Castle Coole

W poprzednim poście pisałam o odwiedzinach w Hillsborough House, po których to moja spragniona arystokratycznych siedzib koleżanka tak się rozbestwiła, że prawie zażądała znalezienia podobnej rezydencji na kolejny dzień naszego pobytu. Google podpowiedziało nam, że całkiem blisko w Enniskillen jest Castle Coole, co brzmiało obiecująco (i skojarzyło się nam z przebojem Daddy, daddy cool). Podjechałyśmy pod zamek i nieco rozczarowane, rozglądałyśmy się po otoczeniu, albowiem było dość skromne. Oczywiście wiedziałyśmy, że w Irlandii zamkami często nazywano budowle bardziej przypominające dworki, niż zamki. Ale szybko okazało się, że wjazd jest od strony dawnych stajni, za którymi stoi całkiem okazała posiadłość.

Tour z przewodnikiem był bardzo interesujący, niestety znów nie można było robić zdjęć. Dom co prawda należy od dawna do National Trust, ale wszystkie rzeczy w środku są własnością obecnego Earla Belmore, który nie zgadza się na ich fotografowanie. Earl, z tego co przypuszczam, bardzo majętny nie jest, dlatego przekazał zamek państwu. Jego przodkowie mieli ogromną fortunę i niezliczone morgi, ale z powodu rozrzutności i ekstrawagancji, każdy kolejny dziedzic otrzymywał w spadku również długi. Jest taka scena w moim ukochanym filmie The Gentlemen, kiedy główny bohater tłumaczy dokładnie ten proces. Na ekranie widzimy starszego lorda, który umiera, a po nim już w pustym domiszczu zasiada syn, z tytułem i pustym portfelem. Niestety, w prawdziwym życiu Mickey Pearson z The Gentlemen nie istnieje, więc zamiast farm z marihuaną, pozostaje National Trust.

Jak pierwszy Earl of Belmore zdobył fortunę? Oczywiście sam musiał wszystko odziedziczyć 🙂 Jego dziadek John Corry miał trzy córki i syna, ale wszyscy byli mało płodni. Aby nazwisko nie zginęło, w kodocylach do testamentu zaznaczył, że majątek przejmie syn jednej z jego córek, o ile ich brat nie spłodzi potomka. Ponieważ dziedzic musiał nosić nazwisko Corry, córki miały po ślubie je zachować, dodając nazwisko męża i tak miał też nazywać się ewentualny wnuk. Córka Sarah poślubiła równie zamożnego Galbraitha Lowry, przyjmując nazwisko Corry-Lowry. Ich syn Armar dostał nie tylko majątek po ojcu, dziadku ale i po wujku, który pozostał bezdzietny. Uczyniło go to jednym z najbogatszych mężczyzn w Ulsterze.

Fortuna fortuną, ale trzeba mieć też zgrabny tytulik. Armar został najpierw baronem, potem wicehrabią a potem Earlem Belmore. Wtedy postanowił, że do tytułu musi posiadać odpowiednią rezydencję, więc zatrudnił słynnego architekta Jamesa Wyatta, by ten zbudował neo-klasycystyczną rezydencję, tak symetryczną, że prawie w każdym pomieszczeniu są jakieś fałszywe drzwi czy kolumny, dla zachowania równowagi. Castle Coole kosztował ogromne pieniądze i był to początek problemów finansowych kolejnych pokoleń, a choć balansowali zawsze na krawędzi bankructwa, to jednak woleli łatać dziury w budżecie wyprzedawaniem majątku, niż skromniejszym trybem życia.

Armar miał obsesję na punkcie tego, by służba była niewidzialna i nie raziła niczyich oczu swą obecnością. W zasadzie w każdej rezydencji obowiązywały podobne zasady, ale Lord Belmore stosował je aż do przesady. Normalnie służba zazwyczaj miała osobne wejście od tyłu, ale w Castle Coole od wejścia prowadził dość długi tunel, by zakryć przemieszczający się plebs. Ponoć w przypadku, gdy ktoś ze służących natknął się na członka rodziny lub gościa, musiał zastygnąć jak skała i nie odzywać się, jakby udając niewidzialnego. Podczas touru zwiedza się również pomieszczenia dla służby, także tak wysoko postawionych pracowników jak butler i housekeeper (lokaj i pani prowadząca dom) i uwierzcie mi, po edukacji wyniesionej z seriali takich jak Downton Abbey, gdzie służba miała pokoje skromne, ale całkiem przyjemne, a już butler to ho ho, byłam w szoku patrząc na ten prawie więzienny standard.

Z rodziną i domem powiązane są różne anegdoty i historie. Na pewno najbardziej znana to ta o pokoju, w którym prawie zatrzymał się król George IV. Na jego przyjazd przyszykowano ogromną sypialnię z drogim łożem, ale król ponoć zabawił dłużej u swej kochanki w Slane Castle, i do wizyty nie doszło. Ale gdyby czasem miał się kiedyś pojawić, pokój został zamknięty i nieużywany. Castle Coole był też znany z bardzo restrykcyjnego przestrzegania etykiety. Kiedyś jakiś ważny gość nieopatrzcie użył nożyka zamiast do ryb, to do deseru. Lokaj widząc to, z kamienną miną zabrał mu talerz z jedzeniem sprzed nosa. Rozzłoszczony gość natychmiast opuścił zamek. Od razu przypomniał mi się Wokulski i to, jak u Łęckich jadł ryby nożem.

Ciekawym człowiekiem był 4-ty Earl, Somerset Lowry Corry. Zanim jeszcze odziedziczył tytuł, zwyczajem młodzieńców z arystokracji wyruszył na tzw Grand Tour. Tylko że zakupił w tym celu okręt, nazwał go Osprey, zatrudnił załogę i wyruszył w podróż na 4 lata. Odwiedził wiele krajów, brał udział w wykopaliskach archeologicznych i nawet napisał książkę o tej wyprawie. Kiedy już jako Earl Belmore został gubernatorem Nowej Południowej Walii, ponoć kąpał się w szampanie.

Era wiktoriańska przyniosła zainteresowanie duchami i sprawami pozaziemskimi. Jedna z pań Belmore organizowała seanse spirytystyczne, a lustra były wg niej przejściem do świata zmarłych. Kazała więc je wszystkie zakrywać czarnym jedwabiem. Kiedy w zamku zainstalowano spłukiwane wodą toalety, ich bulgoczący dźwięk przypominał odgłosy duchów, zabroniono je więc używać. Rodzina chyba za bardzo nie lubiła postępu technologicznego, bo gdy w XIX wieku niedaleko posiadłości miano pociągnąć tory kolejowe, ówczesny earl tak mocno protestował, że tory poszły inną trasą. Mimo to, najbliższą stację nazwano Castle Coole.

Nie udało mi się znaleźć żadnej konkretnej informacji o obecnym, 8-mym Earlu oprócz tego, że jego żona pochodzi z arystokratycznej rodziny Lordów Clanwilliam, a siostra, Lady Anthea Forde  mieszka w Seaforde house, który też kiedyś zwiedzałam. Następcą jest syn earla, John.

4 uwagi do wpisu “Castle Coole

  1. Dammar's awatar Dammar

    Bardzo ciekawie opowiadasz, poczulam sie jakbym siedziala przy tym stole i jadla rybe, haha.

    Do tej pory uwaza sie ze lustra sa portalem do swiata zmarlych, albo do innego swiata, moze dla Lady byl inny powod zakrywania luster a nie obawa o ujrzenie zmarlych ktorych chyba chciala przywolac jesli seanse spirytystyczne ja interesowaly. Albo tak bardzo chciala by inni uwierzyli bo nic sie nie dzialo.

    Zastanawiam sie kto chcial pracowac w takiej posiadlosci jesli warunki byly nader skromne. Chyba ze okolica biedna, i kazdy godzil sie a jakiekolwiek warunki byle z glodu nie umrzec.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.