zdjec ale milczacy przewodnik zezwolil na fotografowanie bez flesza. Polecam wczesniej zaopatrzyc sie w sasiednim sklepiku w ksiazke ktora wyjasnia znaczenie poszczegolnych obrazow. Na trip advisor ludzie skarza sie ze nie mogli znalezc miejsca do parkowania – coz, my bezczelnie stanelysmy pod sama villa ignorujac napis ze mozna sie tam zatrzymac na max 30 min.
Sama Caprarola to musialo byc kiedys ladne miasto o czym swiadcza bardzo zaniedbane juz fasady budynkow przy glownej ulicy z ktorych kazdy to jakies palazzo.
Odwiedzilysmy rowniez Viterbo ktore niezbyt mi sie podobalo, a takze park Bomarzo ktorego w ogole nie polecam.
Viterbo:

Bomarzo:

Wyskoczylysmy tez do Toskanii.
Ja chcialam zobaczyc rynek w Montepulciano ktorego 3 lata temu nie dane mi bylo zobaczyc, a to z powodu Roberta Pattinsona ktory akurat wtedy krecil tam sceny do kolejnej czesci Zmierzchu.
W Montepulciano sa przefantastyczne sklepy z wyrobami skorzanymi, polecam goraco 🙂

A na obiad koniecznie zuppa toscana:

Zajrzalysmy tez do Pienzy pachnacej intensywnie produkowanym tam serem pecorino.

Ale najmilsza wizyta w Toskanii wiaze sie z Sansepolcro i pania Anita, autorka bloga i ksiazki „Dom w Toskanii”.
Przejezdzalysmy kolo tego miasta i Alex rzucila propozycje zeby sie do tej pani wprosic na kawe 😉 Bylo troche zamieszania bo oczywiscie nie pamietalysmy ani nazwy jej B&B ani lokalizacji, na szczescie zaraz po przekroczeniu obrebu starych murow znalazlysmy knajpke z internetem (i z rudym kotem) i odnalazlysmy wszelkie potrzebne informacje z mapka.
B&B L’erbabrio byl tuz tuz. Niestety nikogo nie bylo w srodku. Postanowilysmy wiec pochodzic troche po miasteczku ktore okazalo sie bardzo interesuje ale i troche „posh” z wielka iloscia markowych drogich sklepow, i wrocic pozniej.
Za drugim razem mialysmy szczescie bo autorka akurat wrocila z Arezzo i rzeczywiscie zaprosila nas na kawe. Spedzilysmy tam co najmniej 2 godziny i zostalysmy tez oprowadzone po B&B.

Oczywiscie oprocz intensywnego jezdzenia i zwiedzania znalazlysmy czas na drinkowanie, dobre jedzenie i szalone ekscesy na kuchennym stole 😉 i w jacuzzi. Alex wie o co chodzi!
Do domow wrocilysmy z winem i oliwa, ale przede wszystkim z pieknymi wspomnieniami 🙂