Kraków artystyczny

Będąc w Krakowie poszłam do Teatru Współczesnego na sztukę Seks po krakosku. Nie czytałam recenzji ani opisu, nie wiedziłam zupełnie, czego się spodziewać. I wydaje mi się, że bardzo krakowskie istotnie było to przedstawienie, bo chyba tylko w tym mieście twórcy mogą założyć, że widz inteligentny jest i oczytany, więc wyłapie wszystkie smaczki nawiązujące do środowiska Młodej Polski. Ja wyłapałam i byłam bardzo przyjemnie zaskoczona tym, jak sprawnie można tę śmietankę artystyczną pokazać z zupełnie innej strony. Bohaterem sztuki jest lekarz, pionier w dziedzinie seksuologii, który naprawdę przyjmował pacjentów w Krakowie na przełomie XIX I XX wieku.

Stanisław Kurkiewicz, bo o nim mowa, był postacią przeciekawą, choć dość kontrowersyjną. Sztuka zaczyna się od tego, że nocna porą do jego gabinetu przychodzi Zosia, narzeczona kolegi po fachu Tadeusza Boya Żeleńskiego, wzburzona po premierze Wesela Wyspańskiego. Bo oto Wyspiański przedstawił ją tam w złym świetle, a Rydel, którego wesele było tematem przedstawienia, goni właśnie „Wyspę” po Plantach. Nie będę pisać nic więcej bo mam nadzieję, że niektórzy z Was mogą mieć okazję tę sztukę zobaczyć – bardzo polecam. Przeniosła mnie w czasy artystycznej bohemy, z którą Kraków mi się nadal kojarzy. W czasy opisywane przez Magdalenę Samozwaniec w Marii i Magdalenie.

Jak oni wtedy żyli i jak się prowadzali 😉 Teraz ludzie bulwersują się zerwaniem Cichopków i związkiem Kurzupków, tudzież rzucającą na nich przekleństwa kobietą petardą. Ha! Poczytajcie sobie, co się wyprawiało w artystycznym kociołku krakowskiej bohemy, gdzie namiętności kipiały a prawie każdy miał kochankę/kochanka, będąc w stałym związku. Popełniano samobójstwa, strzelano się, romansowało z siostrami żon i przyjaciółmi mężów. Kobiety pijące wódkę i palace papierosy, grywające z mężczyznami w bilard, normalnie uważano by za rozwiązłe, ale w przypadku środowiska młodopolskiego były muzami, uwiecznionymi na obrazach, w których się kochano. Taka choćby Dagny Przybyszewska, której imię też pada w sztuce, bo Boy Żeleński również był pod jej wrażeniem. Bardzo ciekawe czasy.

Może się mylę, ale chyba tylko w Krakowie żyje wciąż instytucja barda, śpiewającego poety. Ciągle chodzi się do klubów, by słuchać smętnych utworów smutnych panów do akompaniamentu pianina. Wydaje się mi również, że Kraków jest bardziej hermetyczny, zamknięty, z nosem zadartym do góry i kiszący się we własnej inteligenckości i wyjątkowości – ale niekoniecznie w złym znaczeniu. Nie sądzę, że mogłabym tam mieszkać, gdybym była zmuszona wybierać miasto do życia w Polsce. Jakoś mi się wydaje, że jest za bardzo osadzony w historii i mało się rozwija.

Wracając jednak do artystów – poszłam na Cmentarz Rakowicki, gdzie pochowano wielu zasłużonych na tym polu Polaków. Jest tam grób Matejki, Szumborskiej, Kossaków, Jerzego Stuhra (w grobowcu rodzinnym) Marka Grechuty i pana Zbigniewa Wodeckiego. Ale też słynnej Heleny Modrzejewskiej, która się w Krakowie urodziła, oraz Barbary Kwiatkowskiej Lass, aktorki, jednej z żon Polańskiego, mającej ponoć romans z samym Alainem Delonem.

Na pewno wizyta w Krakowie i sztuka zmobilizowała mnie do większego zgłębienia okresu Młodej Polski i poczytania o artystach i ich życiu. Zwłaszcza o kobietach, które często same były utalentowanymi pisarkami czy malarkami, ale pamięta się je głównie jako muzy czy obiekty gwałtownych uczuć.

2 uwagi do wpisu “Kraków artystyczny

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.