Czytam więc jestem?

Polska Bibilioteka Narodowa opublikowała coroczny raport o stanie czytelnictwa. Poinformowały o tym wszystkie media, a szczególnie niektóre intelektualistki uważające się za istoty wyższe z tego powodu że ściany w ich domu dosłownie wyłożone są księgami a jak film to tylko Kurosawa czy ewentualnie Tarantino.

Jedna pani, ta która piszała w swej książce o Ojcu Chrzestnym: „nie znajomość tego filmu to dowód na daleko posunięty analfabetyzm i nieuleczalną głupotę. Niestety, będę tu niemiła, ale mam dość radosnych idiotek, które nie wiedzą o co chodzi z obciętą głową konia pod kołderką czy propozycją nie do odrzucenia. Uważam, że to pozycja obowiązkowa na liście każdego, kto mieni się homo sapiens” – otóż ta osoba radośnie i z satysfakcją umieściła na fejsbuku i instagramie wielki wpis: 28% Polaków nie ma w domu ani jednej książki. Pod spodem dopisek: nie wliczamy katalogi ikea czy gazetek z Biedry.

Wiecie, że niby jak się nie ma żadnej książki w domu to się jest gorszego sortu co to zakupy robi w Biedronce, meble ma z Ikei i – w domyśle – jest
się jedna z tych „radosnych panienek, których świat skończy się, gdy złamią paznokieć, albo nie wytropią w sklepie wymarzonych butów, ewentualnie nie zdążą wyćwiczyć sobie kaloryfera na czas bikini” – kolejny cytat z tej pani. Bo te dziewczyny które chcą mieć fajne buty albo płaski brzuch na pewno są głupie.

Stare przysłowie pszczół mówi że jak wejdziesz do czyjegoś domu i w salonie widzisz duży telewizor i zero książek to jesteś w domu głąba i analfabety. No więc mówię od razu że najwyraźniej jestem głąbem bo książek praktycznie nie posiadam, oprócz kilku przewodników i map, i paru danych mi w prezencie. Posiadanie ksiażek nie świadczy o tym że się je czyta, tak samo jak nieposiadanie ich nie musi oznaczać że się nie czyta. Jestem minimalistką. Nie uznaję zapychania przestrzeni i najchętniej mieszkałabym w pustych pokojach gdyby się dało. Kiedy nie miałam kindla kupione i przeczytane książki oddawałam do polskiej biblioteki a te w języku angielskim – do charity shop. Teraz mam na kidle około 100 książek, do tego korzystam z abonamentu Legimi głównie słuchając audiobooków.

Pomijając chęć trzymania zbiorów dla przyszłych pokoleń, po co magazynować w domu książki, ile razy sięga się po tę samą lekturę? Już nawet nie wspomnę o prostym fakcie że ludzie mogą nie mieć miejsca na zawalone regały albo się często przeprowadzają. Nie za bardzo widzę więc sens pytania o to czy ma się w domu książki czy nie i wyciągania z tego wniosków.

No dobrze, zostawmy rozważania na temat nośników czy stanu posiadania. Bo wg raportu ludzie jednak nie czytają – 37% ankietowanych przeczytało w zeszłym roku tylko jedną książkę a 9 % więcej niż 7. W badanej grupie 15% bardzo lubi czytać książki (zakładam że chodzi o papier lub ebook) 27 % raczej lubi. 24% ani lubi ani nie lubi (podejrzewam że nie czyta więc) 22% raczej nie lubi a 13% bardzo nie lubi czytać książek.

Choć wyniki powodują płacz i narzekania na upadek intelektu, zalew idiotów siedzących na insta i fejsie i zdolnych do przeczytania tylko katalogu z Biedronki, ja mam na ten temat inne zdanie.

Czytanie jest ważne. Oprócz dostarczania wiedzy to swoista gimnastyka dla mózgu. Relaksuje. Pomijam tu dzieci bo raport dotyczył wieku 15-60 plus. Oczywiście w przypadku dzieci rozszerza zasób słownictwa, uczy ortografii, i gramatyki, uwrażliwia – ale zakładam że ludzie dorośli mają to już opanowane.

Nie zgadzam się jednak na wynoszenie czytelnictwa na piedestał oraz pogardzanie tymi którzy uznają inną rozrywkę czy formę zdobywania wiedzy. Pogódźmy się z tym że mamy XXI wiek i książki to tylko jedna z metod przeżywania jakiejś historii, dostarczania wrażeń, tematów do dyskusji i przemyśleń. Żyłam w czasach kiedy telewizja miała 2 programy, dziennik TV, zająca poziomkę, kobrę i teatr telewizji (świetny zresztą). Czytałam około 5 ksiażek na tydzień bo nie było specjalnie innej opcji. Obecnie czytam mniej więcej jedną na tydzień (bądź słucham audiobooka). Oglądam seriale. Chodzę do kina. Oglądam filmy które nie są Ojcem Chrzestnym. Chodzę na wystawy do muzeum ale i czytuję blogi, śledzę kilkanaście kont na instagramie, podczytuję ciekawe linki na fejsbuku. Gdyby kiedyś ktoś zapytał mnie czy wolałabym żyć bez ksiażek czy bez fimów i seriali, oczywiście bez wahania wybrałabym książki. Teraz musiałabym się zastanowić, bo jakość produkcji telewizyjnych jest bardzo wysoka i szczerze często sprawia mi siększą przyjemnosć oglądanie Netflixa niż czytanie.

Blogerka Zwierz Popkulturalny odniosła się do tematu w długim poście na fejsbuku, z którego zacytuję fragment: „Wolę filmy od książek. Jako źródło poznania historii, i jej przekazania. Nie dlatego, że książkami gardzę czy ich nie czytam. Ale dlatego, że historie filmowe działają na mnie bardziej. Znam ludzi którzy wolą książki od kina. Bo słowa działają na nich bardziej. Znam ludzi którzy teorie literackie odnoszą do gier. Bo gry działają na nich bardziej. I naprawdę takie stwierdzenie nie jest ani wymówką, ani próbą przekonania kogoś do tego by nie czytał. Sama czytam (boże nawet mam podcast z książkami), ale po prostu to nie jest dla mnie najważniejszy sposób przekazywania historii. Nie musi.

Część komentujących odebrała to stwierdzenie jako odważne (jak to, FILMY od KSIĄŻEK!) i zaraz odezwała się ta grupa która twierdzi że bez mitologii, Szekspira, Tołstoja to jest się nikim. I Zwierz i ja przeczytałyśmy Szekspira i innych klasyków. Ja to przez Szekspira (UZURPATORA jak pisałam TU) zaczęłam się angielskiego uczyć. Odpowiednie lektury to baza, ale przecież nikt całe życie nie wałkuje samych Tołstoji i Dostojewskich. Patrzę na książki które ludzie punktują jako odczytane w danym roku w wyzwaniu „Przeczytam 52 książki” i są to w 90% lektury lekkie. Czy jak przeczytam 52 Harlequiny w roku to mam się czuć lepsza niż osoba która ogląda seriale? Albo ta która „zaliczyła” tylko Ferrante?

Denerwuje mnie ten snobizm na czytanie, że już nie wspomnę o żenujących akcjach typu: nie czytasz nie idę z tobą do łóżka. Pamiętam jedną podobną dyskusję na fejsbuku dość dawno temu, gdzie jakaś panienka napisała: no jak to być z kimś kto nie czyta? Mój chłopak co prawda tylko komiksy ale CZYTA! A ja znam naprawdę dużo bardzo interesujących ludzi z którymi można godzinami rozmawiać, osoby otwarte, z dużą wiedzą i wrażliwością które nie czytają nawet komiksów.

Kiedyś znajomość czytania i pisania były przywilejami klas wyższych. W Polsce podczas komuny, gdy górnik czy hutnik był poważany znacznie bardziej niż tzw inteligent, książki i domowe biblioteki pozwalały na odcięcie się od klasy robotniczej i istotnie świadczyły o tym że reprezentuję się sobą coś więcej niż umiejętność murowania czy kucia na przodku. Czasy się jednak zmieniły i posiadanie ich tak naprawdę nas nie określa a uznawanie czytelnictwa za coś wyższego już nie jest aktualne.

16 uwag do wpisu “Czytam więc jestem?

  1. Tessa

    Muszę się przyznać, że „Ojca Chrzestnego” nigdy w całości nie przeczytałam;) I co teraz:) Znam oczywiście doskonale tytułową melodię i kluczowe sceny, wiem o co chodzi, ale jakoś mi nigdy nie było że wszystkimi częściami po drodze;)
    Książek pozbywam się sukcesywnie (właśnie mi przypomniałaś, że mam cały stos do sprzedazy/wydania i muszę je sfotografować;), mam kilkadziesiąt, których nigdy się nie pozbede, ze względu na sentyment, albo dlatego, że do nich często wracam, od czasów pierwszego Tolino (z Kindlem się nie polubiłam, ale to były czasy, kiedy można było kupować e-booki na niego tylko przez Amazon), kupuje papierowych ksiazek bardzo mało, tylko wybrane tytuły, albumy, książki, w ktorych ważne są fotografie lub reprodukcje. No i mam „żyłę dżemu ” w postaci męża w domu;) Tak mam, że wokół mnie są osoby czytające, ale źródła mediów się zmieniają. Ortodoksyjnie podchodząc do sprawy, to trzeba by się trzymać papirusow albo nawet tablic kamiennych;) Może faktycznie kiedyś, kiedy były dwa programy, mało co w kinach, a możliwości podróżowania mocno ograniczone książki były jedynym „oknem na swiat”. Na szczęście to się zmienia, zmieniają się formy, przez jakie poznajemy świat i ludzi. Nigdy nie brałam udziału w takich wyścigach, mam fazy, że czytam bardzo dużo, mam takie, że przed kilka tygodni leży ta sama książka na nocnej szafce. Mam fazy, kiedy interesują mnie tylko nowości i bardzo ambitne lektury, mam też takie, kiedy mogę czytać tylko po raz n-ty „stara” Chmielewska. Nigdy nie rozumiałam, dlaczego niektórzy ludzie z czegoś, co ma sprawiać radość i przyjemność na siłę muszą zrobić przykry obowiązek.
    Na marginesie, moja przyjaciółka, z którą razem studiowała polonistów i która do nie dawna była nauczycielką j.polskiego w renomowanym liceum i która jest moim guru, jeśli chodzi o nowości wydawnicze w Polsce nie ma w domu prawie w ogóle książek. A znam mało (jeśli w ogole) osób, które czytają więcej, niż ona.

    Polubione przez 1 osoba

  2. matali

    Jak mieszkałam w Polsce, to gromadziłam książki, ale teraz w USA już nie. Podobnie jak Ty nie widzę sensu kupowania książek, które się przeczyta tylko raz, dlatego namiętnie korzystam z biblioteki (mogę wypożyczyć do 70 książek naraz – raz mi się udało ten limit przekroczyć, razem z książkami dzieci). W ten sposób dużo książek przeglądam i nie wszystko czytam, ale mam dostęp do bardzo różnorodnych pozycji. Nie kupuję też właściwie książek dla dzieci, bo moje dzieci (dosłownie) pochłaniają książki i czytają je zazwyczaj tylko raz.
    Właściwie teraz to kupuję tylko ulubionych autorów z Polski i książki kucharskie, bo dużo gotujemy. No i czasami jakieś przewodniki i albumy.

    Polubienie

  3. O tym challengu ‘Przeczytam 52 książki w rok’ też sobie niedawno myślałam, że jak by się tak skupić na 200-stronicowych kryminałach, to w 3 miechy temat załatwiony. Ale weź że człowieku “Łaskawe” do ręki, 1100 stron bez jednego dialogu, masakra jakaś, i rzeczy tak straszne opisująca, że brnie się przez nią tygodniami. Więc ten konkurs jest nieco bez sensu 😜.

    Książek też jakoś szalenie nie kupuję, a jak idę do kogoś, kto czyta, to pożyczam, czytam i oddaję.
    ALE mam też listę książek, które sobie spisuję – które chciałabym przeczytać. Mam je na takie momenty, jak na przykład urodziny:

    Polubione przez 1 osoba

  4. Agnes

    Nie cierpialam czytac, bibliotek unikalam jak tylko moglam, Dzieci z Bullerbyn to zmora. Ukochana pierwsza ksiazka Lalka. Ostatnio te ktore zostaly w mojej pamieci to Ksiegi jakobinow, Dziki kontynent, ksiazki Joanny Bator o Japoniii wiele innych. Sluchac moge ksiazek ale czytnikow jakos nie lubie. Wiele bibliotek przeszlam na jednej z praktyk przeczytalam 40 tytulow w miesiac ale dookola nic nie bylo interesujacego. Lubie ksiazki ogladac od konca. Intersuje mnie szata graficzna nawet ISBN. Uwielbiam paginacje na gorze. Jako bibliotekarka mialam czytelnictwo i te wszystkie statsytki. Istnienie analfabetyzmu wtornego jest dosc duze, czytanie ze zrozumieniem. W Belgii istnieja kursy jezyka francuskiego dla wlasnie osob ktore zapomnialy pisowni i czytania. Jednak czy to problem tylko nie czytania.

    Polubione przez 1 osoba

  5. Dammar

    Ja sie odniose do tych badan na podstawie ktorych zostaly opublikowane wyniki. Pare lat temu, w ramach zaliczenia przedmiotu robilam takie kwestionariusze i na ich podstawue wyciagalam wnioski. Dotyczyly one co prawda zakupow online ale mozba takie badania robic na kazdy temat. Wszystko zalezy od pytan w kwestiobariuszu, bo pytany nie ma opcji wyboru lub zmiany pytan. Dlatego mowi sie ze czesto pytania sa tendencyjne, zalezy co chce sie udowodnic. Duzo zalezy tez od ilosci badanych osob, jesli sie pyta 5 podobnych do siebie osob to i odpowiedzi beda podobne i wyniki nie sa miarodajne.
    Koniec koncow ja takich badan nie traktuje powaznie. W tych kwestionariuszach moglo nawet nie byc pytania o kindle tylko o ksiazki papierowe.
    Osobiscie lubie czytac ale z duchem czasu sciagam ksiazki na kindla i slucham audiobookow codziennie.

    Polubione przez 1 osoba

  6. świechna

    “Nie czytasz – nie idę z Tobą do łóżka” – dla mnie hasło niesamowicie fajne i prawdziwe. Bo nie idę. Lubię, gdy ktoś używa zdań złożonych, a na podstawie mojego doświadczenia nauczycielskiego widzę, że jeśli ktoś ogląda seriale i gra, raczej sobie nie pogadamy. Oczywiście kobiety moga powiedzieć “ale on nie czyta, ogląda filmy, i jest taki głęboki” … no nie wiem. Albo ja mam inną definicję głębi, albo może poczekajmy z opinią, gdy się nam już pan zdąży znudzić? 😉 Tyle, że przez czytanie, mam na myśli czytanie wszystkiego – także blogów czy gazet codziennych. I tutaj inna strona mojej opinii …

    … wyzwania czytelnicze 12, 24, 100 książek rocznie uważam za niezbyt mądre. Od razu powiem, że wypadnę na tym tle słabo i może to z zazdrości taka moja opinia 🙂 Zgadzam się, że jak się przeczyta czyjąś listę książek w danym roku, to czasem można dojść do wniosku, że lepiej, żeby jej nie upubliczniał. To nie jest tak, że każda książka jest warta przeczytania, bo jest książką. Myślę, że reguły są tutaj podobne do oglądania filmów. Poza tym, przyznam, że osoby, które przeczytały więcej niż 100 książek już zaczęłyby mnie niepokoić. Gdzie kończy się miłę spędzanie czasu, a zaczyna nerwica? Bo jednak czytanie to brak obecności tu i teraz, to zapadanie się w historię. A jeśli ktoś tak się zapada to sporo mói o swoim otoczeniu, z którym nie chce mieć za duzo styczności …

    … czy wolałabym żyć bez książek czy bez filmów? Bez filmów. Książka to świat wyobraźni, film to historia, którą opowiada mi ktoś inny. I zauważ, że jak autor próbuje nas zachęcić, żebyśmy sobie ją sami opowiedzieli, to nie wiemy co z tym zrobić (ostatnim takim przykładem jest “Zimna wojna”). Oczywiście rozumiem, że żyjemy w czasach kultury obrazkowej (dodatkowo amerykańskiej, gdzie wszystko, ale to absolutnie wszystko trzeba widzowi wytłumaczyć, bo jest głupi), ale ja nie muszę się podporządkowywać. Uwielbiam mieć ścianę książek. I ścianę płyt cd/dvd. To też może wydawać się głupie, bo po co w dzisiejszych czasach magazynować. A bo taka ze mnie magazynierka 😉 Za długo. Pozdrawiam.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Nie czytasz nie ide z Toba do lozka kojarzu mi sie z kupczeniem d.upa 😉 Cos za cos w sprawach seksu niedobrze mi sie kojarzy…ja rozumiem ze ktos nie chce sie spotykac czy zyc z osoba nieczytajaca nic, ale do lozka nie isc? Ja chodzilam do lozka z facetami bo byli przystojni i mieli duze przyrodzenie 😉 Nie pytalam ich wczesniej co ostatnio przeczytali 😉 Jestem dosc wymagajaca jesli chodzi o bycie z kims, tym bardziej ze tak naprawde to zawsze chcialam byc sama i lubie byc sama. Facet z ktorym jestem od 7 lat nie czyta – juz nie czyta, bo pomijam lata dzieciece i szkolne, przed wszystkim z powodu dysleksji. To jest osoba z ktora nigdy sie nie nudze i zawsze mam o czym porozmawiac, i wierz mi nie sa to rozmowy o serialach ani komiksach 🙂 Czy jest „gleboki”? A czy ja jestem? Dysputy intelektualne nie sa ani moja specjalnoscia ani przyjemnoscia. Ja nawet book clubow nie lubie bo sie tam nudze…Co do czytania na akord – masz racje, czasem wydaje mi sie ze to jakies uzaleznienie jest 😉 Na koniec dodam ze czytalam Twoja recenzje Zimnej Wojny – bardzo dobra. Niesamowite wrazenie wywarl na mnie ten film, podobnie jak Ida.

      Polubienie

  7. Ja jestem wielkim molem książkowym, pisałam o tym rok temu na moim blogu o ewolucji mojego czytelnictwa, bo jestem teraz bardzo elektroniczna, kundluję ( mam kindla a że kiedyś przekręciłam to słowo i powiedziałm kundel i tak już zostało). Ja po prostu kocham czytać i jestem zbieraczką mamy kupę kiążek, tereaz głównie kupujemy te ładne tzn albumy, katalogi, poradniki bo te inne czytamy na kindlach. Trudno mi jest się rozstać z książkami, parę polskich zawiozłam z powrotem do domu dla mojej mamy. Wydaje mi się że gdy ją tak po porostu oddam w nieznane ręce to jakbym ją zdradziła i porzuciła, serce mi się kraja, nawet tych które mi się nie podobały nie jestem w stanie tak porzucić. Telewizora nie mamy, jak się razem wprowadziliśmy to się zaczęło, bo w umeblowanym mieszkaniu go nie było, a my mieliśmy inne wydatki i nie kupiliśmy go sobie i tak już zostało. Mamy za to bardzo dużą kolekjcę DVD które oglądamy na komputerze a tych parę seriali które nas opętały oglądamy na Amazonie prime lub kupujemy.
    Mnie zawsze smuci że niektórzy ludzie nie lubią czytać, zastanawiam jak to się stało że coś lub ktoś im taką frajdę obrzydził tak że nie wezmą książki do ręki. Wiem że osobom z dyskeksją jest ciężko i zastanawia mnie czy ta opcja czcionki jaką mam na kindlu (openDyslexic) pomaga. W czytaniu nie chodzi tylko o to żeby odcyfrować co te litery przekazują ale żeby to umieć ocenić, wyciągnąć wnioski i zrozumieć. Chodzi o to aby człowiek nie dał się potem w życiu omamić no i o to żeby się czagoś nauczyć ale i rozerwać bo nie mażna tak cały czas czytać poważne opasłe tomy. Mój ostatni rok był chyba rekordowy w czytelnictwie bo się zapisałam na kindle unlimited, choć nie wszystkie z tamtąd były.
    Ja miałam zawsze problemy z ortografią, ludzie się dziwili bo przecież ja tak dużo czytam a potem pani od polskiego mi powiedziała że pewnie ja mam dysortografię. Nigdy nie byłam oficjalnie zdiagnozowana a to pewnie by mi bardzo ułatwiło życie zwłaszcza na maturze i egzaminach wstępnych na studiach.
    pozdrawiam

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.