Na taka krzepiaca historie sie natknelam, wielu z Was pewnie tez bo bylo o tym dosc glosno.
I to w moim miescie sie dzialo! Tu irlandzka wersja.
Pomyslalam od razu ze ten czlowiek tak sobie siedzial na tym moscie, bezdomny, pewno go ze dwadziescia razy w tym roku minelam i nawet okiem nie rzucilam – wiadomo. A jak juz sie okiem rzuci i jakies mysli przychodza do glowy to raczej takie ze len, zebrak, pijak.
Kto by pomyslal ze taki czlowiek bedzie narazal – no chyba nie przesadze – zycie, by ratowac krolika!
Przypadkiem dwaj moi kumple z pracy – Glenn i D. z baru – zakupili dwa dni temu w sklepie z gadzetami w Dundrum (B-cool) taki sloj w ktorym fruwa, a raczej obija sie o scianki, czerwony motylek. Jak sie popuka po denku to on sie jeszcze bardziej obija. Wyglada to tak i motyl naprawde jest jak zywy. No wiec moi koledzy poszli z tym slojem do pubu, takiego typowo miejscowego, nie dla turystow, z calym „kolorytem” podpitym przesiadujacym za barem i kiedy postawili go tam zostali od razu obrzuceni wyzwiskami od „wankers” i zazadano od nich natychmiastowego wypuszczenia motyla na wolnosc 🙂 D. wystraszyl sie ze po mordzie dostanie i ochoczo zademonstrowal dzialanie zabawki i schowane pod pokrywka baterie.
A to kolejny przyklad na to ze czlowiek jest lepszy niz sie nam wydaje :)Niby to w Australii sprawdzano ale wierze ze w innych krajach byloby podobnie!