Film „Pursuit of Happyness” przelezakowal na moim laptopie dlugi, dlugi czas zanim w koncu zdecydowalam sie go obejrzec, glownie z powodu Willa Smitha za ktorym nie przepadam (a juz pograzyl sie u mnie „Legenda”)
Ale wreszcie porzadkujac archiwa natknelam sie na ten tytul i postanowilam zobaczyc – nie zaluje. Will jednak potrafi grac w powazniejszym repertuarze a syn Jaden z pewnoscia odziedziczyl aktorskie geny.
Historia oparta jest na prawdzie co juz dziala filmowi na korzysc. Bohaterem jest 30-letni mezczyzna ktorego poznajemy w nienajlepszym okresie jego zycia – wtopil z interesem polegajacym na sprzedazy kosztownej lecz niezbyt uzytecznej medycznej aparatury, malzenstwo sie sypie bo zona ma dosc pracy na 2 zmiany by zwiazac koniec z koncem. Przyznam ze poczatkowo nie zapalalam sympatia do bohatera – wydal mi sie nieudacznikiem ktoremu nie wyszlo i ktory liczy na wsparcie zony, nie rozumiejac jej potrzeb i zmeczenia cala sytuacja. Zakladam jednak ze historia zostala dla potrzeb filmu splycona i prawda jest taka ze Chris po prostu potknal sie w jakims tam momencie nie z wlasnej winy a wtedy wszystko zaczelo sie walic.
Jak kostki domina spadaja na niego nieszczescia – zona odchodzi zostawiajac mu 5-letniego syna, nie ma na czynsz, przychodza jakies zalegle rachunki i podatki do oplacenia, sprzet ktory sprzedaje psuje sie i nie znajduje nabywcow. A mimo to Chris postanawia zaryzykowac i zdobywa bezplatny staz w firmie brokerskiej. Jesli sie wykaze moze dostac stala i dobrze platna prace. Tymczasem nedza wciaga go jak pajak w siec – jest coraz gorzej, Chris z synem spia na dworcach, w schroniskach dla bezdomnych, nie maja na jedzenie, mimo to mezczyzna zachowuje pozory normalnosci starajac sie zdobyc wymarzona posada i zmienic zycie swoje i syna.
Co mnie uderzylo najbardziej to ukazanie zmian ktore zachodza w czlowieku pod wplywem biedy. Chris staje sie agresywny, nieufny, rowniez nieuczciwy. Przestaje takze wierzyc w siebie i chyba tylko sila rozpedu kontynuuje sen o zostaniu brokerem. Bo nie ma i tak innego wyjscia. Nie oszukujmy sie ze pieniadze szczescia nie daja. Pieniadze nie, ale to co mozna za nie miec. I nie mowie o dobrach materialnych tylko ale glownie o poczuciu bezpieczenstwa i stabilizacji, o tym ze czlowiek nie martwi sie o dach nad glowa ani o to czy jego dziecko bedzie mialo co zjesc. Swietna scena kiedy Chris wreszcie sprzedal jedno z urzadzen i mogl kupic synowi batonik w sklepie – Will Smith sama postura i wyrazem twarzy zagral to wszystko o czym wlasnie napisalam.
Ja sama jak pewnie wiecie uwazam ze szczescie od stopnia zamoznosci nie zalezy, wiem z autopsji. ALe wiem tez ze powietrzem sie nikt nie wyzywi. I chodzi o to by pieniadze nie przeslonily niczego innego i by nie staly sie celem samym w sobie, ale by pomagaly w realizacji siebie i spelnieniu marzen. Nawet jesli tym marzeniem jest tylko spokojne zycie, bez strachu o to co przyniesie kolejny dzien.