Opactwo, które nie umiera czyli w Ballintubber Abbey

Po wizycie w Moore Hall (poprzedni post) postanowiłyśmy podjechać do położonego 10 min dalej Ballintubber Abbey. Głównie dlatego, że Pierce Brosnan brał tam ślub i chrzcił swoje dzieci, a skoro tak, to powinno to być wypasione miejsce. Nawet na zdjęcia na ich stronie internetowej nie spojrzałam, tylko doczytałam, że jest tam organizowane zwiedzanie z przewodnikiem. Niby że się trzeba umawiać, ale miałyśmy nadzieję, że i bez tego się załapiemy.

Pierwsze wrażenie – nic specjalnego a do tego strasznie mały się ten kościół wydawał. Miałam jednak wizję, że będzie tak, jak w teledysku November Rain – Slash dawał na gitarze przed malutkim kościółkiem, a tam w środku wielka sala, ze sceną, fortepianem i tłumem ludzi. I w sumie, tak trochę jest. Jakimś cudem wnętrze jest dużo bardziej przestrzenne niż by się mogło wydawać. Do tego za głównym budynkiem rozciągają się ruiny krużganków.

Kiedy szłyśmy z parkingu w kierunku budynku, przydybała nas starsza pani, siedząca w samochodzie z psem. Okazało się, że to właśnie ona oprowadza po Abbey. Wydawała się być bardzo zadowolona z faktu, że ma komu poopowiadać. W gift shopie zapłaciłyśmy po 8 euro każda, nie spodziewając się niczego specjalnego po tym oprowadzaniu, bo szczerze to budynek nie jest zbyt interesujący. Ale, moi drodzy… pogadanka z Pauline, bo tak ma imię ta pani, to jest przeżycie. Experience samo w sobie. Polecam bardzo.

Pauline jest wysoka, szczupła i ma burzę siwych loków, które na wietrze fruwają tak, że zasłaniają jej całą widoczność 🙂 Ma nie tylko ogromną wiedzę o Abbey i historii w ogóle, ale też ciekawe podejście do religii. Tzn ciekawe jak na osobę, która oprowadza po obiekcie było nie było religijnym. Otóż jest ona bardziej poganką, ale też ezoteryczką. Oczywiście nie wiedziałyśmy tego od początku, ale po naszym ostrożnym stwierdzeniu, że nie jesteśmy religijne, rozkręciła się na całego. Ogólnie Pauline uwielbia droczyć się z księżmi, którzy sie zjawiają w Abbey. Jeden sie nawet skarżył. W sumie to już nie wiem, czy jej opowiastki o jej doświadczeniach z wycieczkami, czy o opactwie były bardziej interesujące 🙂

A z czego, oprócz Brosnana, słynie ów obiekt? Otóż od jego powstania, czyli roku 1216, nieprzerwanie prowadzone są msze. Kiedy okupant czyli Anglia zakazała wiary katolickiej, ludzie tym bardziej zrzeszali się po kryjomu, żeby ją wyznawać. Zabroń czegoś, a będzie bardziej pożądane – tak to jest. Więc nawet w czasach, kiedy dzięki Cromwellowi kościół był bez dachu, nabożeństwa, śluby, chrzciny i pogrzeby nadal trwały. Są stare zdjęcia z końca XIX wieku, pokazujące ludzi klęczących na trawie, pośród ruin. Dach odrestaurowano dopiero w 1965 roku.

Ale od początku może zacznę, czyli od powstania opactwa i kościoła. Otóż dawno, dawno temu, król irlandzki Turloch miał nieślubnego syna o imieniu Cathal. Według obowiązującego prawa Brehan Law, tzw bękarty również miały prawo do dziedziczenia, także tytułów. Żonie Turlocha się to nie podobało i usiłowała pozbyć się nieletniego jeszcze Cathala. Matka ukryła go więc w wiosce, gdzie opiekował się nim nieznający prawdy niejaki Sheridan. Kiedy w końcu Cathal po śmierci ojca stał się królem, zapytał Sheridana, co może mu ofiarować w zamian za wieloletnie wsparcie. Ów odparł, jako człowiek świętobliwy, że podreperować kościół by się przydało. Na to Cathal, że on w takim razie zbuduje nowy.

Po jakimś czasie król przejeżdżał przez Ballintubber i zaglądnął do podeszłego już w latach Sheridana. Był zdziwiony chłodnym przyjęciem. Okazało się, że mimo iż król kościół nowy obiecał, to nikt się nie stawił, by go zbudować. Król Cathal się oburzył i po krótkim dochodzeniu wydało się, że budowniczowie owszem kościół zbudowali w Ballintubber, ale w innym hrabstwie. Po prostu były dwie miejscowości o tej samej nazwie. Cathal złożył więc kolejną obietnicę, że aby wynagrodzić ten błąd, nowy kościół będzie 7 razy większy od poprzednio obiecanego. I tak w 1216 roku wreszcie postawiono pierwsze fundamenty.

Poprzez te nieprzerwane msze, opactwo ma ksywke: the Abbey that refused to die. Oczywiście Św Patryk też tam był i chrzcił. Od tego czasu od opactwa zaczyna się trasa pielgrzymek na Croagh Patrick. Wokół jest artystyczna droga krzyżowa, w bardzo nowoczesnym stylu. A na niewielkim wzgórzu nazywany przez Pauline Niagara Falls, wodospadzik.

Dzięki Pauline usłyszałam też po raz pierwszy o profesji „priest hunter”, popularnej w czasach, kiedy katolicy byli w Irlandii tępieni. Do likwidowania księży werbowano właśnie takich specjalistów (skojarzyło mi się z Ghostbusters: who you’re gonna call: priest hunters!). Jednym z najbardziej znanych i skutecznych był niejaki John Malowney. Po kradzieży konia, za co groził stryczek, John przyjął ofertę nie do odrzucenia – zabijanie księży w zamian za wolność.

John przybył do Ballintubber, gdzie mieszkała jego siostra, by zgładzić dwóch księży. Rzecz jasna ci się nie afiszowali ze swym zawodem, więc nie było to takie proste. John oszukał siostrę, że jest umierający i chce się wyspowiadać. Przybyłego do domu księdza zaciukał. Wykombinował, że na pogrzebie pojawi się drugi, lecz ten dla niepoznaki ubrał się w kobiece suknie. Ale podczas ceremonii odruchowo pobłogosławił grób, co nie uszło uwagi Johna. Zaatakował księdza, który jednak miał taką formę, że zaczął uciekać. Po pogoni wkoło opactwa, w końcu ktoś wkroczył do akcji i ubił Johna. Wkurzeni wierni zatopili jego ciało w wodzie, ale uratowany ksiądz wykazał się litością i powiedział, że John musi zostać odłowiony i pochowany po chrześcijańsku na cmentarzu obok. Jego grób wskazała nam Pauline, jest przykryty nieatrakcyjnym krzakiem. Ponoć Pauline była świadkiem, jak piorun w niego trzasnął pewnej nocy (my w Irlandii nie mamy burz z piorunami no ale…) co ona zinterpretowała tak, że w końcu dusza Johna doznała przebaczenia i uwolniła się.

Było o ruinie, było o kościele, został mi zamek i w bonusie hollywoodzka historia – w następnym poście (lub dwóch).

8 uwag do wpisu “Opactwo, które nie umiera czyli w Ballintubber Abbey

  1. Dammar's awatar Dammar

    Az chce sie jechac I na wlasnie oczy zobaczyc to opactwo.

    Apropo burz, mamy tu burze z piorunami. Rzadko, ale sa. W ubieglym roku tu w Carlow bylo takich kilka, takie jak w Polsce kilkugidzinne. A pioruny wally w pobliskie gory. Mieszkajac w Dublinie nie doswiadczylam takich burz, ale Carlow jest chyba jakos specyficznie polozone.

    Polubione przez 1 osoba

      1. Tak, my tez tu mamy specyficzna sytuacje z pogoda, bo to jest taka dolinka, wiec np jak wszedzie byl snieg juz nie pamietam, ktory to byl rok, to u nas nie bylo, albo niewiele. Wiatr tez nie wieje az tak 🙂

        Polubienie

Dodaj odpowiedź do Dammar Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.