Stare Miasto w Lublinie jest kameralne i romantyczne jak żywcem wyjęte z jakiegoś filmu – dodam – z włoskiego. Postawić kilka skuterów po kątach i nic tylko czekać aż jakaś Malena przejdzie się kuszącym krokiem po bruku 🙂 Rynek jest nierówny, pochylony, a uliczki od niego wychodzące wąskie i tajemnicze. To jest to co tygryski lubią najbardziej.
Rynek to przede wszystkim kamienice o bogatej historii, nierzadko połaczone z legendami czy anegdotami. Niektóre są przepięknie odrestaurowane, ale są i takie w fazie wczesnej ruiny bądź nawet z tabliczką: budynek grozi zawaleniem. O dziwo, odnowione domy wcale nie kontrastują nieprzyjemnie z tymi zaniedbanymi a wręcz przeciwnie, ja tam zawsze wychodziłam z założenia że nic tak nie dodaje klimatu jak ładna rudera 😉 Przeczytałam dziś jednak że są środki na dalsze prace remontowe na Starym Mieście i z chęcią przyjadę ponownie za parę latach by zobaczyć zmiany.
Wracając jednak do Rynku – na pewno każdemu zwiedzającemu rzucą się w oczy duże czarno białe fotografie w oknach tych opuszczonych kamienic. Wiąże się z nimi piękna opowieść – podczas remontu jednego z budynków znaleziono na strychu negatywy z portretami dawnych mieszkańców, wykonane między 1914 a 1939 rokiem. Teraz ich twarze spoglądają na zwiedzających z góry, tworząc niesamowity pomost między przeszłością a teraźniejszością. Jak potoczyły się ich losy? Zakładając że zapewne większość z pozujących to Żydzi, najprawdopodobniej spotkał ich tragiczny los. Ale dzięki fotografii zostali upamiętnieni na zawsze, jeszcze szczęśliwi, pełni marzeń i planów. Nieświadomi tego że nadciąga zło.
Warto wspomnieć o wielkim pożarze z roku 1575 któremu kamienice „zawdzięczają” obecny wygląd. Ogień strawił miasto do tego stopnia że odbudowano go w nowym stylu renesansu. Legenda mówi że pożar spowodowała mieszczka Jadwiga, rozwódka (?) osoba kłótliwa, która trudniła się wypiekiem i sprzedażą ciast. Smażone przez nią rankiem placki na oleju – niedopilnowane – spowodowały tę klęskę (po której przyznajmy Stare Miasto odrodziło się piękniejsze).
A jak już jesteśmy przy legendach – miasto ma ich sporo. Kilka kroków od Wieży Trynitarskiej znajduje się płaski kamień którego lepiej nie dotykać nawet czubkiem buta, jest to bowiem kamień nieszczęścia. Jego niesława zaczęła się od kiedy kat ściął na nim głowę niewinnego człowieka (ślad po cięciu widać na głazie). Od tego czasu przynosi pecha każdemu kto na niego trafi – pewien murarz stracił wzrok po uderzeniu w niego młotem, piekarzowi spaliła się piekarnia jak tylko użył go do jej budowy, pies który go oblizał padł trupem… Można by pomyśleć że taki kamień się gdzieś zakopie czy coś 😉 ale nie – położyło się go na rogu Jezuickiej i Gruella i tam sobie spoczywa.
W kamienicy na Złotej (widać na niej duży szyld Dom Złotnika) mieszkała kiedyś panna która była bądź córką, bądź żoną właściciela – czyli owego złotnika. Pani owa słynęła z urody ale też z hmmm…apetytu seksualnego i wielu kochanków. Dyskrecję i sprawny przebieg randek miały zapewniać dwie identyczne bramy – jedna do wchodzenia, druga do wychodzenia 😉
W centrum Rynku stoi spory budynek w stylu klasycystycznym który był siedzibą Trybunału Koronnego a więc sądu. Tam rozegrały się wydarzenia które przetrwały w legendzie pod nazwą Czarci bądź Diabelski Sąd. Otóż w 1637 roku toczyła się tam rozprawa w której stronami byli uboga mieszczka i bogaty magnat, który usiłował niesprawiedliwie przejąć majątek kobiety. Skorumpowany i przekupiony sąd wydał wyrok na korzyść bogacza, a nieszczęsna przegrana krzyknęła z wyrzutem że sam diabeł byłby sprawiedliwszy. Tej samej nocy do budynku przybyli niespodziewanie inni sędziowie, kazali sobie otworzyć salę rozpraw i wezwali strony ponownie. Po wysłuchaniu wydali inny wyrok na korzyść kobiety. Jeden z tajemniczych sędziów przyłożył dłoń do dębowego stołu by przypięczętować sprawę i wypalił na nim jej ślad, zdradzając kim naprawdę był – samym czartem 🙂 Podobno Jezus na krzyżu znajdującym się na sali zapłakał i odwrócił głowę, a prawdziwi sędziowie którzy na wieść o tym przybiegli do sądu rankiem, połamali nogi na schodach. Mam nadzieję że wyrok czarci utrzymano w mocy. Odcisk łapy podziwiałam w muzeum na zamku gdzie obecnie znajduje się ów stół dębowy.
Wśród licznych na Starych Mieście odremontowanych kamienic kilka zwróciło moją szczególną uwagę. Kamienica Konopniców ( Rynek 12) ma szczególny, lawendowy kolor i przepiękne zdobienia w stylu manierystycznym, a także niezwykle grzebieniowe wykończenia dachu. Gościł w niej car Wasyl Szujski, król szwedzki Karol XII a ponoć i car Piotr Wielki. Kamienica o numerze 2 jest udekorowana medalionami z wizerunkami polskich poetów, miedzy innymi Biernata Z Lublina i Jana Kochanowskiego który zmarł najprawdopodobniej w jedym z pomieszczeń w budynku w roku 1584. Kamienica Chociszewska (Rynek 6) posiada podobne grzebieniowe wykończenia dachu i medaliony, najprawdopodobniej powstała z połaczenia dwóch sąsiadujących z sobą domów.
Na ulicy Grodzkiej jest również sporo interesujących kamienic, jak choćby ta w której przez rok mieszkał Józej Ignacy Kraszewski oraz ta ozdobiona wizerunkami kotów, na pamiątkę rysownika i artysty Andrzeja Kota.
Nie sposób nie wspomnieć o licznych tajemniczych przejściach łukowych które tak lubię, a z których wyróżnia się wąski przysmyk będący uliczką Ku Farze (ile razy przechodziłam Grodzką nie mogłam sie powstrzymać by zrobić jej zdjęcie po raz kolejny). Na Grodzkiej ponad głowami przechodniów kołysze się postać Jaszy Mazura czyli Sztukmistrza z Lublina, bohatera książki Isaaca Singera.
Idąc Grodzką natrafimy na Plac po Farze z wyeksponowanymi fundamentami nieistniejącego już, najstarszego kościoła w Lublinie. Z nim też wiąże się legenda – otóż w 1282 roku na ziemię lubelską napadli Litwini i Jaćwingowie. Na pomoc z Krakowa wyruszył Leszek Czarny ale przybył za poźno – najeźdzcy opuścili już zniszczone miasto. Zmęczony władca usnął na placu pod drzewem i przyśnił mu się Michał Archanioł nakazujący mu pokonać nieprzyjaciela. Leszek Czarny po przebudzeniu wyruszył z wojskiem na wrogów, obiecawszy sobie że w razie zwycięstwa ufunduje w tym miejscu kościół. Oczywiście wygrał i kościół zbudował. Ten upadał i podnosił się z gruzów kilka razy – najpierw doznał uszkodzeń podczas wspomnianego wielkiego pożaru, 100 lat potem spłonął ponownie i został odbudowany. W 1846 roku był w tak złym stanie że rajcy miejscy podjęli decyzję o rozebraniu budowli.
Od placu Po Farze można zejść schodkami przez zaułek Panasa do samego zamku. Na schodkach są fragmenty poezji a stojące na murach domy sprawiają wyjątkowo włoskie wrażenie 🙂 Bardzo fajne miejsce gdzie wieczorami przysiadają zakochani 😉
Chodząc po Rynku na pewno natkniecie się na pamiątkowe tablice upamiętniające mieszkańców miasta, i tych bardziej i tych mniej znanych. Ale o Pani Janinie Porazińskiej, poetce, tłumaczce a nade wszystko autorce ksiażek dla dzieci każdy słyszał – ta wybitna osoba urodziła się i spędziła dzieciństwo w kamienicy przy Rybnej.
Cofnijmy się w stronę Rynku i tajemniczej ulicy Jezuickiej, którą przechadzałam się wiele razy z nadzieją że uda mi się wejść na któreś z podwórek, kryją one bowiem gotyckie stropy i tajemnicze wykusze, a nawet unikalną średniowieczną Furtę Gnojną, skąd, jak nazwa wskazuje, wywożono gnój z pobliskich stajen. Widać ją na rycinie z 1618 roku. Niestety wejścia na podwórka są pozamykane na 4 spusty 😦 Jedyne otwarte znajduje się przy Jezuickiej 10 – o nim wspomnę przy innej okazji.
Urocza niespodzienka czeka też turystę który przechodząc Bramą Krakowską w kierunku Rynku skręci od razu w prawo, w podwórze o adresie Jezuicka 1, jest tam bowiem ukryty przepiękny mural prezentujący widok na miasto z jego złotego wieku czyli z przełomu XVI i XVII wieku.
Na Starym Mieście są 3 bramy: Krakowska, Grodzka i Rybna. Krakowska powstała w połowie XIV wieku i jest symbolem historycznego grodu. Plac przed nią był niegdyś głównym ośrodkiem handlowym a na wieży znajdowały się ganki dla muzyków i trębaczy. Obecnie stanowi ona przejście między Starym Miastem a Krakowskim Przedmieściem, długą ulicą ze sklepami, restauracjami i innymi atrakcjami.
Brama Grodzka, zwana też Żydowską, prowadziła kiedyś do dzielnicy żydowskiej która rozciągała się między murami Starego Miasta a zamkiem.
A Brama Rybna łączy kaminice Rynek 5 i Grodzka 2, prowadziła niegdyś na targ rybny.
Jeśli chcecie zobaczyć Rynek z góry to warto wejść na Wieżę Trynitarską, neogotycką dzwonnicę, skąd z wysokości 40 metrów rozpościera się ładny widok. A jak już ktoś jest przy Trynitarskiej to obok stoi Archikatedra z przebogato ozdobionym wnętrzem w stylu rzyg barokiem. Warto rzucić okiem.
Jedną z największych atrakcji Lublina jest Kaplica Świętej Trójcy na zamku. Z inicjatywy Władysława Jagiełły powstały tam przepiękne bizantyjskie freski (na których zresztą jest uwiecznony). Jagiełło musiał lubić Lublin, bywał tam 35 razy no i tam właśnie został koronowany na króla Polski. Do kaplicy wpuszcza się max 30 osób co pół godziny, a to dlatego że oddychanie może zaszkodzić freskom. Rezerwacji należy dokonać telefonicznie lub mailowo.
Zwiedzający walą głównie tam, oraz ewentualnie zerkają na Czarcią Łapę w jednej z sal, bądź wspinają się na platformę widokową w donżonie. A ja przyglądnęłam się na spokojnie kolekcji obrazów co polecam: mają sporo Kossaków, Stykę, Matejkę. Szczególnie spodobały mi się obrazy artystów ludowych, tzw sztuka naiwna (prymitywizm) oraz malarstwo cerkiewne.
Kiedy wyszłam z Kaplicy, przeszłam koło dwóch pań 55 plus, pilnujących wnętrz, które rozmawiały sobie – a echo niosło oj niosło 😉 Jedna z nich mówi do drugiej: no i wiesz Danuta, pojechałam tam no i nie było co rwać, same dziadki na wózkach 😉
Oczywiście to jeszcze nie koniec atrakcji Lublina – w następnym poście poznamy Lublin żydowski.
Niestety z powodu rozczarowującego wyjazdu do Zamościa zabrakło mi czasu na warte odwiedzenia na Starym Mieście:
Trasę Podziemną – 280 metrowy spacer zabytkowymi piwnicami, oraz Muzeum Zakładu Historii Farmacji. Nie natrafiłam też nigdzie na słynny Cebularz Lubelski… za to Cydru Lubelskiego wypiłam w nadmiarze 😉 Na Rynku jest wiele interesująco wyglądajacych restauracyjek z których wyróżnia się żydowska Mandragora, ale z powodu przesadnego obkupienia się w produkty spożywcze pierwszej nocy (a co jak sklepy w niedzielę będą zamknięte…) stwierdziłam że zjem to co mam w lodówce 🙂
Bardzo ciekawy tekst i wiele inspiracji do zapoznania się z różnymi miejscami. Myślę, że w końcu kiedyś Lublin odwiedzę 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
🙂
PolubieniePolubienie
Swietne zdjecia! Masz bardzo dobre oko!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dzieki:)
PolubieniePolubienie
Kto by pomyslal, ze Lublin ma tyle do zaoferowania!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ma duzo wiecej tylko czasu nie starczylo:)
PolubieniePolubienie
Super wpis 🙂 Fajnie spojrzeć na swoje miasto z innej perspektywy 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tez lubie czytac o Irlandii widzianej oczyma turystow:)
PolubieniePolubienie
🙂
PolubieniePolubienie
Ja z rodzicami tylko spokojnie sobie pospacerowaliśmy, a Ty dokładny research zrobiłaś, jak zwykle 😉 Freski przegapiliśmy, bo nie zarezerwowaliśmy biletów
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No widzisz a tam tyle bylo do zwiedzenia i do zobaczenia 🙂 Dlatego zawsze robie research 😉
PolubieniePolubienie
Uzupełnię o dwie informacje. Otóż ten kamień: jeśli już ktoś go dotknie, to jest możliwość odczynienia uroku nieszczęścia:-)
Druga: Panna Złotniczanka – fajnie jest wybrać się do Lublina w okresie wakacyjnym, a wtedy w każdą sobotę odgrywane jest przedstawienie właśnie w tej kamienicy, w której mieszkał Złotnik. Grają nasi lubelscy aktorzy i robią to przezabawnie, a w dodatku włączają w przedstawienie widzów:) Wszystko odgrywa się na ulicy Złotej, więc jest to teatr otwarty, dla wszystkich, bez biletów.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Super, na pewno do Lublina jeszcze wpadne bo mam niedosyt:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wiesz, poza Starym Miastem to już tylko Skansen i Majdanek do zwiedzania.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jest duzo w okolicy np Sandomierz I Kazimierz. Tak na dwa pelne dni czyli dlugi weekend prawie:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To tak, jeśli połączysz te wycieczki to tak. Ja również polecam niedaleką Kozłówkę. Pałac przepiękny!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tak, slyszalam, moja znajoma byla:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba