„Capri is a king’s daughter of dazzling beauty, elegant, rich, proud and flirtatious. Ischia is like a princess – stylish, tasteful in mounuments, and Procida is like Cinderella – modest, unpretentious an at the same time beautiful in her simplicity”.
National Geographic


Rzeczywiście, w porównaniu do Capri z jej snobistycznymi urlopowiczami, wypasionymi luksusowymi sklepami i oszałamiającymi willami, Procida jest Kopciuszkiem. Ale ten Kopciuszek wcale nie ma zamiaru zmienić się i stać się bogatą królewną. Wręcz przeciwnie – wysepka chlubi się autentycznością, brakiem butików i supermarketów oraz tym, że w sezonie letnim wciąż rzadko słyszy się inny język niż włoski. Turyści, którzy tu przyjeżdżają, nie są ani influencerami, ani gwiazdami, ani pannami na hen party. Życie na Procidzie płynie cicho i spokojnie, bez wrzasków, głośnej muzyki, nighclubów i warkotu silników.


Pomimo tego, że kręcono tam film Il Postino (The Postman/Listonosz) oraz The talented Mr Ripley z Mattem Damonem, a także tego, że Procida została kulturalną stolicą Włoch 2022, wyspa nadal uważana jest za tzw hidden gem, poza masową turystyką. I niech tak zostanie. Na 4 km2 mieszka około 12.000 stałych mieszkańców, zajmujących się głównie rybołóstwem i innymi pracami związanymi z morzem.

Procida powstała w wyniku wybuchu czterech wulkanów, a jej pierwszymi mieszkańcami między XVI i XV wiekiem przed naszą erą byli przedstawiciele kultury minojskiej. Potem zamieszkiwali ją Grecy a następnie Rzymianie, którzy traktowali ją jak Capri, czyli jak miejsce na relaks. Kiedy cesarstwo rzymskie upadło, Procidę zagarnęli najpierw Goci, potem Bizancjum. Z powodu ciągłych ataków Gotów, Wandali i Saracenów, w najwyższym punkcie wyspy powstała ufortyfikowana cytadela. Kiedy Normanie podbili południowe Włochy, Procida została własnością rodziny Da Procida (nazwisko zaczerpnięte od nazwy wyspy) i tak było przez ponad 200 lat. W 1339 przejęła ją rodzina Cossa, a w XVI wieku rodzina D’Avalos. Rozkwit wyspy nastąpił w XVIII wieku pod panowaniem króla Karola III, a upadek przyniosły wojny napoleońskie. Dwie brytyjskie armaty z tamtych czasów wciąż można oglądać w okolicy Terra Murata, czyli cytadeli. W 1860 roku Procida została częścią Królestwa Włoch. W ostatniej dekadzie populacja się nieco zwiększyła, tak samo jak ruch w turystyce, ale jeśli się porówna zdjęcia sprzed 50 lat do obecnych, dużej różnicy nie widać i bardzo dobrze.

Ja się w Procidzie zakochałam od pierwszego wejrzenia, od momentu, kiedy Marina Corricella pojawiła się przede mna w całej krasie. Oczywiście widziałam ją już wcześniej na zdjęciach i filmach, ale czasem wszystko wygląda gorzej na żywo. Na pewno nie Procida 🙂 Przybijając łodzią do brzegu można się poczuć tak, jakby czas cofnął się o co najmniej 7 dekad. Oto jesteśmy parą młodych Amerykanów, którzy korzystając z kasy zamożnego tatusia, mają zamiar przebimbać całe lato na włoskiej wyspie. W kościele Santa Maria delle Grazie właśnie biją dzwony, słychać gwar pracujących przy nabrzeżu Włochów a niewielkie knajpki szykują się do otwarcia. Na głównym placu zaraz koło kościoła przesiadują miejscowi, zwłaszcza wieczorami, plotkując i popijając wino.

Koty są wszędzie, tak samo jak zapach bugenwilli. W kilku sklepikach można zaopatrzyć się w pieczywo, ser, alkohol i inne podstawowe produkty a w kawiarence na rogu gelato. Wieczory są czarowne – jest wciaż ciepło ale już nie upalnie, z delikatną bryzą. W nocy nad rozświetloną mariną zawisa księżyc, najpierw jak cienki rogal, z czasem coraz okrąglejszy, by znów z upływem dni chudnąć. Ale to tylko wizja – nie jesteśmy w latach 50-tych ubiegłego wieku i nie zobaczymy księżyca w pełni, bo po czterech nocach trzeba wracać.

Lubię aktywny wypoczynek, z reguły dużo chodzę, odwiedzam muzea, galerie, wystawy, jeżdże po okolicy. Ale na Procidzie był totalny luz, bo tam nic nie ma 🙂 I o to chodziło – o przesiadywanie na tarasie z widokiem na morze, o spacery, ogladanie spektakularnych zachódów słońca i aperol spritz. Odwiedziśmy tylko Ischię, by zobaczyć ogrody Giardini La Mortella i z radością wróciliśmy z powrotem na wysepkę. Po tych kilku dniach już rozpoznawaliśmy sporo osób, a jeden starszy pan z pieskiem, który nas mijał gdzieś prawie codziennie, w końcu ukłonił się i powiedział Bouna Sera 🙂 Kawałek mojego serduszka został tam, na Marina Corricella.

Nie dziwie sie, ze sie zakochalas w tym miejscu. Emanuje taka spokojna energia, taka gdzie chce sie zyc.
Niebo jest przepiekne, juz czuje to cieplo I delikatny powiew wiatru wieczorem.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jest naprawde pieknie:) akomodacja do budzetowych nie nalezy, zeby miec ladne mieszkanie z widokiem w Corricella to trzeba sie w sezonie liczyc z okolo 150 – 180 euro za noc.
PolubieniePolubienie
Z checia przebimbalabym tam lato, na pewno byloby to fajniejsze od mojego obecnego bimbania w UK 😉 Strasznie to jest mile jak lokalsi zaczynaja nas rozpoznawac, mowic dzien dobry – sami sie wtedy czujemy jak czesc spolecznosci 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kto wie, moze tam pojade jeszcze, gdybym tam byla ciut dluzej poplynelabym na dzien do Neapolu, dac mu druga szanse 😉 zreszta nie musialabym brac urlopu. Pracowac moge stamtad 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Uwielbiam takie klimaty:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba