Polska służbowo i prywatnie

Podróżniczo rok zaczęłam od 10 dniowego wyjazdu do Polski, żeby odwiedzić cztery z naszych hoteli, którymi się osobiście zajmuję. Trasa przebiegała tak: lot do Gdańska, stamtąd pociąg do Gdyni i z Gdyni do Juraty. Potem z Juraty do Gdyni, intercity do Olsztyna, potem do Warszawy, na koniec do Białegostoku i znów do Warszawy, skąd wracałam do Irlandii. Wszędzie byłam dwa dni, tylko w Warszawie dodatkowo dwa dni weekendu i w Białymstoku też jeden dzień prywatnie.

Witano mnie z honorami i było naprawdę miło spotkać osobiście ludzi, z którymi współpracuję non stop od czerwca. Nie spodziewałam się tego, ale najbardziej urzekła mnie Jurata, która jest koszmarem w lecie, z hordami rodzin, korkami, kolejkami i zapchaną plażą, ale była urocza podczas ataku zimy i na pewno jest tam fajnie poza sezonem. W Warszawie jak w Warszawie, nigdy mi się tam specjalnie nie podobało. Olsztyn był cały w gołoledzi i nawet udało mi się wywinąć orła i zrobić ogromnego siniaka na biodrze, ale miasto jest sympatyczne i na pewno to świetna baza wypadowa. Tak samo jak Białystok, skąd blisko do Białowieży chociażby.

Jurata wzięła ponoć nazwę od litewskiej bogini Jurate, która zakochała się w ubogim rybaku, za co ojciec rozwalił jej podwodny pałac a rybaka zabił. Bursztyny mają być jej łzami po owym wydarzeniu. Nie miałam pojęcia, jak tam jest, wysiadłam na stacyjce, wkoło żywego ducha. Hotel na szczęście 10 minut od stacji. Jedyny sklep z jedzeniem zamknięty, bo niedziela. Na ulicach było trochę śniegu, ale to na drugi dzień zaczęło sypać i kiedy poszłam na spacer (dostawszy ostrzeżenie przed dzikami) to czułam się jak w jakiejś zimowej baśni. Pięknie było. Plaża pokryta grubą warstwą skrzypiącego puchu, drzewa i budynki też. No i ta cisza… W poniedzialek otworzył się sklep spożywczy, oczywiście jedzenie było w hotelu ale chciałam kupić sobie jakieś wino. Pani nie wiedziała, czy ma niesłodkie białe, ale wypatrzyłam butelkę. Spacerując natknęłam się na kilka wypasionych butików z dizajnerską drogą odzieżą. Chętnie tam pojadę prywatnie wiosną lub jesienią.

Olsztyn ma bardzo ciekawą historię, mnie najbardziej zdziwiło to, że nie wiedziałam o powiązaniach Kopernika z tym miastem. Toruń i Toruń, a uczony się tam tylko urodził. Ania z Zielonego Wzgórza powiedziała, że jak człowiek urodził się w stajni, to nie jest koniem. Ponoć oba miasta wydzierają sobie uczonego, ale to właśnie w Olsztynie Kopernik napisał dzieło O obrotach sfer niebieskich. To Olsztyna dwukrotnie bronił przed Krzyżakami (skutecznie). Miasto nie jest duże ale ma przyjemny rynek, trochę miejscami podobny do Brugii. Wkoło jest mnóstwo jezior, nad kilka można dojść piechotą, ale były całe pokryte śniegiem.

W Warszawie miałam dla siebie weekend, więc sobotę spędziłam ze starym znajomym, któremu kiedyś dwukrotnie szefowałam, a który po covidzie przeniósł się z Dublina do Warszawy. Zrobił mi walking tour po mieście, okraszony grzanym winem, z kulminacją w Pałacu Nauki I Kultury, gdzie najpierw mieliśmy wycieczkę z przewodnikiem a potem zjedliśmy obiad w restauracji Trojka, bardzo dobre jedzenie i polecam. Wieczorem przegadaliśmy prawie 3 godziny w barze w hotelu. Na drugi dzień udało mi się spotkać z koleżanką, która na co dzień mieszka niedaleko mnie a akurat przebywała w Polsce z powodów rodzinnych. Poszłyśmy do Muzeum Narodowego, gdzie mogłam popodziwiać obrazy, które znałam z reprodukcji, jak na przykład Babie Lato i Bociany. Jest tam też niewielki szkic Podkowińskiego do obrazu Szał uniesień, taki mini szał czyli szalik 😉

Białystok jest na pewno ciekawszy w lecie. Zostałam tam jednak dzień extra żeby spotkać się z koleżanką, której nie widziałam na żywo od ponad 30 lat, choć kontaktujemy się na fejsbuku. A potem już powrót do Warszawy, gdzie z dworca wzięłam taksówkę prowadzoną przez bardzo wścibskiego i gadatliwego taksówkarza. Nie wiem, czy to specyfika polska, ale pan nie omieszkał mi powiedzieć, jak to Irlandia jest lewacka i jak się tam popsuło, religii już nie ma i czy ja jestem wierząca czy nie. Na co mu powiedziałam, że na tematy religii i polityki nie rozmawiam z obcymi. A tak jeszcze jako obserwację dodam, mnóstwo Ukraińców pracuje w sektorze hotelarskim i usługach. Taksówkami też jeżdzą i przynajmniej nie wygadują głupot.

Za tydzień Wenecja z końcówką karnawału, a potem muszę poczekać z rezerwacjami, dopóki moja podróż służbowa do Istanbułu się wreszcie nie wyklaruje (opóźnienia z otwarciem hotelu) oraz wyjazd na konferencję na Maltę. W obu przypadkach chcę sobie przedłużyć pobyt, żeby zostać na kilka dni prywatnie.

9 uwag do wpisu “Polska służbowo i prywatnie

  1. A to żeś sobie pojeździła 🙂 Myślę że w tzw. wysokim sezonie wszędzie jest ciężko, i nad Bałtykiem i w dużych miastach. Plaża pokryta śniegiem to musi być coś wspaniałego…tylko te pozamykane sklepy w niedziele. Pewnie większość knajpek też zamknięta w zimie i pozostaje sie stołować w hotelowych restauracjach. Co do nieproszonych wynurzeń pana taksówkarza – no comment 🤦‍♀️

    Polubione przez 1 osoba

  2. Troll30's awatar Troll30

    Dublinio, ja jestem z Białegostoku, nie mieszkam tam już od ponad 20 lat ale tam się urodziłam i wychowałam. Mam z tym miastem taką love/hate relationship, mam sentyment do wielu miejsc ale często wydaje mi się trochę za ciasne, no i za bardzo tam ostatnio było prawicowo politycznie jak dla mnie. Moja rodzina ze strony mamy pochodziła z Warszawy ale po wojnie dziadek szukał mniej zniszczonego miasta do zamieszkania i tak padło na Białystok właśnie. Dziadka nie miałam okazji poznać ponieważ umarł parę miesięcy po moich narodzinach ale jako nastolatka często babci wypominałam ten wybór bo miasto wydawało mi się za bardzo prowincjonalne:).
    Bardzo się zmieniło po wejściu do UE, niektóre przebudowane miejsca są nie do poznania ale myślę że masz rację, latem jest bardziej atrakcyjne. Czy możesz zdradzić jak się nazywa hotel, który tam służbowo odwiedziłaś?

    Polubione przez 1 osoba

  3. Super wypad 🙂 Ka kiedyś Hel uwielbiałam, po tem byłam tam po latach z H.(też już z 10 lat będzie) i byłam zszokowana tymi tłumami i komercja, byliśmy w samym środku sezonu letniego, na szczęście tylko na jeden dzień, bo na bazę wybraliśmy dużo (wtedy) spokojniejsza Wyspę Sobieszewska. W Olsztynie bul jako dziecko, w Białymstoku też, muszę nadrobić;) A do Warszawy nam bardzo neutralny stosunek, 2 razy w roku tam jesteśmy przez lot na:z święta, więc Złote Tarasy i Chopina już znam jak własną kieszeń;)
    Zastanówmy się nad destynacją na Wielkanoc, tak na 5 dni…

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj odpowiedź do Troll30 Anuluj pisanie odpowiedzi

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.