Pogoda byla niezla – troche chilly ale slonecznie i bez deszczu.
Udalo sie nam ustawic w dosc dobrym miejscu na robienie fotek – co prawda stalysmy tam godzine czekajac na parade przy wtorze szalenczo bijacych dzwonow w Christchurch ale coz poczac.
Potem przeszlysmy sie po Dublinie – glownie po Temple Bar i Grafton Street – przedzierajac sie przez tlum poubieranych na zielono mieszkancow i turystow (ktorzy zostawili po sobie niezly bajzel, wspolczuje sluzbom porzadkowym). Zdumiewaly nas dziewczyny wystrojone w krotkie spodniczki z GOLYMI NOGAMI (fioletowymi z zimna) i koszulki z krotkim rekawem. Bylo okolo 8 – 10 stopni ciepla.Wiekszosc moglaby brac udzial w wyborach miss solarium.
Caly dzien spedzilam wiec w czulkach z koniczynkami na glowie ktorych nie sciagnelam nawet jedzac lunch w „Sabie” (polecam, bardzo fajna knajpka).










Wszystkie zdjecia TU.