Weekend w hrabstwie Wexford

Najlepsze kasztany pochodzą z Placu Pigalle, ale najlepsze truskawki z hrabstwa Wexford. W sezonie pobocza dróg usiane są mobilnymi stoiskami gdzie można kupić owoce i dżemy czy nawet domowej roboty cydr. Nie dlatego jednak ostatni weekend spędziłam w tamtych okolicach – choć truskawki owszem kupiło się 🙂 Jednak to świeżo dla turystów otwarty Johnstown Castle był celem moim i koleżanki nie tylko blogowej M (blog Out of Box) . A także coroczna impreza w Wells House w pobliżu Gorey – zjazd samochodów classic i vintage.

Johnstown Castle
Johnstown Castle

Johnston Castle jakim widzimy go teraz, a więc ogromna posiadłość w gotyckim stylu, nabrał takiego kształtu w XIX wieku, ale początki zamku sięgają roku 1170 kiedy to Anglo -Normanowie o nazwisku Esmonde osiedlili się w okolicy. Żyli sobie tam spokojnie dopóki Oliver Cromwell nie wpadł do Irlandii w XVII wieku by w sposób okrutny jak władcy w Grze o Tron dokonać jej podbicia, a częścią jego akcji było przejęcie ziem należących do Irlandczyków i podarowanie ich Anglikom (Esmondowie na tym etapie byli oczywiście obywatelami irlandzkimi). Rodzinie dano wybór – albo zostaną i się ich wyrżnie (co Cromwell lubił – w pobliskim Wexford po jego podbiciu jego ludzie zmasakrowali okoł o 1500 cywilów) albo się wyniosą po dobroci. Wynieśli się i zamek wraz z ziemią podarowany został jednemu z ludzi Cromwella. Później przechodził z rąk do rąk i wreszcie w wyniku małżeństwa trafił w ręce zamożnego kupca Johna Grogana, syna stolarza.

Johnstown Castle

Jego syn Cornelius został po śmierci ojca dziedzicem i był uznawany za dobrego i sprawiedliwego landlorda. W 1798 w Wexford wybuchło powstanie przeciw angielskim najeźdzcom i Cornelius – podobno niechętnie – został jedym z dowódców rebelii. Kiedy powstanie upadło Cornelius wraz z innymi trzema uczestnikami buntu został zabity na moście w Wexford, jego głowa wrzucona do rzeki Slaney a dobra przejęte przez koronę. Brat John zdołał je odzyskać na drodze sądowej po zapłaceniu ogromnych grzywn.

Johnstown Castle

Syn Johna, Hamilton Knox Grogan-Morgan, jest osobą odpowiedzialną za taki wygląd zamku jaki możemy podziwać teraz. Skąd wziął się człon MORGAN w nazwisku Hamiltona? Otóż już jako dziedzic, właściciel Johnstown Castle i ziem, człowiek zamożny i ożeniony z przepiękną Sophią, dostał propozycję nie do odrzucenia od krewnego o nazwisku Morgan który nie posiadał potomka a nie chciał by jego linia wygasła. Zaproponował więc Hamiltonowi że uczyni go swym dziedzicem i zostawi majątek pod warunkiem że ów przyjmie jego nazwisko (jakby coś to jestem chętna na przyjęcie czyjegoś nazwiska w zamian za majątek, NO PROBLEM 😉 )

Hamilton Knox Grogan-Morgan - obraz
Hamilton Knox Grogan-Morgan z żoną i córką która zmarła w dzieciństwie, oraz ich pies – rodzina słynęła z miłości do zwierząt. Na terenie parku znajdują się groby psów i koni.

Wkrótce Hamilton stał się najbogatszym właściecielem ziemskim BEZ TYTUŁU w Irlandii. A skoro nie miał tytułu to musiał sobie jakoś ten fakt zrekompensować przez uczynienie z zamku budowli piękniejszej niż kiedykolwiek, otoczonej ogrodami zaprojektowanymi przez tego samego człowieka który projektował ogrody w słynnym Powerscourt. Hamilton i Sophia mieli 3 córki – najstarsza zmarła w dzieciństwie, dwie pozostałe: Jane i Elisabeth, po jego śmierci odziedziczyły po połowie fortuny. Problemem okazał się sam zamek jako że obie panie chciały być jego właścicielkami. Spór rozsądziły urządzając wyścigi konne które wygrała Jane, zamieszkała więc w zamku z matką która wyszła powtórnie za mąż za sir Thomasa Esmonde – z tej samej rodziny którą Cromwell wysiedlił tyle lat wcześniej.

Johnstown Castle

Sophia, matka Jane, była protestanką a Hamilton katolikiem, jednakże obie córki wychowano w wierze protestanckiej. Jane wyszła za mąż za katolika i zdecydowała się sama przejść na katolicyzm. Tak oburzyło to jej matkę że ta starała się prawnie pozbawić córkę dziedzictwa – co się nie udało.

Johnstown Castle

Kolejną dziedziczką była córka Jane – Adelaide, która miała dość pechowe życie – a właściwie nawet nie ona a jej spadkobiercy którzy umierali jeden po drugim a to w wypadkach a to w wojnach. W końcu ostał się jeden a mianowicie Maurice Victor Lakin, jej wnuk. To on z powodów zapewne bardziej finasowych niż innych pozbył się kłopotu jakim było już wtedy podupadające i wymagające renowacji domiszcze i podarował je państwu, z zastrzeżeniem że nie będzie nigdy sprzedane osobom prywatnym. Po skończeniu II wojny światowej w której walczył, Victor osiadł we Francji gdzie ożenił się i miał dwoje dzieci – zmarł w 1995 roku. Jego potomkowie odwiedzili niedawno zamek podczas prywatnej wizyty.

Johnstown Castle

Ponad 7 minionów euro wydano na renowację Johnstown Castle przed jego niedawnym otwarciem. Godzinna wycieczka jest naprawdę interesująca i polecam wszystkim jeśli będziecie w pobliżu. Dwie dziewuszki – przewodniczki były trochę zestresowane bo jak przyznały same się dopiero uczą jak dopracować program do perfekcji – niepotrzebnie bo świetnie sobie dały radę. Tour ma dać obraz „upstairs-downstairs” a więc życia panów i służby- pokojówek, kucharzy, ogrodników, stajennych itp . Warto wspomnieć że aż do 1945 roku w zamku nie było kanalizacji i wodę donoszono z jedynej studni na dziedzińcu. Na końcu wycieczki zeszliśmy do kuchni i spiżarni i wyszliśmy z dworu jak służba niegdyś – długim i wilgotnym korytarzem którym noszono wodę.

Johnstown Castle

Warto przejść się po ogrodach a takze zajrzeć do muzeum. Wycieczkę po zamku najlepiej zarezerwować online na stronie internetowej.

Niedaleko znajduje się miasteczko Ferns które łatwo można ominąć nawet nie przypuszczając jaką interesującą atrakcję posiada: normański zamek warowny zbudowany w 1220 roku – niestety w stanie ruiny, choć ostała się cześć z wieżą gdzie można wejsć i podziwiać niskie komnaty, wąziutkie strome schody i przepiękne stropy, a także widok z góry. Po tej właśnie części za darmo oprowadza rewelacyjny i z ogromnym poczuciem humoru przewodnik, który raczy nie tylko ogromną wiedzą historyczną ale i anegdotami. Owszem, Johnstown Castle wizualnie oferuje więcej ale jeśli chodzi o sam tour to chyba bardziej podobał mi się ten w Ferns 🙂 Do tego stopnia że planuje wybrać się ponownie.

Ferns Castle
Ferns Castle

Kolejnego dnia znów pojechałyśmy do hrabstwa Wexford, tym razem na coroczny zjazd samochodów vintage i classic w Wells House. Samochody przepiękne aczkolwiek chyba ich mniej niż rok temu. W ogrodach zielono i magicznie, pojawiło się jeszcze więcej wróżek i ich domków i ogólnie widać że właściciele czynią to miejsce coraz bardziej atrakcyjnym. Wells House organizuje mnóstwo imprez na świeżym powietrzu a do tego naprawdę polecam zwiedzenie domu z przewodnikiem.

Wells House
Samochody
Jaguar

12 uwag do wpisu “Weekend w hrabstwie Wexford

  1. świechna

    Dziekuję Ci za wycieczkę, wpisuję te miejsca na moją listę „do odwiedzenia”. Już się nawet zaczełam zamartwiać co ciekawego będę mogła o nich napisać, skoro zrobiłaś to tak wyczerpująco 😀 Pozdrawiam :*

    Polubione przez 1 osoba

  2. Tessa

    No faktycznie czyta sie te historie, jak scenariusz do ktoregos odcinka GoT;)
    Ja sie w tym roku truskawek w Polsce obiadlam do wypeku i to takich swojskich, z rodzinnych i zaprzyjaznionych ogrodow, akurat na szczyt sezonu trafilismy:)
    A teraz w ramach pierwszych w tym roku odwiedzin u nas jezdzimy po okolicy i pokazujemy tutejsze ciekawe miejsca ,na poczatek zaliczylismy Miltenberg:
    https://de.wikipedia.org/wiki/Miltenberg
    Bardzo lubie to miasteczko:)

    Polubione przez 2 ludzi

  3. Nie ma sprawy, raz już zmieniłam nazwisko, a zamku nie dostałam, mogę dla zamku zmienić jeszcze raz… nawet parę razy, jeśli mam być szczera 😉 …truskawki??? dopiero poziomki wyglądają spod liści, na truskawki jeszcze chwila czekania. A nie, rzeczywiście, na straganach już są.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.