Na krótki weekendowy urlop marcowy nie mogłam chyba wybrać miejsca bardziej kontrastującego z niedawnym wypadem do Wenecji, niż Berlin. Bo wiecie – tam karnawał, Vivaldi, barok, Casanova i budynki pochodzące nawet z XIII wieku, a tu historia nowożytna czyli Hitler, III Rzesza i Zimna Wojna, plus zupełnie inny vibe.
Berlin za piękny nie jest ale ma fajną atmosferę, a może ja po prostu lubię Niemcy i już 🙂 Zawsze się tam dobrze czuję. Miasto ma mnóstwo przeróżnych atrakcji typu muzea dosłownie wszystkiego: trabanta, NRD, Muru Berlińskiego itp. oraz różne escape roomy, wystawy, imprezy, kluby – dla każdego coś miłego.

Tytułem wstępu: komunikacja publiczna, jak w całych Niemczech, jest świetna, szybka, zróżnicowana i niedroga. Z lotniska do centrum mamy kilka opcji dojazdu, ja wzięłam najbliższy pociąg S9, który jechał około 50 min i zatrzymywał się w wielu miejscach w mieście. Samo centrum „Mitte” z głównymi turystycznymi atrakcjami jest niewielkie, ja uwielbiam chodzić, więc w ogóle nie korzystałam z metra.
Akomodacja:
Zatrzymałam się w budżetowym hoteliku Gat Point Charlie, zaraz obok Check Point Charlie, uważam lokalizację za rewelacyjną. Za trzy noce zapłaciłam 200 euro, a więc niedużo.

Muzea:
Tak naprawdę clue mojego wyjazdu była Gemaldegalerie z dwoma obrazami Vermeera, choć cała kolekcja jest ciekawa. Bilet kupiony online jest na cały dzień, nie trzeba być na określoną godzinę. Umiarkowana ilość zwiedzających, przez jakieś 10 minut byłam zupełnie sama w sali z Vermeerami. Pełna ekstaza.
Popularny Pergamon jest zamknięty z powodu remontu, ale poszłam do Neues Museum, gdzie znajduje się przemycone nielegalnie z Egiptu popiersie Nefertiti. Przepięknej Królowej nie można zrobić zdjęcia z bliska. Ceny za bilety w granicach 14-16 euro.
Inne atrakcje płatne:
Poszłam na punkt widokowy na wieży telewizyjnej – owszem, widoki są 360 stopni, jest też zacny cocktail bar, ale uważam, że 27.50 za bilet to jest sporo. Obok Check Point Charlie jest Panorama, nie taka duża jak Racławicka, ale i tak robi wrażenie: pokazuje krajobraz miasta z czasów zimnej wojny po obu stronach muru. 14.50 euro, o ile pamiętam.

Walking Tour:
Zarezerwowałam III Reich and Cold War – 19.90 euro. Przyszło bardzo dużo osób, więc aż trzech przewodników podzieliło nas na grupy: mnie się trafił Brytyjczyk Glen. Bardzo ciekawy, dwu i półgodzinny spacer połączony z interesującym wykładem. Glen traktuje temat z pasją, dużo wie, niemniej jednak osobiście uważam, że osoby które same nie doświadczyły życia w komuniźmie, albo w kraju post komunistycznym, nie mają tego samego personalnego wyczucia.
Bezpłatne atrakcje i ważne miejsca:
Polecam wybrać się do budunku Reichstagu, siedziby Parlamentu. Po ostatniej modernizacji i przeróbce dodano do niego przezroczystą kopułę, do której możne wejść i po niej pochodzić, oglądając widoki z góry. Nie płacimy za wstęp, ale wejściówkę trzeba zarezerwować z wyprzedzeniem i przyjść trochę wcześniej z dokumentem potwierdzającym tożsamość. Nie róbcie tak, jak kilka pań w kolejce przede mną, które tego nie zrobiły, a na wiadomość, że na cały tydzień nie ma miejsc, mówiły: no ale my pojutrze wyjeżdżamy, naprawdę nic się nie da zrobić?

Bramy Branderburskiej nie można przeoczyć. Przed zachodem słońca wyglądała najlepiej. Prowadzi od niej długa aleja, na końcu której znajduje się Victory Column ze złotym aniołem, nam Irlandczykom znana z teledysku U2 „Stay”. Po drodze interesujący pomnik dla żołnierzy radzieckich, poległych w Bitwie o Berlin. W pobliżu bramy jest zazwyczaj dużo polizei, bo to idealne miejsce na protesty. Akurat jak tam byłam, niewielka ale głośna grupa demonstrowała przeciw Rosji, z powodu Ukrainy oczywiście.
Niedaleko jest słynny memorial upamiętniający zabitych Żydów. Nie wiem, czy wiecie, ale w Niemczech mówienie, że holocaustu nie było, jest zabronione i może się skończyć więzieniem. 2711 betonowych – nie wiem, jak to nazwać – brył w kształcie prostokąta? Mają nierówną wysokość i kiedy się między nimi idzie, robią się coraz wyższe. Nie bardzo wiem, czy stoi za tym jakaś symbolika. Ponoć sprzyja to medytacji i ciszy. Moja osobista opinia – skromne tabliczki na chodniku, z nazwiskami mieszkańców, którzy zostali wywiezieni do obozów i tam zamordowani, bardziej poruszaja.

Słynny mur istnieje w kilku kawałkach, ten najbliżej bramy jest chyba najbardziej oblegany. Pamiętam jego burzenie i potem zjednoczenie Niemiec (tak w ogóle za moich szkolnych czasów Polska graniczyła tylko z trzema krajami: NRD, ZSRR i Czechosłowacją). Oglądnęłam kilka klipów na You Tube – to było niesamowite wydarzenie dla Niemców no i dla krajów zza żelaznej kurtyny. Kawałki muru są bardzo popularną pamiątką z Berlina.
Check Point Charlie to dawne przejście graniczne między NRD a Berlinem Zachodnim, dla turystów i dyplomatów. Bardzo dużo osób robi sobie tam zdjęcia. Jakby ktoś natomiast pragnął czegoś zupełnie odmiennego, to 40 min na piechotę dalej jest praktycznie pusty, dość spory cmentarz, gdzie pochowani są bracia Grimm.
Bardzo przyjemna jest część niedaleko Alexanderplatz, za czerwonym budynkiem Red City Hall. To kilka malowniczych uliczek z przyjemnymi kawiarenkami. Ale chyba najbardziej podobało mi się w Hackesche Hofe. To labirynt wąskich uliczek, prowadzących do ukrytych dziedzińców z bardzo oryginalnymi sklepikami. Tam też w kamienicach są piękne ponoć klatki schodowe, ale dostępne tylko dla mieszkańców. Natomiast koło Pergammonu w weekendy odbywa się Art Market. Długo chodziłam między kramami, podziwiając piękne obrazy, biżuterię i inne wyroby.

Wróciłam z zajebistymi kolczykami za 100 euro, bardzo dużymi i ekstrawaganckimi. Zbliża się kilka pracowych i nie–pracowych eventów, na których trzeba błysnąć. Bardzo mnie ten wyjazd zrelaksował, a za 2 tyg czeka mnie ponad 11 dni w Polsce – pół pracowo, pół prywatnie. Easter w ulubionej miejscówce z outdoor hot tub. Wiosna idzie 😉
Ja, jako mieszkanka i obywatelka Niemiec to oczywiście wiem.
cieszę się, że ci się tu podoba, choć te Niemcy teraz, to nie te sprzed 20 czy choćby 10 lat;(
We Frankfurcie w mojej ulubionej dzielnicy Bornheim takich tabliczek na chodnikach jest wiele i są one bardzo wymowne.
W Berlinie miałam swoją drogą mój największy intelektualny blackout (na usprawiedliwienie, byłam wtedy tam z exem;), kiedy po wyjściu z super (wtedy, 20 lat temu szczególnie) Sony Centrum trafiliśmy na jakieś resztki obskurnego muru i zaczęliśmy krytykować, że coś takiego szpeci okolice…do momentu, kiedy usłyszałam jak Brytyjczyk tłumaczy Amerykańcowi , że to resztki Berlińskiego Muru🤦♀️🤦♀️🤦♀️ Dostaliśmy takiej głupawki, że do wieczora nam nie przeszło;)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Haha resztki obskurnego muru ;))) Tessa, zrobilas mi poranek ;)))
PolubieniePolubienie
Mi tez zrobilas dzien, 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
pomroczność jasna, jak nic😂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
🤣
PolubieniePolubienie
W Bundestagu warto sobie pożyczyć audioguide (za darmo i nawet jest po polsku). Jest to bardzo fajnie zrobione, bo w kopule zamontowane są czujniki i jak się spaceruje tym ślimakiem na górę, to co i rusz uruchamia się ten audioguide i opowiada, co akurat widzimy przed sobą 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tak tak, ja mam jakas alergie na audioguide:) ale jak najbardziej warto 🙂
PolubieniePolubienie
Mam bardzo mgliste wspomnienia z Berlina 1997 roku – w Krakowie ledwo co zaczęły otwierać się pierwsze francuskie supermarkety, nie było nowoczesnych galerii i dworców, więc Zachód wciąż robił wrażenie. Byłam w Pergamon, widziałam Bramę Isztar i tam zafascynowałam się starożytnym Babilonem. Co do wywiezionych dzieł, lepiej taką Nefertiti trzymać w bezpiecznym muzeum w Niemczech niż w niestabilnym kraju jakim jest Egipt.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
A no pewno ze lepiej, nie mam tez problemu z placeniem za wstep, mimo to nie widze sensu w zakazie robienia zdjec. Choc teraz jak tak mysle o tym, moze I lepiej, bo nie ma wtedy tych, ktorzy musza miec ze wszystkim selfie, co mnie do szalu doprowadza;)
PolubieniePolubione przez 1 osoba