Niech żyją elfy i Eurowizja!

Przybranie obywatelstwa jakiegoś kraju wiąże się – przynajmniej dla mnie – z przyjęciem całego dobrodziejstwa inwentarza które się z tym wiąże. Ja na przykład stając się obywatelem Irlandii niejako automatycznie wstąpiłam do klubu wielbicieli Eurowizji. Nie wiem czy jest jakieś inne państwo które ten festiwal tak namiętnie ogląda. Całe rodziny zbierają się przy telewizorach by – nie oszukujmy się – niewinnie i niezłośliwie się z niego nabijać. U nas się to określa: taking a piss. Piosenka eurowizyjna jest podgatunkiem popu i musi być wpadająca w ucho i kiczowata. Zdarzają się wśród nich takie z górnej półki jak na przykład Rise like a Phoenix Conchity Wurst ale jest też sporo strasznych kawałków. Im gorsze utwory tym bardziej spektakularne są kostiumy i układy taneczne.

Irlandia wygrała aż siedem razy i organizowanie konkursów u siebie (bo wygrywający jest gospodarzem nastepnego) omal nie doprowadziło do bankructwa telewizji RTE. Wzięto się więc na sposób i zaczęto posyłać kiepskich wykonawców, raz nawet aby na pewno nie wejsć na podium wytypowano do konkursu INDYKA Dustina a potem poprawiono dwa razy strasznymi bliźniakami Jedwards. Ogólnie postanowiliśmy się nie wychylać.

Niestety przez wiadomą plagę przez którą ludzie padali jak muchy pokotem na ulicach, trupy piętrzyły się na wysokość kilku pięter a reszta co przeżyła zamieniała się w zombie, przez co musieliśmy wszyscy siedzieć w domach i rozp…lić gospodarkę (a to jeszcze nie koniec) Eurowizja tegoroczna została skasowana. Na szczęście i na otarcie łez z odsieczą przybył Netlix z wakacyjnym hiciorem Willa Ferrella o bardzo długim tytule: Eurovision Song Contest – The Story of Fire Saga.

Zadam Wam teraz kilka pytań które mają na celu sprawdzenie czy kwalifikujecie się do obejrzenia filmu czy jednak powinniście sobie dać spokój.

  1. Czy lubisz elfy?
  2. Czy jesteś osobą której nie obraża dworowanie sobie ze stereotypów?
  3. Czy potrafisz stłumić w swojej głowie pytanie: co u licha piękna i młoda kobieta widzi w starym pryku z obwisłą grdyką?
  4. Czy widziałeś/aś choć jeden film z Ferrellem i nie rzuciłeś/aś czymś w ekran?
  5. Czy potrafisz „przymrużyć oko” i po prostu bawić się bez analizowania?
  6. Czy też uważasz że nie samym Wajdą czy Viscontim człowiek żyje i czasem trzeba dać na luz?
    Jeśli na zdecydowaną większość pytań padła odpowiedź twierdząca to możecie oglądać 😉

Film jest listem miłosnym do Eurowizji. Nie wyśmiewa się z niej ale wręcz przeciwnie – pokazuje ją jako ekscentryczną imprezę która łaczy ludzi i kraje. Jest w tym dużo sympatii dla całego kiczu i przedziwnej parady uczestników. Najlepiej widać to w jednej z lepszych scen czyli „song along” – wspólnym śpiewaniu hitów w którym biorą udział nie tylko bohaterowie filmu ale i prawdziwi konkursanci z poprzednich edycji, między innymi Conchita Wurst (Austria I miejsce 2014) Aleksander Rybak (Norwegia, zwycięstwo w 2009) i Netta (Izrael 2018). Może wpadam w górne tony przesady ale w czasach kiedy zostały zamknięte granice jedność Europy pokazana w tym fragmencie wydała mi się symboliczna i pełna optymizmu.

Ogólnie jest to opowieść o dwojgu muzykach z małego miasteczka w Islandii (urocze i jak najbardziej istniejące Husavik) – Larsie i Sigrit. Oboje znają się od dziecka i tworzą zespół Fire Saga. Choć Lars marzy o wzięciu udziału w konkursie Eurowizji to na razie grupa gra w lokalnych barze, głównie znane kawałki. Lars dorabia sobie byciem parkingowym a Sigrit uczy muzyki. Dziewczyna chce by z Larsem połączyło ją coś więcej a on broni się przed tym bo podobno romans niszczy karierę. Lars to ogólnie marzyciel i nieudacznik a do tego syn najprzystojniejszego Islandczyka który uważa potomka za idiotę (super atrakcyjny Pierce Brosnan). Para przypadkowo znajduje się w dwunastce zespołów które mają szansę reprezentować kraj podczas konkursu ale nigdy nie doszłoby do tego gdyby konkurencja nie zginęła w tajemniczym wybuchu łodzi na której balowali. I tym sposobem Fire Saga jedzie do Edynburga by zawalczyć o zycięstwo.

Jestem pod wielkim wrażeniem tego jak twórcy przyłożyli się do skomponownia oryginalnych utworów do filmu. To są bardzo eurowizyjne kawałki ale z górnej półki. Właściwie każdy mógłby albo wygrać albo zajść wysoko w prawdziwym konkursie. Końcowy utwór Husavik wymiata i opadła mi szczęka kiedy go wysłuchałam (i popłynęły łzy). Od wczoraj pnie się w górę na ITune, jak zresztą cały soundtrack. Kostiumy, plenery, scenografia – wszystko jest na najwyższym poziomie. Aktorsko – no cóż, Will Ferrell jest Willem Ferrellem. Takim go kochamy – lub nie. Bardzo wybija się Dan Stevens w roli rosyjskiego piosenkarza wyglądającego jak George Michael z lat 90-tych, krypto geja („there are no gays in Russia„) o operowym głosie i zabójczym akcencie, Alexandra Lemtova.

Krytycy oceniają nisko a widzowie wysoko co było do przewidzenia. Czytałam opinie Islandki która oburzyła się tym jak w filmie przedstawiono Islandczyków, a więc jako grupę niezbyt rozgarniętych chłopków roztropków pijących piwo w barze, nie doceniących muzyki, ubranych w dziwne ręcznie tkane swetry i kobiet które te swetry tkają a do tego wierzą w elfy. No cóż, któś najwyraźniej nie ma poczucia humoru i bierze satyrę na poważnie. I jak już film sobie pokpiwa to nie z Islandczyków a ze stereotypów właśnie.

Ja ubawiłam się jak dziki osioł. Mało tego – zobaczyłam film dwa razy, za drugim podśpiewując i podrygując. Tego mi było trzeba kiedy za oknem deszcz a w wiadomościach o tym jak straszny wirus zabija miliony (w sensie – około 2 procent zawirusowanych ale kto by tam dociekał). Soundtrack będzie ze mną na długo.

No a elfy… elfy oczywiście istnieją i mają na Islandii małe domki. Co prawda ich nie widać ale są niebezpieczne…choć tylko dla złych ludzi.

A jak już zobaczyliście film to… YA YA DING DONG! DING DONG 😉

18 uwag do wpisu “Niech żyją elfy i Eurowizja!

  1. Ultra

    Jeśli ktoś obejrzał film dwa razy, to jest to najlepsza reklama. A za elfami przepadałam, kiedyś miałam przebranie elfa, więc myślę, że obecnie niewiele się zmieniło.
    Serdeczności zasyłam

    Polubione przez 1 osoba

  2. Piewrwszy raz widzialam film z tym Ferrelem, pewnie dlatego ze nie ogladam wakacyjnych komedii chyba ze z Diane Keaton 🙂 Pamietam ze jak bylam dzieckiem to ogladalo sie Eurowizje z wypiekami na twarzy, nawet moj ojciec rzucal okiem choc sam byl amatorskim muzykiem jazzowym i za popem czy rockiem nie przepadal…Wtedy jednak te piosenki byly strawne, a teraz to jakis dziwny cyrk na kolkach i w UK tak sie do tego podchodzi, na zasadzie – Europejczycy to bezguscia, tylko Anglosasi maja dobra muzyke. A Islandczycy to ponoc bardzo muzykalna nacja, kazdy na czyms gra. Pojedziemy, zobaczymy. Volcano Man 🙂

    Polubione przez 1 osoba

      1. Tak:) Uśmialismy się mocno:)
        Wszystko tak pięknie przerysowane, cudo.
        Obawiam sie, że miasteczko i bez Eurovision zostanie obiecane przez turystów.
        Nie wiesz, czy Rachel McAdams sama śpiewała? Jeśli tak, to ma dziewczyna talent:)

        Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.