… a raczej co my zobaczyłyśmy. Po centrum można spokojnie poruszać się na piechotę ale są 4 linie metra, dorożki konne, tramwaje i autobusy, a także przerożne opcje „pod turystów” jak hop on hop off bus, elektryczne hulajnogi do wypożyczenia czy objazd samochodem z kierowcą -przewodnikiem. My głównie chodziłyśmy – wiadomo, dla wyrabiania formy 🙂
Innere Stadt czyli historyczne centrum

Uwielbiam spacerować i podziwiać budynki, przeróżne detale i style. Wiedeń to uczta dla oka, wspaniałe przykłady architektury romańskiej, gotyckiej, barokowej, klasycystycznej i współczesnej. Nie ma tam chyba kamienicy która nie warta byłaby obejrzenia. Nowoczesność i przeszłość nie kłócą się z sobą ale współgrają.
Najwięcej malowniczych placów, stylowych kamienic i interesujących budynków o znaczeniu historycznym znajdziemy w Innere Stadt. Otacza go „Ring” – bulwar zataczający koło i składający się z wielu poszczególnych ulic których nazwy kończą się na „ring” (np Kärtner Ring, Opernring). Pierścieniowy układ ulic powoduje wrażenie optyczne załamania, nałożenia się rzędu budynków na siebie, co najlepiej zilustrują zdjęcia.


Wzdłuż Ringu można przejechać się tramwajem Ring Tram za €9.00 – przejażdżka trwa około 25 minut. Budowa Ringu zaczęła się w 1857 roku dekretem cesarza Franciszka Józefa, który nakazał w tym celu zburzyć stare mury miasta. W Innere Stadt znajdziemy takie budynki jak Operę (styl nowy renesans) , Ratusz (neogotyk) Parlament (neoklasycyzm) i oczywiście Katedrę Św. Szczepana ze swoim kolorowym dachem. Jednym z ciekawszych budynków jest też Looshaus czyli „dom bez brwi” – dzieło kontrowersyjnego architekta Adolfa Loosa nie uznającego zbędnych ornamentów.
O architekcie Adolfie Loos warto napisać trochę więcej – urodził się w 1870 r. w Brnie na terenie Austro-Węgier. Był zdecydowanym przeciwnikiem ornamentyki w architekturze, co wyraził między innymi w swej książce Ornament and Crime. Wg niego przesadne detale służące tylko estetyce to dziecinada. Nie wiem jakim cudem powstało tyle jego projektów skoro jemu ówcześni nienawidzili ich i otwarcie krytykowali. Looshaus czyli Dom bez Brwi tak irytował cesarza Franciszka Józefa że zaprzestał on opuszczania swej rezydencji Hofburg przez główną bramę byle go nie widzieć. Loos stracil na wizerunku po skandalu ujawniającym jego pedofilskie skłonności. Zmarł w wieku 62 lat. Jego najbardziej znanymi wiedeńskimi projektami oprócz Looshaus jest kawiarnia Cafe Museum i American Bar (dawniej Kärntner Bar) gdzie byłam i podziwiałam wykorzystanie luster w celu powiększenia przestrzeni.

Katedra św. Szczepana (St Stephen’s Cathedral)
Katedra Św Szczepana – NIE STEFANA – stoi na środku placu już ponad 800 lat, choć była od tego czasu dwukrotnie przebudowywana. Ostateczny gotycki wygląd został jej nadany w XV i XVI wieku. Z czterech wież jedna jest nieukończona ponieważ jej budowniczy z niej spadł, podobno z powodu zerwania paktu z diabłem który pomagał mu w pracy. W katedrze znajduje się 13 dzwonów a dach zdobi ćwierć miliona kolorowych płytek tworzących wizerunek cesarskiego orła Habsburgów oraz herby miasta Wiednia i Austrii. W środku – przynajmniej w dniu kiedy ją odwiedziłam – jest magicznie. Światło wpadające przez ogromne okna tworzy niesamowitą atmosferę. Po prawej stronie od wejścia znajduje się winda która można wjechać na taras widokowy (dla lubiących się wspinać są dostępne stopnie w liczbie 343).

Kościół Św Ruprechta i Fleichmarkt
Romański kościółek jest najstarszy w Wiedniu, pochodzi z wieku XI. Św Ruprecht był patronem kupców solnych i jego statua stoi u stóp wieży. Nieopodal kościoła znajduje się Fleischmarkt, plac będący kiedyś targiem mięsnym, datowany na XII wiek. Wąskie uliczki odzwierciedlają średniowieczną zabudowę. Na jednej z fasad widać figurkę kobziarza – wg legendy kobziarz spił się i usnął na amen, a działo się to podczas zarazy w 1697 roku. Wzięto go za ofiarę tejże i wrzucono do zsypu wraz z innymi ciałami. W środku nocy biedak obudził się i zaczął wygrywać na kobzie, co sprowadziło pomoc. O dziwo, kobziarz nie złapał choroby.


Wokół kościoła rozciąga się strefa zwana przez lokalsów: Bermuda Triangle – Trójkąt Bermudzki. Otóż mieści się tam w kupie około 20 pubów, barów i klubów, co powoduje że ludzie znikają czasem jak w Trójkącie Bermudzkim i pojawiają się gdzieś indziej z kacem 😉 Są tam bodaj dwa puby irlandzkie – w jednym z nich świętowałyśmy Dzień Św Patryka.
Hofburg
Kompleks Hofburg składa się z apartamentów cesarzy, kilku muzeów, kościoła, Biblioteki Narodowej (o niej wspomnę jeszcze), biura prezydenta Austrii i siedziby Hiszpańskiej Szkoły Jazdy Konnej. Bilety rożnią się cenowo zależnie od sezonu – informacje TU. To właśnie tam najczęściej słychać stukot kopyt koni dorożkarskich i ogólnie jest czarująco. Dla tych którzy nie chcą wchodzić do pałacu i zwiedzać wnętrza wystarczy po prostu pospacerować sobie albo poleżeć na trawie w okolicznych ogrodach. Szkoła Jazdy Konnnej została założona w 1572 roku a trenowane konie pochodzą, jak nazwa wskazuje, z Hiszpanii. W cześci kompleksu zwanej Winter Riding School odbywają się występy na które bilety kosztują około 150 euro. Można też TUTAJ zakupić bilet na poranny trening za 15 euro. Tak zrobili rodzice mojego chłopaka podczas swojego pobytu i byli zachwyceni.

Austriacka Biblioteka Narodowa
Sala paradna którą można zwiedzić za 8 euro, jest sercem tej największej w Europie bibilioteki barokowej. To moje ogromne wiedeńskie oczarowanie, prawie nie wspominane ani nie polecane na blogach turystycznych które czytałam przed wyjazdem. Biblioteka liczy 11 milionów obiektów – książki, papirusy, woluminy, rękopisy i inne rzadkie eksponaty. Sala paradna ma prawie 80 m długości i 20 m wysokości, a sufit zdobią freski autorstwa malarza dworskiego Daniela Grana.



Spittelberg
To miejsce znalazłam dzięki wpisowi na TYM blogu. Uwaga – google maps prowadzi źle! Spittelberg jest pomiędzy ulicami Stiftgasse, Burgasse i Siebensterngasse. Byłyśmy tam późnym wieczorem i w czasie dnia i jest to przepiękna, pusta okolica wyglądająca tak jakbyśmy cofnęli się w czasie o stulecie. Romantyczne małe kafejki i galerie sztuki dodają uroku.


Niedaleko Spittelberg pod adresem Neustiftgasse 23 mieści się lodziarnia Veganista serwująca lody wegańskie. NIEBO W GĘBIE! MOja towarzyszka podróży miała na ich punkcie obsesję 😉 W ogóle w Wiedniu weganin z głodu nie umrze, jest mnóstwo restauracji i barów wylącznie wegańskich na każdym kroku.
Cafe Central
Tradycyjna kawiarnia wiedeńska do której po prostu trzeba pójść, mimo że odstoi się swoje w kolejce. Otwarto ją w 1876 roku i szybko stała się miejscem spotkań przeróżnych znanych osobistości. Gośćmi byli między innymi dwoje znanych nam Adolfów: Hitler i Loos, oraz Leon Trotsky, Josip Bros Tito, Zygmund Freud i Józef Stalin. Podczas wojny była zamknięta, pózniej odrestaurowana i otwarta ponownie. Jest w samym centrum przy Herrengasse 14.

Dziedzińce, podwórza i pasaże
Są miejsca gdzie odradza się włażenie do bram czy zaułków, w Wiedniu jest wręcz przeciwnie – właźcie do każdej bramy i przesmyku jaki się napatoczy. Możecie natknąć się na piękne miejsca! W ogóle ilość pasaży, przejść, zakrętasów jest ogromna i wszędzie jest coś ciekawego do zobaczenia.


Lamée Rooftop (albo inny trendy bar z widokiem)
Mam słabość do koktajli pitych w barze z widokiem, najlepiej z widokiem z góry. Przed wyjazdem znalazłam kilka w Wiedniu ale większość dosyć posh, nakazująca dress code. Wreszcie zarezerwowałam miejsca w Lamée Rooftop, na dachu hotelu Lamée w samym sercu Innere Stadt. Wymagana konsumpcja to 25 euro od łebka, choć pan kelner powiedział że w sezonie to jeszcze więcej. W końcu zapłaciłyśmy tylko 40 euro na spółke a pan dostał piątaka jako tip, i każdy był zadowolony 😉 Na górze jest fajnie i kolorowo, z widokiem na Katedrę Św Szczepana i biurowiec gdzie mimo późnej pory ktoś pracował. Miałyśmy nadzieję że zobaczymy jakiś seks na kserokopiarce ale niestety nic się nie działo 😦


Kompleks Schönbrunn
Przygotujcie się na spędzenie tam przynajmniej pół dnia, chyba że macie zamiar tylko pochodzić po ogrodach. Za wstęp do ogrodów i na punkt widokowy zwany Gloriettą nie trzeba nic płacić. Opcje płatne są różne i opisane TU, poza sezonem najlepszą jest Winter Pass za 35 euro. W cenie bilet wtępu do pałacu (z audioprzewodnikiem) Zoo, miejsca zwanego Desert Experience gdzie są różne gady i płazy, oraz do Palm House – palmiarni.
Do tej imponującej letniej rezydencji Habsburgów mającej aż 1441 pokoi trzeba dojechać metrem – oczywiście zależnie od tego gdzie kto ma bazę. Nam zajęło to z centrum gdzie mieszkałyśmy około 15 minut. Pałac robi niesamowite wrażenie i jeśli ktoś jeszcze wątpił w to jaką potęgą byli Habsburgowie to pewnie zmieni zdanie. Budowla wygląda na zbudowaną w stylu neoklasycystycznym ale w środku to już „rzyg barokiem” 😉 Na trasie Winter Pass zwiedziłyśmy 26 pokoi, każdy bez wyjątku piękny (choć mieszkać tak bym nie mogła). Najbardziej podobała mi się sala lustrzana (w której koncertował 6-letni Mozart) i pokój „milionowy” , wyłożony boazerią z niezwykle rzadkiego typu drzewa rożanego. Niestety nie wolno robić zdjęć.


Zoo które okazuje się być większe niż się spodziewałyśmy jest najstarsze na świecie. Największą radochę sprawiła mi ptaszarnia gdzie rozlegają się śpiewy i trele, a nad głowami wiszą olbrzymie nietoperze. Nie wiem czemu ale Desert Experience wzięłam podczas rezerwowania biletów za Dessert Experience i spodziewałam się konsumpcji deserów czyli czegoś absolutnie nie dla mnie, a tu chodziło o pustynię: węże, jaszczurki i inne sympatyczne zwierzątka. Oczarowała mnie palmiarnia, zapachy tropikalnej roślinności i owoców były niesamowite. Na koniec poszłyśmy do Glorietty skąd rozciąga się widok na pałac i Wiedeń i gdzie można napić się nie za dobrej kawy w kawiarni.


The Hundertwasserhaus
Kilka przystanków metrem, na Kegelgasse 36-38, stoi najbardziej ekscentryczny budynek Wiednia: The Hundertwasserhaus. Dom ma 50 mieszkań z kolorowymi fasadami i ogródy na dachu. To jeden z najbardziej znanych projektów archtekta Friendensericha Hundertwassera. Tłumy turystów kłebią się i wokół domu i w znajdującej się naprzeciwko Hundertwasserhaus Village gdzie można kupić pamiątki czy napić się kawy. Niewiele osób wie że zaledwie 5 minut dalej stoi inny budynek zaprojektowany przez tego samego architekta, The KunstHausWien. Mieści się tam muzeum artysty i ładna kawiarnia oplątana winoroślą. Mnie podoba się on bardziej z tych dwóch.


Friedensreich Regentag Dunkelbunt Hundertwasser to pseudonim architekta którego prawdziwe nazwisko brzmiało Friedrich Stowasser (1928-2000). Oprócz swych prac znany jest też z zaangażowania w walkę o ochronę środowiska i uwolnienie Tybetu (pomagał Dalai Lamie uciec z Tybetu). Był zdecydowanym przeciwnikiem Unii Europejskiej.
Cafe Neko – kocia kawiarnia
Nie mogłam nie pójść do kociej kawiarni Cafe Neko na Blumenstockgasse 5- gdziekolwiek jadę to sprawdzam czy miasto ma kocią kawiarnię i idę tam:)
Cafe Neko posiada 5 kocich rezydentów. Wg mnie jest ciut za mało „kocia” – idąc przeszłabym nie zauważając że to nie jest zwykła kawiarenka. Na plus – jedne z wychodzących na zewnątrz dużych okien/drzwi jest otwarte i zasiatkowane, kotki mają więc fajną miejscówkę do oglądania świata na zewnątrz i wąchania.


BONUS – Okno na Karl-Schweighofer-Gasse
Atrakcja dodana pół żartem pół serio – wynaleziona przez nas osobiście 🙂 Otóż idąc wieczorem na Spittelberg, w okolicy nr 8 na ulicy Karl-SchweighofeGasse zauważyłyśmy że w jednym z okien odbijają się w sposób bardzo artystyczny cienie ubrań i wieszaków. Było to widoczne tylko kiedy stało się w określonym miejscu. Tak nam się to spodobało że jeszcze parę razy zaszłyśmy tam by sprawdzić czy wystawka w oknie się zmieniła 😉


Malowniczo i ciekawie, na pewno pojade!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Trzeba bylo jechac z nami:)
PolubieniePolubienie
Cuda dla mnie bardzo lubie to miasto juz jaka przejrzystosc bije z niego. Biblioteki z okresu baroku sa cudne wlasciwie blyy taki salonami naukowymi dla calej rodzinny czy spolecznosci. Piekny stojacy globus, ow okres to fascynacja podrozami stad mapy globusy i inne eksponaty wspolistniejace z ksiazkami.
Dublino piekny edytorsko wpis taki dla dyslektykow, oko sie nie meczy. Duza tczcionka, wstawki w innym kolorze mniejszej tczcionce, Zdjecia podzielone miedzy tekst. Przyjemnosc.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dzieki:) milo jak trud wlozony w napisanie jest doceniony;)
PolubieniePolubienie
Wiedeń, mimo, że niedaleko jest jedna z niewielu europejskich stolic, w której jeszcze nie bylam;) Jest na mojej liście miast do zobaczenia, ale nie wiem.dlaczego jakoś nie na 1.miejscu;) Kiedy zastanawialiśmy się nad miejscem na najbliższy wyjazd, Wiedeń dość szybko odpadł na korzyść Brügge i Gent;)
Als na pewno kiedys die Tak wybiorę, widocznie to jeszcze nie ten czas;)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tez nie byl na mojej liscie. Chcialam pojechac w konkretne dni I akurat wielkiego wyboru nie bylo. Lecialam niby Ryanairem ale samolot I staff byl Laudamotion. Duzo szerszy I wygodniejszy.
PolubieniePolubienie
Byłam kiedyś w Wiedniu i z tego pobytu pamiętam Hundertwasserhause. A poza tym piękne zdjęcia.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dzieki:)
PolubieniePolubienie
Nawet nie widziałam, że tak trudno trafić na Spittelberg. Po Twoim komentarzu dodałam na blogu mapkę. Później tak sobie pomyślałam, że może niepotrzebnie… Ale co tam, i Spittelberg i mój blog są dość niszowe, więc raczej nie zaroi się tam od rosyjskich instagramerek i chińskich turystów. Dla mnie to jest takie miejsce, w którym właśnie mogę odetchnąć od tego turystycznego zgiełku i nie chciałaby, żeby zrobić się z niego drugi “pierwszy bezirk”.
Widzę, że też trafiłaś do KunstHausWien i masz podobne odczucia. Dla mnie to też dużo przyjemniejsze miejsce od Hundertwasserhaus.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Do KunstHausWien tez trafilam dzieki Tobie:)
PolubieniePolubienie
W takim razie bardzo się cieszę 🙂 Fajnie, że to co napisałam komuś się przydało.
PolubieniePolubione przez 1 osoba