Kraków królewski

Kraków królewski – wiadomo: kiedyś stolica, siedziba władców, lata świetności przypadające na XV i XVI wiek. Ja zawsze byłam zafascynowana królową Boną, o której pisałam sporo w poście o Bari. Pamiętam serial o niej z Panią Aleksandrą Śląską w roli tytułowej i kiedy przechadzałam się po krużgankach Wawelu, to przypominały mi się konkretne sceny. Choćby Bona stukająca butami, idąca energicznie w towarzystwie swego doradcy, mówiąca : presto! presto!

A czemu byłam na krużgankach – bo na Wawelu otworzono ponoć nową atrakcję: platformę widokową na dachu Małej Baszty, która będzie dostępna tylko sezonowo. Baszta ma 30 m i po wejściu po 101 stopniach, można podziwiać naprawdę ładny widok. Nie wiem czemu, bardzo kiepskie zdjęcia mi wyszły więc proszę się nimi nie sugerować. Warto tam wejść 🙂

Wawel, jak każdy szanujący się zamek, ma oczywiście pojawiające się duchy oraz rozmaite związane z nim legendy. Wiadomo, że chyba najpopularniejsza jest ta o smoku, który gnębił miasto za króla Kraka (też legendarnego). Smoki pojawiają się zresztą w opowieściach i mitach wszystkich kontynentów, więc coś musiało być na rzeczy. Wawelskiego smoka podstępem zgładził szewc, przez co został królewskim zięciem. A czy wiecie, że w grocie pod Giewontem drzemie ukryta armia rycerzy? A w podziemiach Wawelu obradują wszyscy dawni królowie, pod przewodnictwem Bolesława Chrobrego? Co rok o określonej porze dowódca rycerzy pojawia się przed Chrobrym, pytając: to już? A król zaprzecza. Wg tej legendy rycerze będą bronić Krakowa, kiedy król rozkaże.

Skoro wspomniałam o Bonie, to jest ona oskarżano o otrucie synowej, Barbary Radziwiłłówny. Król Zygmunt August był tak zrozpaczony stratą żony, że poprosił samego Twardowskiego, majacego kontakty z diabłem, o pomoc w przywróceniu jej do życia. Udało się tylko przywrócić ducha Barbary, który do dziś błąka się po zamku. No i nie zapominajmy o Wandzie, co nie chciała Niemca 🙂 antypatie do narodu niemieckiego są wiekowe. Wanda była ponoć córką Kraka, aczkolwiek koliduje to z opowieścią o smoku. Bo tam córka Kraka ma happy end z szewcem (o ile można taki mezalians nazwać happy endem) a Wanda wolała rzucić się do Wisły, by uniknąć ślubu z niemieckim księciem. No chyba że Krak miał więcej córek niż tylko jedną.

Będąc w temacie koronowanych głów, warto wspomnieć o Jadwidze, pierwszym KRÓLU Polski – kobiecie. Jakoś mi się zawsze wydawało, że Jadwiga to była taka Lyanna Mormont z GOT – młodziutka ale harda, która naprawdę przewodziła narodowi jak król. Ale nie – dziewczątko zostało wsadzone na tron w wieku lat 10ciu, bo była potomkinią Piastów. Dziewczynka wychowana na Węgrzech była tylko pionkiem w politycznej grze o tron. Wydano ją za starszego o 20 lat Jagiełłę, kiedy miała zaledwie 12 lat. Ponoć tak bardzo obawiała się związku ze „starym dziadem” że potajemnie wysłała na Litwę swego służącego, by ten przyjrzał się narzeczonemu jeszcze przed ślubem. Może też planowała rzut do Wisły, gdyby okazał się bardzo brzydki. Jagiełło przejrzał intencje służącego i nawet zaprosił go do łaźni, by ten mógł ocenić królewskie klejnoty i przekazać opinię swej pani.

Najwyraźniej wszystko było w porządku, skoro Jadwiga została żoną Władysława. Spotkałam się ze skrajną oceną tego związku zależnie od źródła. Tak naprawdę kto ich tam wie. Ale jak Jadwiga trochę wydoroślała, przejawił się u niej talent dyplomatyczny i polityczny, przez co faktycznie zaczęła naprawdę rządzić. Była bardzo inteligentna i ponoć piękna, choć nie zachował sie żaden wizerunek wykonany przez jej współczesnych. Na podstawie analizy szkieletu ustalono, że była jak na tamte czasy bardzo wysoka i mogła mieć aż 182 cm wzrostu. Zasłynęła z miłosiernego serca i wspierania biednych i potrzebujących – taka księżna Diana.

Jadwiga niestety żyła tylko do wieku 26 lat i najprawdopodobniej zmarła w połogu, jak wiele kobiet w tamtych czasach. Nie każdy wie, że na ulicy Karmelickiej można znaleźć bardzo piękną po niej pamiątkę. Czy to prawda czy legenda – nie wiadomo – ale razu pewnego Jadwiga ze swym orszakiem przechodziła obok budowanego właśnie kościoła. Zauważyła, że jeden robotnik jest bardzo smutny, a zapytawszy o przyczynę dowiedziała się, że jego żona jest bardzo chora a on nie jest w stanie opłacić lekarza. Królowa oparła stopę na kamieniu i odpięła z niego złotą klamrę, by ja podarować mężczyźnie. Kiedy odeszła, robotnicy zauważyli, że na kamieniu widnieje odcisk jest stopy, wmurowali go więc w ścianę kościoła. Można ten ślad oglądać na budynku Kościoła na Piasku.

Wydaje mi się, że będąc tyle razy w Krakowie, najpierw mieszkając w pobliżu jako nastolatka i młoda osoba, a od jakiegoś czasu odwiedzając turystycznie, już mnie tam nic specjalnie nie dziwi. To nie jest Londyn, który się zmienia i ma dziesiątki nowych atrakcji za każdym razem, jak tam jestem. Tak samo zresztą jest z Edynburgiem, jednym z najpiękniejszych miejsc w Europie, ale ileż można tam jeździć, jak się już go tak dobrze zna.

Ale wygląda na to, że z powodów zawodowych będę tam przynajmniej raz w roku. Mam jednak zamiar przyjechać na krócej, a w ramach dodatkowego urlopu wypuścić się gdzie indziej. Na koniec dodam, że byłam również w Kociej Kawiarni na Karmelickiej (bo są dwie) – sporo rozrabiających kotków, fajna atmosfera i rewelacyjna zupa pomidorowa. Jadałam że tak powiem na mieście, ale jakoś specjalnie mnie nic nie zachwyciło. Natomiast drinki są świetnie w Ministerstwie Tajemnic 🙂 Podjechałam też do opactwa w Tyńcu, gdzie załapałam się na oprowadzanie z przewodnikiem. Poza sezonem dostanie się tam i wydostanie jest dość skomplikowane. Z Krakowa wzięłam taksówkę, ale z powrotem nikt tam nie chciał przyjechać (używam Bolta i Freenow), na szczęście jakoś dotarłam komunikacją publiczną do Krakowa:)

A w ogóle to podczas mojego pobytu odwiedzał miasto prezydent Duda, coś się działo na zamku, jakiś spęd Euro czy coś w tym stylu. Więc w jeden dzień wszędzie było mnóstwo policji, drogi zablokowane, a przewodnik na ghost tour powiedział nam, że go ochrona na ulicy zatrzymała z powodu ogromnego złożonego parasola i sprawdzali, czy to aby nie jakaś broń jest 🙂

4 uwagi do wpisu “Kraków królewski

  1. Dammar's awatar Dammar

    jak bylam mala lubowalam sie w basniach I klechdach domowych. Uwielbialam he czytac, wlasnie mi je przypomnialas.

    Do Tynca to ludzie raczej plyna statkiem po Wisle. Albo jada autem bo faktycznie dostac sie transportem publicznym latwe nie jest.

    Przynajmniej mozesz teraz zaczac zwiedzac okolice, tez ciekawe. W gory rzut beretem, a w zimie szczegolnie maja duzo uroku.

    Polubione przez 1 osoba

  2. Baśnie i legendy uwielbiałam, teraz też lubię posłuchać lub poczytać, kiedy odwiedzam jakieś znane z. Nich miejsce.

    Legendę o Wandzie opowiadałam mojemu (przyszłemu wtedy) mężowi na statku-restauracji koło Wawelu;) Ale jakoś nie bał się, że skoczę, bo parę miesięcy później mi się oświadczył😂

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ja tez lubie legendy o miejscach, ktore odwiedzam, to tez jest sposob ma poznawanie miasta czy kraju 🙂 cos mi sie kolacze po glowie teraz, czy to byla jakas piosenka: Wanda co nie chciala Niemca, przeciez lepiej miec Polaka, nizli cudoziemca 😀

      Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.