Niestety nie poświęciłam Luxembourgowi tyle uwagi, ile powinnam. Nagromadziło mi się za dużo wyjazdów na raz i byłam po prostu zmęczona. Nie pamiętałam nawet, jaką akomodację zarezerwowałam. Nie sprawdziłam, jak dojechać z lotniska do centrum. Lot był o brutalnej szóstej rano, o trzeciej trzydzieści musiałam wyjechać z domu. Praktycznie cały weekend funkcjonowałam na pół gwizdka, do tego doszły mi pewne prywatne sprawy (nie twierdzę, że nieprzyjemne) którymi byłam zaabsorbowana. Nie było mi więc w głowie łażenie do zmroku czy eksplorowanie księstwa. Za to naprawdę się tam zrelaksowałam.

Kiedy już wracałam, zauważyłam na lotnisku napis: you came to unwind, you are now recharged. I dokładnie tak było. Bo Luxembourg jest taki spokojny, cichy, zielony, przyjazny. Bogaty kraj, zamożni mieszkańcy. Pewnie tam nie jest idealnie, ale takie robi wrażenie. Czułam się jak w jakimś netfliksowym filmie, którego akcja dzieje się w wymyślonym europejskim księstwie. No bajka po prostu. Na lotnisku sprawdziłam, jak dojechać do centrum: są busy i to tylko 15 minut. Do tego transport publiczny w całym kraju jest bezpłatny. Było wcześnie, kiedy się tam zjawiłam i weszłam do kilku sklepów. Co za różnica w porównaniu z tym, co jest w sklepach u nas i UK. Kupiłam śliczny swetr w Esprit. Pochodziłam po centrum i od razu ogarnęła mnie jakaś dziwna błogość. Bo tam nie ma za dużo turystów ani rodzin z bachorkami. Pusto było 🙂

Zanim postanowiłam iść do Airbnb, zobaczyłam już sporą część miasta. Sprawdzilam adres: mieszkanie było tak 35 min z buta od centrum więc poszłam na piechotę. Nie spojrzałam nawet na zdjęcia, pierwszy raz zdarzyło mi się dosłownie w ciemno wmeldować się, bez pojęcia co jest za drzwiami. Trafiłam bez problemu, wyciągnęłam klucz ze skrytki, weszłam. A tam wielkie mieszkanie, ładnie urządzone, taras i dwa balkony, zasuwane pilotem metalowe żaluzje, klima, super łazienka (z balkonikiem) ogólnie dollarsowo 😀 Nawet widoki ładne z okien. Trzeba było tylko iść na poszukiwanie sklepu. Oczywiście żadnych Lidli nie ma w takich dollarsowych miejscach. Jedyne co znalazłam to sklep z żywnością ekologiczną, chlebem wypiekanym na miejscu itp. I wiecie co, wcale nie drogo. Normalnie, jak w Irlandii.

Wieczór spędziłam na tarasie, pijąc wino. Na drugi dzień miałam walking tour. Nic nie pamiętam oprócz historii o syrenie, którą poślubił jakiś król. Nie wiedział, że to syrena, a jak ją nakrył z ogonem, ona wyskoczyła z okna do rzeki. A nie pamiętam nic, bo cały ten wyjazd był dziwny. Jakbym spacerowała we śnie i kompletnie się wyłączyła z rzeczywistości. Nie będę truć o historii księstwa. Co mi oprócz syreny zapadło w pamięci to fakt, że jeden z bohaterów narodowych oślepł w wieku lat 40-stu i wg przewodniczki to zakwalifikowało go na bohatera. A teraz to najbogatszy kraj na świecie.

W Luxembourgu mieszka i pracuje (bądź tylko pracuje dojeżdżając z krajów ościennych) ludność wielu narodowści więc słychać wszędzie różne języki, choć jak wchodziłam do sklepów to zawsze witano mnie po francusku (oficjalne języki to niemiecki, francuski i luxemburdzki). W księstwie jest 130 zamków, z których mam nadzieję kilka zobaczę, kiedy tam wrócę. Robi się tam też bardzo dobre wino. Kraj aż 5 razy wygrał konkurs Eurowizji. Ogólnie jest to naprawdę interesujące miejsce 😉 Tam możemy stanąć na najpiękniejszym „balkonie” Europy czyli Chemin de la Corniche. Z murów obronnych rozciąga się piękny widok na dolinę i rzekę. A pod miastem znajduje się ponad 24 km podziemnych tuneli, których część można zwiedzić.

Na pewno byłam w katedrze. Dużo chodziłam. Coś było w powietrzu, co mnie tak odurzyło, że nie wiem tak naprawdę, jak mi zleciały te dwa dni. Tak jakby mnie tam nigdy nie było…

130 zamków?! Lecę rezerwować bilety!
Piękne kadry, no i ta zieleń! Od razu rzuciła mi się w oczy.
Odpoczynku życzę, bo wygląda na to, że jesteś styrana jak sandały Włóczykija.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Haha az tak zle nie jest 🙂 po prostu za duzo wyjazdow sie nalozylo.
PolubieniePolubienie
Spokojnie, zielono, dollarsowo – brzmi jak raj dla Dity. Sprawdzilam i ciutke dalej od centrum jest multum Lidli 😁 a w nich zapewne lokalne specjaly jak w Sztokholmie.
Bylam podobnie nieprzytomna w hiszpanskim Gijon, z wizyty w oceanarium pamietam tylko przechodzenie przez automatyczna bramke – ale to przez cydr 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Na pewno tam jeszcze pojade I zaplanuje kilka zamkow.
PolubieniePolubienie
byłam w Luxemburgu pinad 10 lat temu, oczywiście samochodem, bo od nas to rzut beretem i też mało co pamiętam😂 Ale to było na haju wczesnego zakochania i perspektywy różowych okularów;) Wiem, że jakieś hocki z droga powrotna były, ale bardziej zabawne, niż denerwujące:) chyba trzeba się wybrać jeszcze raz na któryś weekend;)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Haha no coz zakochana raczej nie jestem 😉
PolubieniePolubienie