Praga – wstęp

Tradycyjnie zaczne od spraw ogolnych 🙂

Lot w strone Pragi byl w porzadku ale powrotny…lecialo okolo 6 infantow wiec bylo jak w zlobku. Jeden maly asshole darl sie non stop przez 2 godz 20 min. W zwiazku z tym pare innych postanowilo sie dolaczyc (wg Ciacha to ich „myslenie” bylo takie: o, znam ta piosenke, lalalalalla).

Serio – kiedy wreszcie wprowadza loty tylko dla doroslych???

Hotel okazal sie taki sobie, dostalysmy chyba najgorszy pokoj ze wszystkich, w kazdym razie ani troche nie przypominal tego ze zdjec na stronie internetowej. Nie robilo to nam jednak roznicy bo w koncu i tak nie bylo nas calymi dniami. Ale jakby sie ktos wybieral to niech uwaza bo standard jest bardzo zanizony – ichniejsze 3 gwiazdki to jak jedna w innych krajach europejskich. Za to lokalizacja swietna i sniadanie rewelacyjne bylo, to trzeba przyznac.

Czeski jezyk nie jest az tak latwy do zrozumienia dla Polaka jak mi sie wydawalo 🙂 Oczywiscie poszczegolne wyrazy mozna rozszyfrowac ale jak ktos mowi szybko to ani w zab, przekonalysmy sie na zamku Kerlsztejn. Ja i tak odruchowo mowie po angielsku wszedzie gdzie sie znajde, Alex porozumiewala sie raczej po polsku. Co krok natykalysmy sie na rozne smiesznie wygladajace dla naszych oczu napisy ktore pokaze Wam na zdjeciach 🙂

Czesi jako narod wydaja sie raczej chlodni i nie za bardzo „friendly” ale to chyba taki urok nacji post-komunistycznych. Jedyna naprawde mila i przyjazna osoba byl kierowca Mercedesa ktory nas transportowal z i na lotnisko. Mezczyzni sa nieatrakcyjni (choc wysocy) – maja takie same profile z cofnieta broda. Za to bardzo sympatycznych Ruskich spotkalysmy w absynterii ale to moze dlatego ze juz cos wypili 😉 A propos Rosjan to caaaale masy przebywaja w Pradze – glownie zamozni turysci poubierani w Gucci, Burberry i inne marki, rowniez pary biorace slub w kosciele na rynku. Mnostwo Chinczykow pracuje w sklepach, zdarzaja sie tez Pakistanczycy. Po ulicach kraza Romowie i Murzyni. Jednym slowem – prawie Barcelona.

Podobno w Pradze jest niebezpiecznie i zdarzaja sie kradzieze – trudno mi sie wypowiadac na ten temat ale obie wloczylysmy sie po nocach po najciemniejszych zaulkach i nigdzie sie nie czulysmy nieswojo. Tereny poza rynkiem sa wlasciwie puste a tak naprawde najbardziej nieciekawie jest na gwarnym i pelnym nawet pozna noca Vaclavskim Namesti po ktorym paraduja dziwki i wspomniani Murzyni.

A w ogole to nie spodziewalam sie az tak pieknego miasta i tak zroznicowanego pod katem rozrywek. Przede wszystkim te wszystkie bajeczne secesyjne kamienice…mozna sie wloczyc TYGODNIAMI i podziwiac te wszystkie detale, obramowania okien, balkonow, wykusze, klamki…Wszystkie budynki sa przepieknie utrzymane i widac ze sa regularnie odnawiane. Stary Rynek zapiera dech w piersiach kiedy sie na niego wyjdzie z jednej z waskich uliczek, podobnie jak gotycka katedra Sw Wita ktora sie nagle po prostu pojawia przed czlowiekiem i az sie trzeba zatrzymac. Ale o tym bedzie w kolejnych postach.

Program kulturalny jest bardzo bogaty – koncerty zarowno w salach i filcharmoniach jak i w kosciolach i synagogach, opera, teatr, przedstawienia lalkowe, muzea i te powazne i mniej (jak muzeum seksu) wystawy, galerie…naprawde jest co robic. Niestety nie udalo nam sie podjechac do tanczacych fontann ale to nastepnym razem.

To jeszcze tylko wspomne ze cale stare miasto jest wybrukowane i chodzenie w szpilkach grozi polamaniem sie – widzialam tylko pare pan na wyzszym obcasie ale bardzo grubym lub na koturnie. Bardzo pieknie ten bruk sie prezentuje co bedzie widac na zdjeciach.

Oto druga porcja fotografii – tym razem mniej powazna 😉

Przez miasto w balonie:

Bruk 🙂

Dobry wojak Szwejk to ulubieniec restauratorow ktorzy wykorzystuja te postac w nazwach swoich lokali:

…choc sa i tacy ktorzy stawiaja na tluste zwierzatka:

Takie kanapeczki sprzedawala Kobieta za Lada 🙂

i oczywiscie salatke wloska na ktora poderwala faceta!

Jakby sie ktos wybieral i byl zainteresowany free bitch – oto nr telefonu:

Pradziadek Rabbita:

Irlandzki akcent:

Ciekawie brzmiacy dla polskiego ucha napis:

ten tez:

Nie bylysmy bo podobno nic ciekawego ale plakat interesujacy:

Na Vaclavskim Namesti rybki robia pedicure w oknie:

Krtek jest wszedzie 🙂

Shakespeare a Synove:

Ciekawy element zbroi 😉

Czesi nie boja sie choroby wscieklych krow:

Praska jesien:

PS – Zdjecia kanapek i slatki wloskiej sa autorstwa Alex 🙂

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.