Nic do ukrycia.

Może niektórzy z Was kojarzą, że jakiś czas temu nastąpił wysyp fimów z różnych krajów, zrobionych na podstawie bardzo podobnego pomysłu. W Polsce był to film „(Nie)znajomi„, w Niemczech „Das perfekte Geheimnis„, we Włoszech „Perfetti sconosciuti” (w polskiej wersji: „Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie„) i tak dalej. Ja parę dni temu zobaczyłam wersję francuską, czyli „Le jeu” („Nic do ukrycia„).

Zacznę od tego, że uwielbiam filmy zrobione tak, że mogłyby bez trudu przekształcić się w sztukę teatralną. Wszystko toczy się w zasadzie w jednym pomieszczeniu, praktycznie w czasie rzeczywistym. Jeśli nie ma żadnych fajerwerków w postaci efektów specjalnych, widoczków, restrospekcji itp, wszystko opiera się na scenariuszu, dialogach i grze aktorskiej. Tytuł „Nic do ukrycia” przewrotnie można więc odnieść do samego filmu. Albo historia jest dobrze napisana i zagrana, albo nie.

Akcja dzieje się w mieszkaniu pary lekarzy, Marie i Vincenta, którzy zaprosili na kolację swoich dobrych znajomych: Thomasa i jego świeżo poślubioną żonę Leę, małżeństwo z długoletnim stażem: Marca i Charlotte, oraz niedawno zwolnionego z pracy nauczyciela w-fu Bena, który miał przyprowadzić nowo poznaną dziewczynę, ale pokazał się sam. Noc jest specjalna, albowiem ma nastąpić całkowite zaćmienie księżyca. Podczas kolacji ktoś wpada na pomysł nowej zabawy – sprawdźmy, czy faktycznie nie mamy przed sobą żadnych sekretów. Połóżmy nasze telefony na stole i odczytujmy na głos wszelkie przychodzące wiadomości, emaile, pokazujmy przesłane zdjęcia i odbierajmy rozmowy w systemie głośno mówiącym.

Oczywiście domyślacie się, że to jest proszenie się o kłopoty. Każdy w towarzystwie coś skrywa, od dość niewinnych choć wstydliwych rzeczy, przez tajemnice, które zobaczywszy światło dziennie mogą mieć działanie terapeutyczne, do poważnych zdrad.

Nasunęło mi się po tym fimie kilka refleksji. Czy dzielenie się wszystkim przed rodziną i przyjaciółmi ma sens? Bo ja na przykład wiele rzeczy zachowuję dla siebie. Tyle tylko, że nie są to rzeczy, które by zostały ujawnione podczas zwykłego przeglądania telefonu 😉 Nie, nie morduję nocami bezdomnych. Ale było i jest w moim życu wiele zdarzeń, o których nie rozprawiam z nikim. Nie jestem typem emocjonalnej ekshibicjonistki.

Czy będąc w związku ma się automatyczne prawo do przekraczania granic prywatności? Spotkałam się z takim pytaniem na jakimś forum: po jakim czasie będąc w związku mogę poprosić faceta o hasło do jego emaili i telefonu? No kurfa żesz! Nigdy by mi nie przyszło do głowy by mieć dostęp do swojego partnera prywatnych maili lub telefonu. Nie ma to nic wspólnego z zaufaniem – po prostu mam takie zasady. Nie czytam cudzej korespondecji i nie myszkuję w cudzych telefonach. I tego samego wymagam od osoby, która ze mną jest. Nie, nie wymagam – przyjmuję za pewnik, że to jest taka osoba.

Troszkę mnie śmieszy, kiedy widzę, że niektóre pary mają wspólny email albo profil na FB. Jesteśmy oddzielnymi ludźmi, nie jednym tworem splecionym poprzez bycie w związku. Takie są zasady. A jak ktoś chce coś ukryć, mieć romans itp, to znajdzie na to sposób tak czy siak. Inwigilacja maili czy wiadomości w niczym tu nie pomoże.

Czy to przejaskrawienie czy istotnie w każdym związku pojawią się prędzej czy później romanse na boku… Czy tak naprawdę bardzo mało wiemy o bliskich nam ludziach – przyjaciołach i partnerach? Czy w ogóle chcemy wiedzieć czy wolimy trwać w błogiej nieświadmości… Znam taki przypadek, że kobieta nic nie wiedziała o męża przygodzie. Facet był na delegacji czy gdzieś, przespał się z kobietą, miał moralnego kaca, koniec. Przypuszczalnie nigdy by tego więcej nie zrobił. Ale po kilku latach któś jego żonie o tym powiedział i małżeństwo się rozpadło. Oboje są teraz sami, dom sprzedany, dzieci krążą między rodzicami. Ona mówi (za jego plecami oczywiście) że wolałaby o tym się nigdy nie dowiedzieć i żeby było tak, jak było.

Polecam ten film, ale zabawy w ujawnianie tajemnic nie polecam 🙂 Mam zamiar zobaczyć wersje z innych krajów i sprawdzić, czy się różnią i czy zakończenie jest równie zaskakujące, jak w wersj francuskiej.

12 uwag do wpisu “Nic do ukrycia.

  1. Ja te francuska wersje oglądałam już dawno, chciałam obejrzeć jeszcze polska i niemiecka,ale jakoś zeszło, przypomniałaś mi:)
    Ja tez uważam, że w związku potrzebne jest zaufanie o prawo do sfery prywatnej.
    My nie mamy problemu z daniem partnerowi telefonu, gdy wymaga tego sytuacja (keidy mieliśmy niedawno wypadak-samochod do kasacji, to dzwoniłam z telefonu H.ja, bo on miał w swoj wpisane potrzebne numery, kiedy on się użerał z winnym kierowca), ale w życiu by mi przyszło do głowy prosić o jego hasła. Nawet jeśli przychodzi służbowy list, który dotyczny nas obojga, jako małżeństwa, ale jest tylko do niego adresowany, to pytam się, czy mogę otworzyć, to samo w drugą stronę.
    A juz wspólnych kont na FB czy skrzynek mailowych nie potrafię ni huhu zrozumieć, jeszcze w ostateczności jedna wspolna alww tyko dodatkowa,wyłącznie dla urzędów i banków, jeśli spłaca się wspólnie kredyt, czy ma razem firme, ale w sumie można podać dwa adresy.
    Może to są osoby, które idee dwóch polowek traktują poważnie i co gorsza doslownie;)

    Polubione przez 2 ludzi

  2. W temacie dzielenia się swoim życiem z partnerem każdy ma swoje własne preferencje, niekoniecznie wyniesione z domu (taką mam refleksję patrząc na moje relacje z mężem, bo są one inne niż związki naszych rodziców).

    Mam podobne odczucia jak Ty w temacie inwigilacji. Hasło do konta to dla mnie not a big deal, mogę je mężowi dać, ale byłabym ciężko zdumiona, gdyby korzystał z niego nie mówiąc mi o tym. Bo w zasadzie … po co miałby to robić? Raz, że może mnie zapytać, po drugie połowa mojego życia i interakcji z innymi ludźmi to zwykłe nudy.

    Znam parę, która ma konta na FB wzajemnie inwigilowane i jest to małżeństwo w której mąż zdradził (inwigilacja była jeszcze przed zdradą i w niczym żonie nie pomogła). A jeśli chodzi o rozwód z powodu poznania przeszłości partnera … chyba nie chciabym być z osobą, która ma aż takie problemy z kontaktem z realiami. Uważam zresztą twierdzenie „wolałem nie wiedzieć” za usprawiedliwienie i mam tendencję do przekonania, że osoba, która wycofuje się w ten sposób ze związku od dłuższego czasu szukała pretekstu, aby to zrobić.

    Polubione przez 1 osoba

  3. Ultra

    Mamy wszystko wspólne, tak kiedyś ustaliliśmy i tak zostało. W moim przypadku sprawdziło się, bo też trafiłam na odpowiedniego człowieka. Gdybym miała sygnały, że jest inaczej, konta byłyby rozdzielne itp. Ale po co wtedy być razem? Dla mnie najważniejsza jest prawdomówność. Myślę, że każdy sam dla siebie musi wybrać to, co dla niego dobre.
    Serdeczności zasyłam

    Polubione przez 1 osoba

    1. Hej, przede wszystkim nie dzielenie sie swoimi haslami, kontami itp nie znaczy ze sie mamy oszukiwac czy cos ukrywac. To sa zasady prywatnosci. Nawet konstytucja nam gwarantuje tajemnice korespondencji. Nie za bardzo tez rozumiem co rozumiesz przez to, ze trafilas na odpowiedniego czlowieka wiec macie wszystko wspolne. Jakbys trafila na nieodpowiedniego to co? Bo ja bym sie z nim rozstala;))) Tak naprawde kazdy robi, jak uwaza oczywiscie.

      Polubienie

  4. Dammar

    Nie spotkalam sie z para, ktora mialaby jedno konto na fb, czy jednego maila.
    Ja tez bym nie chciala. Konta bankowe mamy osobno, chociaz myslelismy kiedys nad jednym zeby oplaty za konto zmniejszyc, ale wygodniej miec dwa.
    Zwiazek dwojga ludzi, to dwoch osob, przeciez nie zamieniaja sie w jedna osobe bo sa razem.

    Polubione przez 1 osoba

  5. Kalina

    Film już dodałam do swojej listy. Jestem stara, to wiem, że lepiej nie szukać, bo jak się szuka to się często znajdzie. Człek tak zbudowany, że jak wie, to staje się awanturny i często przez to prowokuje rozwiązanie, które wcześniej nie było brane pod uwagę. A i tak, jak jest to sytuacja o której będziemy musieli się dowiedzieć i tak się dowiemy.

    Polubione przez 1 osoba

  6. KrystynkaR

    Oglądałam wersję włoską i polską tego filmu, polska podobała mi się bardziej. Znam dwie pary małżeńskie, które mają wspólne konta na FB, ale wynika to z tego, że tylko jedna osoba z pary potrafi je obsługiwać. Co do konta w banku to mój mąż chciał, żebyśmy mieli je wspólne, ale mnie nie zależało na tym żeby wiedział dokładnie ile mam tam pieniędzy i znał każdy mój zakup 😉 Miałam kiedyś koleżankę, która praktycznie nie mogła korzystać ze swoich zarobionych pieniędzy, bo mąż kontrolował wszystkie wydatki ze wspólnego konta, a był sknerą. To była patologia, ale takie przypadki nie są odosobnione.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.