Lavinia Fontana w Dublinie

W Galerii Narodowej w Dublinie trwa wystawa prac Lavinii Fontany, pierwszej kobiety w Europie nie powiązanej z dworem lub zakonem, która odniosła komercyjny sukces jako artysta malarz. Lavinia nie tylko sporo zarabiała na swej pracy, ale zrobiła też doktorat na uniwersytecie w Bolonii oraz została członkiem Accademia di San Luca (akademii dla artystów) w Rzymie. Jest pierwszą kobietą, która malowała żeńskie akty. Była autorką około 130 obrazów, na wystawie (która potrwa do końca sierpnia) wystawiono 50. Wśód nich jest własność galerii, jedno z najbardziej znanych dzieł artystki: The Visit of the Queen of Sheba to King Solomon. Ponieważ robienie zdjęć było zabronione, wszystkie znajdujące się w tym poście fotografie są ze stron internetowych poświeconych malarce.

Autoportret wykonany przez młodą artystkę jako prezent dla przyszłego teścia. Ów, zobaczywszy go, ocenił Lavinię słowami: ani ładna, ani brzydka, tak po środku, jak kobieta powinna być.

Lavinia miała ogromny talent i szczęście, bo jej ojciec był malarzem i chętnie uczył córkę fachu. Mało tego, że uczył, ale i odpowiednio wybrał zięcia. Żeby Lavinia mogła brać udział w rozmowach z klientami i prowadzić swój biznes (nie bójmy się tak tego nazwać, dziewczyna miała głowę na karku do promocji swej sztuki i do zarabiania) musiała być mężatką. Ojciec wyselekcjonował więc niezbyt rzutkiego młodzieńca o nazwisku Gian Paolo Zappi, który sam malował, ale marnie. Nie miał większych ambicji i wielką ochotę, by utrzymywać się z pieniędzy żony. Sporządzono kontrakt ślubny, w którym Gian Paolo zobowiązał się do tego, że Lavinia będzie kontynuować pracę i będzie mieć wszelką w tym względzie swobodę, a rodzina czy ewentualne dzieci jej w tym nie przeszkodzą. I tak się stało – mąż ochoczo pomagał żonie w malowaniu detali na jej obrazach i zajmował się domem oraz jedenastką dzieci (z których do wieku dorosłego przeżyła tylko czwórka). Był to bardzo progresywny jak na wiek XVI układ.

Portret Constanzy Alidosi, żony bogatego arystokraty bolońskiego Ridolfo Isolani. Mąż przebywał we Florencji, zajmując się sprawami spowinowaconej z nim rodziną Medici, więc żona doglądała interesów na miejscu. Zleciła namalowanie swego portretu, pokazującego ją jako kobietę samodzielną, silną i posiadającą swój własny majątek.

Fontana wydaje mi się być bardzo pewną siebie osobą, o czym świadczy chociażby podpisywanie swych nawet bardzo wczesnych prac całym nazwiskiem oraz datowanie ich. Po ślubie dodała nazwisko męża do swojego. Nie miała problemów z żądaniem dużych sum za portrety, szybko też stała się modna wśród bolońskich notabli, malując głównie kobiety i dzieci, ale też mężczyzn. Za zarobione pięniądze kupiła spory dom, gdzie miała nie tylko ogromną pracownię ale i salę, gdzie szkoliła adeptów malarstwa (też za odpowiednie wynagrodzenie oczywiście). Dużo odwagi wymagało na pewno malowanie kobiecych aktów, co było ogromnie kontrowersyjne. Ale wcale nie zaszkodziło jej to w zostaniu pupilką papieży i Watykanu.

Mars i Venus – frywolny obraz przedstawiający parę bogów po akcie miłosnym – wskazuje na to śpiący amor.

U szczytu swej kariery Lavinia odwiedziła Rzym, gdzie poznała hiszpańskiego kardynała Francisco Pacheco, który tak pokochał jej prace, że polecił ją swemu królowi. Po kilku latach ponownie zawitała do Rzymu, tym razem by namalować ołtarz dla kaplicy Dominikanów, co było jej wielkim triumfem, bo przebiła się do zdominowanego przez mężczyzn „klubu” artystów, którym zlecano prace dla kościołów. Na zaproszenie papieża Klementa VIII artystka przeniosła się do Rzymu na stałe z całą rodziną. Zarówno on, jak i kolejny papież, byli jej mecenasami i zleceniodawcami. Lavinia namalowała kolejny ołtarz dla bazyliki San Paolo Fuori le Mura (niestety zniszczony wraz z calym budynkiem w pożarze). Malarka zmarła w wieku 62 lat, co wtedy uważało się za dożycie długich lat (zwłaszcza w przypadku kobiet). Jej czterej synowie wspólnie zadecydowali o napisie na jej nagrobku, który głosił: Painter whose fame reached outside the feminine sphere.

The Visit of the Queen of Sheba to King Solomonpierwszy obraz autorstwa kobiety zakupiony przez Galerię Narodową w Dublinie w roku 1872.

Co mnie osobiście urzekło w obrazach na wystawie, to niesamowite oddanie faktury i wyglądu różnych tkanin. Nie będzie tego widać na zdjęciach, ale patrząc na bardzo wyszukane stroje można dosłownie poczuć, jaki materiał jest w dotyku. Koronki przy kryzach to arcydzieło detalu. Również biżuteria odwzorowana jest wyśmienicie – zauważyłam, że wiele kobiet nosiło wtedy pierścionki na małym palcu bądź na kciuku. Sporo portretów ma w tle otwarte drzwi lub okno po jednej stronie, myślę, że to miało dodać perspektywie głebi. Niewiele wiedziałam o Lavinii Fontanie przed tą wystawą i naprawdę miło było dowiedzieć się, że to nie była jedna z tych kobiet które nie zrobiły kariery za życia ze względu na swoją płeć. Że nikt jej nie rzucał kłód pod nogi a najważniejsi mężczyźni w jej otoczeniu,czyli ojciec i mąż, wspierali jej ambicje.

2 uwagi do wpisu “Lavinia Fontana w Dublinie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.