I na Malcie :)

Samolot to jest fajny wynalazek 🙂

Czlowiek z zalanego deszczem Dublina, spod olowianego nieba i zimnych podmuchow wiatru (ktory przy okazji smaga owym deszczem ze wszystkich stron) w zaledwie 3.5 godziny przenosi sie do ciepelka (20st) delikatnej bryzy, palm i slonca.

Leciala tylko jedna rodzina z bachorkami za to z czterema strasznie rozwydrzonymi. Rodzina dwujezyczna, rodzice mowili po francusku a dzieci odpowiadaly raczej po angielsku.

Troje dzieci usiadlo kolo siebie po czym caly lot zajelo im tarzanie sie po podlodze, kopanie w stolki i zrzucanie na ziemie cokolwiek sie znalazlo w ich zasiegu. Najmlodsza zas latorosl w wieku okolo 3 lat przeryczala caly lot.

Ja moge zrozumiec ze jakis niemowlak placze ale takie duze dziecko to po prostu wredny bachor jest, zanosila sie,zapowietrzala tym placzem ot tak po prostu chyba z nudow. Matka nie reagowala a ojciec ,nie podnaszac glowy z nad Hello, co jakis czas mowil: Cherie…cherie…

Cherie jednakowoz dalej darla dziob.

Zaloga Ryanaira jakas malo entuzjastyczna byla 😉 jeden flight attendant przechodzil od czasu do czasu miedzy rzedami mowiac bardzo cicho grobowym glosem:

– cigaretes…cigarettes

– bus tickets…bus tickets..,

– phone cards..phone cards…

Potem sie okazalo ze to Polak byl,pan Maciej.

Ale przyznaje ze Ryanair ma jaja – nie dosc ze wydaje kontrowersyjne kalendarze z porozbieranymi do bikini pracownicami to jeszcze sam nabija sie z tego ze placi sie tam dodatkowo prawie za wszystko (aczkolwiek kible sa jeszcze za free) – w magazynie pokladowym mozna znalezc takie informacje:

– It doesn’t cost extra to turn the page!

– Don’t worry,there is no surcharge for fuel!

– For every purchase FREE receipt!

Docenilam rowniez subtelny humor przy liscie dostepnych na pokladzie trunkow poprzedzonej zdaniem:  no przeciez nie prowadzisz tego samolotu…

Usilujac zapomniec  o wrzaskach cherie zaglebilam sie w ksiazce “Moja wielka grecka przygoda” ktora niesprawiedliwie bralam za jakis romans toczacy sie na romantycznej wysepce miedzy turystka a tubylcem .

A tu mile zaskocznie – ksiazka w moim ulubionym temacie “rzucam wszystko i kupuje ruine w obcym kraju by ja wyremontowac (oczywiscie z wszystkimi komplikacjami i problemami)

Usmialam sie czytajac niektore rozdzialy, zwlaszcza o psie Hektorze – generalnie humor rewelacyjny , lektura latwa i przyjemna, prawie na lot.

Kiedy juz sie zameldowalam  oczywiscie od razu wybylam w teren zeby sie zorientowac co gdzie i jak. No i taszczylam siate z zakupami z drugiego konca miasteczka  by pozniej zauwazyc ze sklep jest wlasciwie zaraz przy hotelu.

Na recepcji powidziano mi gdzie jest basen i taras dodajac: no ale jest za zimno zeby siedziec na tarasie. Taaaaaak.

Cieplo, cicho i spokojnie. W koncu to jeszcze nie sezon , zima wlasciwie! Blado-rozowi angielscy emeryci snuja sie wkolo. Jutro rano jade do Valetty a wieczorem dolaczy do mnie blogowa znajoma z ktora juz razem bedziemy planowac kolejne wypady 🙂

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.