Długi majowy weekend (tak, w Irlandii też mamy) spędziłam z koleżankami w Północnej Irlandii, na farmie z outdoor hottub. To był nasz trzeci pobyt, każdego roku wydłużamy go o jeden dzień, bo jak tu nie kochać długich wieczorów w jacuzzi pod rozgwieżdżonym niebem oraz towarzystwa krów i ciekawskiego psa 😄
Żeby się ukulturnić, znalazłyśmy w okolicy dwa arystokratyczne domy, gdzie robią wycieczki po rezydencji z przewodnikiem – Hillsborough Castle oraz Castle Coole. Mam słabość do takich miejsc, także do arystokracji, takiej prawdziwej, z dziada pradziada. Pewnie dlatego, że sama pochodzę z plebsu 😉 Moja przyjaciółka natomiast, jako że pracuje w nieciekawej okolicy z nieciekawymi mieszkańcami, pragnie zazwyczaj widoku wymanikurowanych ogrodów, połaci ziem i ogromnych komnat.
W obu miejscach nie można robić zdjęć, więc musicie uwierzyć na słowo, że warto tam pojechać i zafundować sobie tour. Hillsborough Castle był niemym świadkiem wielu historycznych chwil. To tam helikopterem lądował Tony Blair, by z naszym premierem Bertie Ahernem (jego córka pisarka jest autorką książki PS I love you) podpisać traktat zwany Good Friday Agreement. Przynosił on pokój pomiędzy Republiką a Irlandią Północną. W 2005 roku królowa Elżbieta spotkała się tam z irlandzką premier Mary McAleese. Królowa zresztą wizytowała przy paru innych okazjach, jak i Charles z Camillą, którzy ostatni raz byli w zamku w marcu. Miejsce to jest traktowane jako przestrzeń neutralna, więc często służy do spotkań politycznych, ale też pół prywatnych.
Natomiast słynny Benjamin Franklin, jeden z ojców niepodległych Stanów Zjednoczonych Ameryki, nie wspominał swego pobytu w Hillsborough dobrze. Dyplomata, jeszcze wtedy przychylny Wielkiej Brytanii i pragnący rozwiązania konfliktu między koloniami brytyjskimi a Koroną, został przez ówczesnego Lorda Hillsborough kompletnie olany i zlekceważony. Franklin pisał, że nigdy nie spotkał tak aroganckiego człowieka. Ponoć ów pobyt przyczynil się do zmiany podejścia Franklina i upadku jego rojalistycznych sympatii.
Zaczęłam trochę od końca, od czasów, kiedy zamek został własnością państwa, a Benjamin przywołał mnie do początku, kiedy właścicielem posiadłości był ów grubianin Wills Hill, polityk, przeciwnik reform w koloniach i ruchom niepodległościowym. Dlatego nie wiem, czemu na jego cześć nazwano miasto w Północnej Karolinie.
Wills był znany z zamiłowania do luksusu oraz klasycznej architektury. Lordowstwo miało zwyczaj obiadować w dużej sali jadalnej, ale tuż za oknami przechodziła droga do miasta Moira, więc ciekawscy zaglądali przez szyby do środka. Lord nakazał więc drogę poprowdzić inną trasą (kto bogatemu zabroni) oraz zakupił sąsiadujace z zamkiem ziemie. Zapewnił ich mieszkańcom inne domy i stworzył ogrody, by mieć z okien ładny widok. Tak trzeba żyć 😉 Rodzina Hill z czasem urosła w potęgę, z baronów stając się hrabiami, a potem markizami Downshire. Dopiero pisząc posta dowiedziałam się, że mieli oni ogromne posiadłości w Blessington, gdzie kiedyś mieszkałam 🙂 W zamku zgromadzone są przepiękne przedmioty, ale moją uwagę oczywiście przykuwały obrazy. Zwłaszcza jeden, przedstawiający piękną kobietę w stylu lat 20tych. To Evelyn Grace Mary Hill, markiza Downshire, druga żona 6go markiza.

Pierwsza żona, Kitty, również bardzo atrakcyjna, wdała się w głośny romans z zamożnym oficerem, co doprowadziło do rozwodu z markizem. Kochanek okazał się honorowy i poślubił Kitty, niemniej miał również długoterminową przyjaciółkę w osobie hrabiny Warwick. Obecnym, 9tym markizem jest Arthur Francis Nicholas Wills Hill, który też niedawno odziedziczył kolejny tytuł Barona Sandys. Lord mieszka w zakupionym przez ojca Clifton Castle w Yorkshire – posiada rozległe farmy, lasy, kamieniołom, oraz nagradzany pub Blue Lion. Czyli fortuna rodzinna nadal kwitnie. Syn Edmund Robin, dziedzic, jest jeszcze kawalerem, jakby ktoś chciał zapolować (rocznik 1996).
Mam też ciekawostkę dla fanów Jane Austen: Lord George, młodszy syn 2go Markiza, ożenił się z Cassandrą Knight, jedną z córek zamożnego brata Jane. Kiedy Cassandra zmarła, wdowiec poślubił… jej siostrę Louisę. Musiał naprawdę lubić tę rodzinę.
Fajnie byc bogatym. Anglicy chyba w calej Irlandii mieli majatki. Wlasnie to bylo powodem biedy Irlandczykow. Nie to ze mieli majatki, ale to ze majatki angielskie byly dziedziczone w linii meskiej, tylko przez jedna osobe. Irlandczycy natomiast dzielili majatek pomiedzy dzieci, ktorych mieli duzo. Nie byli wtedy zadna konkurencja do poteznych, angielskich majatkow, ktore nie bedac dzielone byly bardzo silne.
Jakis sens w tym byl skoro przetrwaly do dzisiaj.
Ja tez mam slabosc do arystokratycznych domow. Obok Carlow jest Duckets Grove, ruiny majatki, ale bardzo okazale. Mozna spacerowac po ogrodach ktore sa bezplatne dla zwiedzajacych.
Bardzo czesto sa tam organizowane rozne eventy np starych samochodow czy wystawa psow.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jestem bardzo czesto w Ducketts Grove „)
PolubieniePolubienie