Czytelnicy i blogerzy mogą dobrze kojarzyć najnowszą aferę z blogerami-instagrammerami-autorami Martą i Adamem Biernatami, których ostatnia książka pt Rekin i Baran jest najprawdopodobniej plagiatem w 90% zerżniętym z książki islandzkiej pisarki Aldy Sigmundsdóttir „The Little Book of the Islanders in the Old Days”. Oczywiście nie na zasadzie kopiuj – wklej ale: skopiuj, zastąp parę słów ich synonimami i ewentualnie zmień trochę szyk zdań a nikt się nie połapie. TU znajdziecie opis przekrętu oraz tabelę porównującą tekst oryginalny z lekko zmienionym.
Sprawa się ponoć ciągnie od roku ale dopiero niedawno wypłynęła w social media kiedy sfrustrowana Islandka opublikowała wpis na fejsbuku na ten temat. Kobieta otrzymała lawinę komentarzy, także od Polaków, z wyrazami zażenowania i poparcia dla jej walki z wydawnictwem i blogerami. Smaczku dodaje reakcja Adama Biernata który na profilu fejsbukowym zagroził sądem (!) tym którzy będą go łączyć z ową aferą i oskarżać o plagiat (spodziewam się więc pozwu na dniach) bo on biedaczek jest tylko autorem zdjęć użytych w książce a tekst i bloga i książki tworzyła żona. Żona odniesie się do całej sprawy kiedy wróci z pracy (jeszcze nie wróciła a minęło już trochę czasu).
Ponieważ internet nie zapomina, komentujący zaraz okrasili tę wypowiedź screenami z przeróżnych publikacji, artykułów i wpisów gdzie pan Adam używał zwrotów: nasza książka, napisaliśmy książkę, to my – autorzy bloga itd. To prawda że sukces ma wielu ojców a porażka jest sierotą… I jak to po rycersku ze strony pana Adama że chce się wybielić kosztem zwalenia wszystkiego na żonę. Jak ktoś napisał pod postem – taki mąż to skarb 😉
Od razu przypomniała mi się historia z artystką kabaretową Katarzyną Pakosińską która w swej książce „Georgialiki” umieściła zapożyczenia z bloga Oblicza Gruzji. Ona przynajmniej biła się w pierś tłumacząc się błędami debiutanta… nie wiem czy roszczenia blogerów zostały zaspokojone ale chyba doszło do ugody.
Zabawne że kiedy przeglądałam materiały dotyczące Rekina i Barana znajoma blogerka Chiara umieściła na swoim profilu post który bardzo mnie zainteresował, a dotyczył on również „zapożyczeń” z wielu źródeł użytych na blogu i w książce blogera Biszopa które kiedyś regularnie czytywałam. Biszop był swego czasu osobistością w blogosferze,zdobył 3 razy tytuł bloga roku a opinię o jego książce wyraziła na obwolucie Joanna Kwaśniewska.
Chiara podlinkowała post Przemysława Semczuka który mam nadzieję nie obraziłby się za jego przytoczenie:
W 2011 roku napisał do mnie kolega załączając link do bloga. Otworzyłem i … przeczytałem mój tekst z Newsweeka z 2007 roku. Tyle, że napisany własnymi słowami. Historia miała tę samą chronologię, te same fakty. Jednak każde zdanie zostało napisane trochę inaczej. Z zaskoczeniem odkryłem, że bloger Mateusz „Biszop” Biskup, otrzymał nagrodę Onetu Bloga Roku 2010. Zacząłem przeglądać ów blog i bez najmniejszego wysiłku stwierdziłem, że wszystkie posty to…przepisane własnymi słowami artykuły z Wprost, Newseeka, Polityki, Rzeczpospolitej, Gazety Wyborczej, Gazety Wrocławskiej, Polska The Times itd. Był przykładowo tekst o koreańskich dzieciach, które przyjechały do Polski i zamieszkały w Płakowicach koło Lwówka Śląskiego. Rafał Święcki odnalazł opiekunów, a nawet dorosłe już dzieci i w 2010 napisał świetny tekst w Gazecie Wrocławskiej. Biszop nie ruszając się z domu (w Irlandii) napisał równie świetny tekst zamieszczając nawet wypowiedzi bohaterów, tak jakby sam z nimi rozmawiał. Szczytem bezczelności było przerobienie na tekst blogowy książki dr Adama Cyry z Państwowego Muzeum Auschwitz Birkenau. Był to efekt dwóch lat pracy badawczej w celach śmierci Bloku 11, gdzie dr Cyra badał wyryte na ścianach zapiski. Biszopowi zajęło to kilka godzin. Co więcej, w 2011 roku Biszop miał poprowadzić warsztaty dla blogerów i zasiąść w jury kolejnej edycji konkursu. A wydawnictwo Vesper wydało blog w formie książki. Znalazł się w niej także mój tekst. Patronem medialnym wydania był miesięcznik Odkrywca i Onet. Na okładce książki znalazł się też blurb Jolanty Kwaśniewskiej „ Kiedy po raz pierwszy przeczytałam ten blog, stałam się jego wierną fanką. Mateusz Biskup odsłania nieznane karty historii i czyni to w sposób pasjonujący. Polecam”. Powiadomiłem Onet, Vesper i Fundację Jolanty Kwaśniewskiej. Onet pochylił się nad sprawą czego efektem było wycofanie warsztatów z Biszopem, który także zrezygnował z miejsca w jury a nawet z wręczania nagrody kolejnemu laureatowi. Zareagowała też Jolanta Kwaśniewska. Zadzwoniła do mnie i powiedziała: przepraszam. Tłumaczyła, że nie miała świadomości. Wydawało jej się, że Biskup jest pasjonatem, który oszukuje zapomniane historie. Zapytałem czy ma świadomość, że nad tekstem, który przepisał Biszop, pracowałem dwa lata. I każdy tekst na jego blogu to efekt pracy dziennikarzy, poszukiwania świadków, godziny spędzone w archiwach? Była zaskoczona. W końcu zadzwonił do mnie sam Biszop. Nie padło przepraszam. Co więcej gdy zapytałem go czy wie co to jest prawo cytatu, przecież pisząc pracę magisterską musiał zostać pouczony jak opierać się na źródłach, jak z nich czerpać aby nie naruszać praw autorskich. Odpowiedź: nie mam studiów i nie muszę tego wiedzieć. Kurtyna.(…)
Bardzo to wszystko żenujące i smutne. Na szczęście w dobie internetu tego typu oszustwa są często wyłapywane, szkoda tylko że tak naprawdę odpowiedzialność jak się okazuje jest zerowa i karalność prawie żadna.
PS Ponieważ w piątek wyjeżdżam na tydzień do Kraju Basków zapraszam na fejsbuka i instagrama, a po powrocie oczywiście na bloga 🙂
Czasem zastanawiam się czy takie osoby naprawdę nie czują, że to kiedyś wyjdzie na jaw. I że nie odczuwają jednak moralnego kaca.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dokladnie…
PolubieniePolubienie
Pamiętam, jak byłam oburzona, że błotem obrzucono Pakosię… i jak zrobiło mi się dziwnie, gdy okazało się, że jednak nie. I nie biła się w piersi, książek nie wycofano z księgarń, nie zmieniono ani słowa w kolejnych wydaniach. Niesmak pozostał.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Czytalam ze sie bila 🙂 no coz…bardzo ja lubilam I faktycznie niesmak pozostal. To tylko potwierdza ze prawo prawem a I tak nikogo to nie obchodzi
PolubieniePolubienie
Mam takie dziwne podejrzenie, że jakby obraziła jakiegoś polityka i był wyrok – książkę wycofano by z księgarń, ale że trafiło na szarych obywateli – książka sprzedawała się dalej… Aczkolwiek „Zatoki świń” nie wycofano, mimo nacisków…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Racja… 🙂
PolubieniePolubienie
Niska szkodliwosc spoleczna wg polskich sadow 😦
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No tak. Przynajmniej trzeba takich „tworcow” bojkotowac I upubliczniac plagiaty w mediach
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Mnie na studiach w Irlandii uczono jak cytowac zrodlo aby bylo poprawne, uczono nas czym jest plagiat, co to sa prawa autorskie itp. W normalnym toku studiow musielismy przygotowywac raporty bazujac na informacjach juz opublikowanych. Raport polegal na tym, ze pisalismy wlasnymi slowami to co juz bylo zbadane przez kogs innego. Teoretycznie, nawet zmieniona mysl nalezalo dac w cudzyslow i podac zrodlo, ale w praktyce, kazdy pisal wlasnymi slowami. Potem, praca nalezalo wyslac do sprawdzenia przez specjalny program czy nie ma plagiaryzmu. Taka szansa byla tylko raz, wiec nawet jeden blad gramatyczny czy ortograficzny sprawial ze program nie rozpoznawal plagiatu. Najlepiej bylo brac informacje z jezyka polskiego, albo z ksiazek bo baza danych tego programu nie miala tego, wiec program nie mial do czego porownac.
W sensie technicznym takie dzialanie jest poprawne, w etycznym to zwykly plagiat wykorzystujacy niedoskonalisc technologii.
Na studiach, nikt z nas nie mial roku na zrobienie wlasnych badan, mielismy co najwyzej 3 tygodnie, czasem dluzej,, a takich raportow dwa lub trzy do napisania w tym samym czasie, wiec nie ma sie co dziwic ze czlowiek ratowal sie jak mogl.
Myslalam ze taki system dziala tylko na studiach, ale widze ze jednak nie tylko.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No coz, ja podobnie jak wspomniany Biszop nie mam studiow wiec prac nie pisalam 🙂 Kiedt pisze posty o swoich podrozach czy miejscach ktore zwiedzam wiadomo ze o nich czytam, sprwadzam daty w internecie czy nazwiska. Dla przykladu – post o swoim miescie zajal mi z tydzien przygotowan, przeczytalam sporo w internecie, przeczytalam 200 stron ksiazki o Baltinglass, polazilam po miescie sprawdzajac to i owo, pogadalam z kilkoma osobami. Czy powinnam wszystkie sprawdzone zrodla poumieszczac pod postem? Nie skopiowalam tekstu ani nie pozamienialam slow w czyichs tekstach 🙂 Nie wydaje ich tez w postaci ksiazki ani nie czerpie zadnych korzysci materialnych 🙂
PolubieniePolubienie
Ewka, etyke mialam na czwartym roku studiow i wiem ze nie mozna. Ale wiele osob nie dotrwalo do 4 tego roku ( honours) i zakonczylo edukacje wczesniej, stosujac metody nabyte na studiach.
Ja moge powiedziec ze bardzo szanuje twoja prace, czytam twojego bloga poniewaz wiem ze wszystkie informacje zbierasz sama. Ja podziwiam to co robisz, gdybym miala kapelusz to bym go uchylila 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dla mnie to po prostu brak godnosci i honoru… Te cnoty umieraja. Tacy ludzie sa w stanie zrobic wszystko, zeby tylko zablysnac i zebrac pochwaly. Żal mi ich.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zgadzam sie z Toba.
PolubieniePolubienie
W pierwszej klasie liceum z pierwszego zadanego wypracowanie dostalam czworke. Przyzwyczajona z podstawowki do samych pietej z jezyka bylam rozczarowana…przez kilkanascie skund. Okazalo sie, ze jako jedyna nie popelnilam w pracy zadnego plagiatu. Nasza profesorka zlitowala sie i po prostu reszcze tych wypracowan nie uznala, mieli szanse napisac je jeszcze raz. To byla bardzo dobra nauczka dla wszystkich, a mnie utwierdzilo w przykonaniu, ze wlasne zdanie jest najlepsze;)
A teraz jak tak patrze w internety, to mam wrazenia, ze plagiat pogania plagiat i jest poganiany plagiatem plagiatu;)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tym bardziej ze teraz jest latwiej niestety
PolubieniePolubienie
Tak, wtedy wszystko trzeba bylo przepisywac recznie, profesorka strwierdzila z westchnieniem, ze ma nadzieje, ze ma nadzieje, ze cos im w tych glowach po tym przepisywaniu chociaz z informacji zostanie;)
Powinny byc wieksze kary, to czyste zlodziejstwo jest…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ogólnie jeśli chodzi o „autorów” książki Rekin i baran, to aż żal się wypowiadać.
Ale o Biszopie nie wiedziałam! Nie znam ziomka, ale zajść tak wysoko na przywłaszczonych sobie tekstach to jest tak prześmieszne… No normalnie boki zrywać.
Szkoda tylko, że przez takie indywidua cała blogosfera traci w oczach społeczeństwa. 😦
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Biszopa czytywalam tak jak I jego zone Biskupinke. Potem Biszopa wcielo I wyplynal nagle w Tajlandii gdzie zaczal prowadzic vloga. Jego blog z kradzionymi tekstami juz o ile wiem nie istniec ale ksiazki owszem… no coz, czytajac blogi nic tak naprawde nie wiemy o ich autorach. Jako ciekawostke przytocze historyjke o innym znanym swego czasu blogerze o nicku Cyniczny ktory w swych postach opiewal milosc do zony I wzgarde dla tych ktorzy sa niewierni, a mnie po spotkaniu w realu ( zupelnie niewinnym, dwoje blogerow z tego samego miasta poszlo na kawe) nazajutrz smsem zaproponowal seks…
PolubieniePolubienie