Chce pojechac na Guernsey

Czytam dosc sporo ale niewiele ksiazek wywoluje u mnie reakcje na tyle istotne by o nich napisac. Jest bardzo duzo przecietnej literatury, i nie chodzi mi wcale o to ze popularna literatura, jak np kryminaly czy powiesci obyczajowe jest przecietna. W kazdym gatunku literackim sa ksiazki swietne, srednie i zle. Romans tez moze byc dobrze napisany, albo i w sposob wolajacy o pomste do nieba. 

Calkiem przypadkiem natknelam sie jednak na objawienie, na ksiazke ktora sprawila ze wtopilam sie w wykreowany przez nia swiat, ogarnely mnie rozne emocje – od smiechu, nawet tak histerycznego jak przy „Ostatniej Arystokratce”, przez wruszenie az do placzu. Do tego wreszcie jakas interesujaca forma i niesztampowe postaci. Na tytul „Stowarzyszenie milosnikow literatury i placka z kartoflanych obierek” natrafilam juz dawno ale odstraszyl mnie. Czesto okazazywalo sie bowiem ze intrygujacy tytul, tak samo jak i piekna okladka, niestety nie swiadcza automatycznie o tym ze tresc bedzie dobra. Do tego pomyslalam ze musi to byc znow cos o porzuconych kobietach ktore sie zbieraja razem i debatuja nad swoim zyciem a jednoczesnie nad ksiazkami. Jakis tydzien temu dostalam milego emaila od publio z duzym rabatem na kolejne zakupy z okazji rocznicy bycia ich klientka, no i rzucilam sie buszowac po ich sklepie. Oprocz ksiazek Kate Atkinson polecanych przez znajoma blogerke ksiazkowa Chiare (choc do Atkinson sie zrazilam po „Jej wszystkich zyciach”) wpadla mi w oko powiesc „Opowiem ci pewna historie” ktora tez ktos gdzies polecal. Kilknelam na nazwisko autorki i od razu pokazal sie kolejny tytul, wlasnie o Stowarzyszeniu. Wiec wzielam obie.

Stowarzyszenie…” przeczytalam dzisiaj w ciagu poltorej godziny, ignorujac koty domagajace sie uwagi poprzez wskakiwanie mi na tors i biczowanie ogonem po twarzy (Killer) oraz skrobanie pazurem po mojej nodze (Kitty). 

Zaczne od tego ze ksiazka ma nietypowa forme literacka bo jest to powiesc epistolarna, a wiec w postaci listow jakimi wymieniaja sie bohaterowie. Jestem milosniczka takiego stylu choc jest on raczej niepopularny – chyba najbardziej znane powiesci epistolarne to rewelacyjne „Niebezpieczne Zwiazki” Pierre’a Choderlos de Laclos, „Cierpienia mlodego Wertera” Goethego i „Dracula” Brama Stokera. Marzy mi sie odrodzenie gatunku w uwspolczenionej wersji – przeciez ludzie choc nie wymieniaja sie listami to przeciez emailuja, fejsbukuja, wysylaja smsy…

Akcja dzieje sie po drugiej wojnie swiatowej i zaczyna od zaczetej przypadkowo i nietypowo korespondencji miedzy mloda londynska pisarka Juliet a farmerem z wyspy Guernsey, jak sie okazalo wielbicielem ksiazek a w szczegolnosci prozy Charlesa Lamba. Mezczyzna wspomina w liscie o Stowarzyszeniu milosnikow literatury i placka z kartoflanych obierek, co tak zaintryguje Juliet iz poprosi nieznajomego o wytlumacznie tej nazwy. W ten sposob miedzy pisarka a Dawseyem Adamsem, a pozniej miedzy innymi mieszkancami wyspy, nawiaze sie korespondencja a z czasem przyjazn. Juliet poruszona wojennymi wspomnieniami mieszkancow Guernsey postanowi osobiscie ich poznac i napisac ksiazke o ich przezyciach. Pobyt tam odmieni jej zycie.

Co mnie najbardziej urzeklo w tej historii – milosc do ksiazek ktora pozwala przetrwac ciezkie chwile i ktora laczy pozornie zupelnie innych ludzi. Humor, cieplo, sympatia z jaka autorka opisuje swych bohaterow, przy czym ci prosci ludzie z wyspy jak sie okazuje sa na swoj sposob niezwyczajni. I wlasnie to ze kazdy ma cos do opowiedzenia…od razu skojarzylo mi sie to z fejsbukowa strona Humans of New York, gdzie jej autor robi zdjecia przechodniom na ulicach i pyta ich o to co robia, czym sie z nim chca podzielic, co sie wydarzylo w ich zyciu. Jest tez ta smutna czesc a wiec wojna i niemiecka okupacja. To sie ciezko czyta i jak zawsze nie moglam opanowac lez. I nie tylko nad ofiarami, ale glownie ze zlosci nad okrucienstwem katow. Jaki narod ludzki potrafi byc ohydny, ale tez jak jednostki, i to w kazdej narodowosci i w kazdej sytuacji potrafia byc bohaterskie i po prostu dobre. 

Smutne ze autorka ksiazki, Mary Ann Shaffer nie doczekala sukcesu swej pierwsze i jedynej powiesci. Juz podczas jej pisania czula sie zle z powodu choroby nowotworowej i w dokonczeniu pomogla jej siostrzenica Anne Barrows, dlatego te dwa nazwiska figuruja na okladce. Mary Ann Shaffer odeszla w 2008 roku. 

I co za zbieg okolicznosci ze przez ta ksiazka czytalam „Ciernista Roze” Charlotte Link ktorej akcja tez dzieje sie na tej samej wyspie, zarowno wspolczesnie jak i podczas niemieckiej okupacji. Odczytuje to jako znak by kiedys odwiedzic Guernsey ktora mnie zafascynowala. Nigdy wczesniej nie slyszalam o tym miejscu a na pewno zasluguje na uwage. 

A jako puente zacytuje mysl z ksiazki „Jak sie poczyta dobre ksiazki to te kiepskie potem zupelnie nie ciesza” No wlasnie 🙂

A w ogole to jutro lece do Porto wiec zapraszam na fejsbuk gdzie bede pokazywala to miasto 🙂 Relacja oczywiscie po powrocie!

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.