Kiedy jeżdżę po Europie, to prawie zawsze w historii miejsca, jakie odwiedzam, gdzieś pojawią się Rzymianie… od razu przypomina mi się skecz z filmu Monty Phyton „Life of Brian” czyli: what have the Romans ever done to us…
Oczywiście to Rzymianie założyli miasto w 43 roku B.C, a konkretnie zrobił to Lucius Munatius Plancus, senator i konsul. Bardzo interesująca figura zresztą, zapamiętana przez wspólczesnych jako człowiek zgrabnie lawirujący w niebezpiecznych politycznie czasach, zmieniający poglądy jak chorągiewka na dachu i dbający tylko o własne interesy. Na początku miasto nazwane Lugdunum miało być siedzibą rzymskich weteranów, ale cesarz Augustus uczynił go stolicą jednej z prowincji Galii – Lyonu. To spowodowało rozkwit miasta i jego silną pozycję przez kolejne cztery wieki. Dwóch cesarzy się tam urodziło – Claudius i Germanicus – kilku tam przebywało. między innymi Hadrian, Tyberiusz i Kaligula. Obecnie z pozostałości po Rzymianach można wciąż podziwiać amfiteatr na wzgórzu Fourviere oraz nizliczone artefakty w muzeum Musee Gallo-Romain.

Wraz z upadkiem cesarstwa rzymskiego, zaczął się upadek Lungdunum. Ogromny akwedukt, który dostarczał wodę do wzgórza Fourviere, został uszkodzony, gdyż okoliczni mieszkańcy rozkradali jego części do budowy swoich domów. Ludzie zaczęli przenosić się na niższe tereny i budować studnie – wiele z nich ciągle istnieje, choć nie są już używane. Ponieważ od tego czasu aż do XI wieku miasto miało wylącznie kościelne znaczenie, będąc siedzibą biskupa, niespecjalnie ten okres mnie interesuje. Biskup był tak potężną figurą, że kiedy w 846 roku dwaj wnukowie słynnego Charlemagne czyli Karola Wielkiego dostali w prezencie po pół miasta każdy, było to tylko nadanie na papierze. Biskup nadał rządził.

Interesująco zaczyna się dziać dopiero w XIII wieku. Klasa średnia czyli bourgeois – burżuje 😉 ma dość władzy kościelnej i tego, że do kościoła należy ziemia, budynki i prawie wszystko w mieście. Zaczynają sie bunty i przepychanki między klerem, szlachtą a bourgeois, co owocuje nadaniem pewnych przywilejów klasie średniej oraz ich przystąpieniem do rady miasta. Niestabilną sytuację wykorzystuje król Francji Filip Piękny (ten co załatwił Templariuszy) który przejmuje władzę w Lyonie. Średniowiecze to okres tumultów, walk, dwunastu epidemii, głodu i powodzi. Uspokoiło się i poprawiło tak od XV wieku, kiedy to Lyon wkroczył w swój złoty wiek.
Jak zawsze rozwój następuje z boomem ekonomicznym – Lyon stał się prężnym ośrodkiem handlu, siedzibą bankierów, kupców i napływających zewsząd, głównie z Włoch, bogaczy. Osiedliła się tam słynna rodzina Gadagne z Florencji, której senior Thomas stał się najzamożniejszym człowiekiem w okolicy. I on i jego synowie pobudowali wiele istniejących do dziś domów, które kolorystyką i architekturą przypominają Italię. Także rynek drukarski i księgarski rozwijały się nadzwyczaj dobrze.

W 1466 roku król Ludwik XI ustanowił w Lyonie centrum produkcji jedwabiu. Od XVI wieku miasto było najważniejszym producentem tego produktu w Europie. Pracownicy zatrudnieni w tym sektorze nazywali sie canuts, byli bardzo kiepsko opłacani i zamieszkiwali głównie dzielnicę Croix Rousse, gdzie również mieściły się magazyny i pracownie. Aby szybciej przemieszczać się po ulicach, w budynkach powstały sekretne przejścia, tzw traboulez. Z 400 traboulez tylko kilkanaście jest otwartych i można je dzięki informacjom z netu znaleźć. Tak w ogóle to wiecie, że jedwab nie jest wegański? Jedwabnik umiera po tym, jak w procesie produkcji rozwija się jego kokon.


Potężny przemysł, słabo opłacana siła robocza i francuskie zamiłowanie do strajków spowodowało kilka znaczących w historii buntów i rewolt z udziałem canuts. W 1831 roku nastąpił pierwszy konflikt między pracownikami a przedsiębiorcami – canuts domagali się ustanowienia minimalnej ceny za jedwab, bo w momencie jej spadku ich zarobki również drastycznie spadały. Żądania zostały odrzucone, protestanci ścięli się z wojskiem w dzielnicy Vieux. Zamieszki jakoś ogarnięto, ale to był dopiero początek.

W 1834 roku zarobki canuts podskoczyły w górę za bardzo, co spowodowało niezadowolenie pracodawców, domagających się ich obniżenia. Tym razem bunt pracowników zaowocował tzw Krwawym Tygodniem, podczas którego zginęło między 100 a 600 osób a tysiące zostało aresztowanych. Trzeci bunt wydarzył się w 1848. Francuskich canuts uważa się za prekursorów w walce klasy robotniczej o godne zarobki i prawa.

Lyon był również areną zamieszek na tle religijnym (protestanci vs katolicy) oraz politycznym (Rewolucja Francuska), przenieśmy się jednak do czasów bardziej współczesnych a więc drugiej wojny światowej. Lyon stał się głównym ośrodkiem resistance i to właśnie dzięki traboulez wiele osób uniknęło aresztowań. Najbardziej znany działacz oporu, Jean Moulin, ukrywał się w Lyonie, przemykając sekretnymi korytarzami i unikając gestapo.

Niemcy wysłali do Lyonu człowieka o dość niewinnym nazwisku Barbie. Klaus Barbie zapisał się w historii jako Butcher of Lyon. Personalnie zabił bądź raczej zakatował setki osób, Żydów i członków ruchu oporu, a na śmierć skazał tysiące. Dorwał nawet Jeana Moulin. Pod koniec wojny Barbie wrócił do Niemiec, pozbył się tatuażu SS i przybrał nową tożsamość.
Zdołał ułożyć się z USA i w zamian za usługi szpiegowskie został wraz z rodziną przewieziony do Boliwii. Tam pod nazwiskiem Klaus Altmann zrobil karierę, między innymi w pomaganiu dyktatorom, tworzeniu obozów i handlu narkotykami. Byłby pewnie sobie tak spokojnie żył gdyby nie tropiciele zbrodniarzy wojennych Serge Klarsfeld i Beatte Kunzel. Para wytropiła esesmana, ale rząd Boliwii odmówił ekstradycji. Dopiero kiedy zmienił się rząd, Barbie mógł zostać odesłany i osądzony za zbrodnie wojenne. W 1987 roku ponad 73letni Niemiec został skazany na dożywocie w bardzo publicznym procesie, który można oglądać choćby na YouTube. Sprawiedliwość go dopadła, choć niestety późno. Po czterech latach odsiadki zmarł na raka.

Polecam Lyon Free Walking Tour, oczywiście nie jest tak naprawdę free bo wypada dać napiwek. Ponad 40 osób pojawiło się na tourze, ale przystojny i wysoki pan dał radę, było go bardzo dobrze słychać i widać. Akurat w ten weekend, kiedy tam byłam, wejścia do muzeów i wielu innych atrakcji były darmowe. Niby dobrze, ale z drugiej strony wszędzie kolejki, a ja już wolałabym zapłacić i mieć spokój. Ogólnie Lyon ma w sobie takie je ne sais quoi 🙂 Polecałabym jako mix między wyjazdem zakupowym a kulturalnym, na pewno kulinarnym, jeśli ktoś lubi dobrze zjeść. Nie miałam tym razem czasu na obczajenie okolicznych, ponoć pięknych, miasteczek i winnic. Nie zajrzałam też do wszystkich muzeów, a tylko do jednego, o czym napiszę w kolejnym poście. Na pewno Lyon ma fajny, przyjacielski vibe i bardzo dobrze się tam czułam jako turysta.

W Lyonie urodziło się i mieszkało wiele znanych osób, między innymi ojcowie kina czyli bracia Lumiere, Antoine de Saint Exupery, autor Małego Księcia, muzyk Jean Michelle Jarre oraz Andre Marie Ampere, fizyk i matematyk, od którego nazwiska wywodzi się jednostka natężenia elektrycznego amper. Oraz jedna bardzo piękna pani, celebrytka swych czasów, muza malarzy i osoba która zainspirowała powstanie pewnego mebla 🙂 Natknęłam się na jej portret w muzeum i więcej napiszę w kolejnym, ostatnim poście z Lyonu.

Pieknie i ciekawie. Popatrze na loty do Lyon w przyszlym roku 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kazde miejsce (z nielicznymi wyjatkami) moze sie okazac interesujace, jak sie postaramy to dostrzec:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Właśnie wróciliśmy z Francji, Alzacja szlakiem winnic (winnych miasteczek;) było fantastycznie, po raz kolejny:)
Z okolic Lyon mam super wspomnienia:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Super 👌
PolubieniePolubienie